Wielu właścicieli kotów uważa, że powinny mieć możliwość swobodnego spacerowania poza domem właściciela. Współcześnie weterynarze, behawioryści i ekolodzy, najdelikatniej rzecz ujmując, nie zalecają takiego podejścia. Wypuszczanie kota stanowi zagrożenie nie tylko dla niego, ale także dla innych zwierząt. Czy nie powinien w takim razie istnieć zakaz? Kluczowy przepis kodeksu wykroczeń jest niejasny.
Poza bezpiecznym domem na koty czyhają wszystkie możliwe zagrożenia
Są ludzie, którzy lubią dokonywać projekcji swoich odczuć na posiadane przez siebie zwierzęta. Jednym z przejawów takiej mentalności jest wypuszczanie kota z domu, bo właścicielowi wydaje się, że w przeciwnym wypadku będzie on nieszczęśliwy. Sądzą, że zwierzę zamknięte w domu albo mieszkaniu będzie umierać z nudów. Ewentualnie, że do szczęścia jest mu potrzebna możliwość realizowania swojego instynktu łowcy. Jeszcze innym po prostu nie chce się poświęcać zwierzęciu minimum uwagi, a kot wychodzący nie będzie przez większość czasu zawracać im głowy.
Jak to wygląda w praktyce? Nie bez powodu współcześni koci behawioryści oraz weterynarze pomstują na ten typ właścicieli. Tak się składa, że najwięcej zagrożeń dla kota znajduje się poza bezpiecznym domem. Spacerując mogą złapać jakąś chorobę, w tym FPV i FIP, albo różnego rodzaju pasożyty. Tam też ryzykują między innymi rozjechanie przez samochód, pogryzienie albo nawet rozszarpanie przez psa. W grę wchodzą także wszystkie możliwe do wyobrażenia rany i urazy.
Do tego dochodzi kwestia szkód w środowisku naturalnym, w tym także tym miejskim. Koty może i są urocze, ale mają także talent do zabijania. Robią to nawet dla zabawy. Według uczonych PAN każdego roku ofiarą tylko wiejskich kotów pada w Polsce 631 mln ssaków i blisko 144 mln ptaków. Siłą rzeczy wlicza się w to także całkiem sporo przedstawicieli różnego rodzaju chronionych gatunków.
Wypuszczanie kota to ogólnie bardzo kiepski pomysł. Co jednak na to ustawodawca? Teoretycznie istnieje przepis, który można uznać za ustanawiający zakaz. Mowa o art. 77 §1 kodeksu wykroczeń.
Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.
Wypuszczanie kota w zasadzie powinno być nielegalne, ale nie ma pewności co do art. 77 kodeksu wykroczeń
Z pewnością zaraz znajdą się właściciele kotów, którzy stwierdzą, że przecież nie ma żadnych nakazanych innymi przepisami środków ostrożności dotyczących akurat ich zwierząt. Będą mieli pełną słuszność. Zakaz wypuszczania kotów z domu to tak naprawdę rzadkość. Stosuje go na przykład niemieckie Walldorf, a i to tylko w okresie lęgowym ptaków. W Polsce takie zakazy bywają ustanawiane doraźnie, w razie pojawienia się na danym obszarze jakiegoś ogniska wścieklizny.
O wiele bardziej wieloznaczne będą „zwykłe środki ostrożności”. Czym one właściwie są w przypadku kotów? Dla psów łatwo jest wskazać, że jeżeli jest taka potrzeba, to trzymamy go na smyczy. Jeżeli pies jest dostatecznie duży i zarazem nie jest dostatecznie spokojny, to zakładamy mu kaganiec. Ustawodawca w ogóle chyba nie lubi psów, bo art. 166 wprost zakazuje puszczania psów w lesie bez smyczy. Tymczasem żadnych odniesień do kotów nie znajdziemy.
Czy jednak nie powinniśmy uznać powstrzymania się od wypuszczania kotów właśnie za zwykły środek ostrożności? Nauka i zdrowy rozsądek przemawiają za taką właśnie interpretacją. Z orzecznictwem bywa różnie. Zdarzyć się może uznawanie kotów wiejskich za „półdzikie” i „wolnożyjące”. Wówczas pozwalanie im na swobodne spacery staje się wręcz oczywistością z punktu widzenia panujących w Polsce zwyczajów, a więc nie sposób mówić o wykroczeniu. Wciąż jednak pozostaje kwestia konsekwencji przyjęcia tak liberalnej interpretacji w kontekście szkodliwości społecznej. Co więcej, nie sposób ją zastosować w warunkach miejskich.
Właściciele kotów wychodzących powinni pamiętać, że odpowiadają za wszystkie szkody wyrządzone przez ich pupili
Tak naprawdę wypuszczanie kotów nie jest karalne tylko dlatego, że większość społeczeństwa uznaje takie zachowanie za oczywiste, a ustawodawca nie zadał sobie trudu uwzględnienia go w przepisach. Warto jednak pamiętać, że w mocy pozostaje art. 431 kodeksu cywilnego.
§ 1.Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
§ 2. Chociażby osoba, która zwierzę chowa lub się nim posługuje, nie była odpowiedzialna według przepisów paragrafu poprzedzającego, poszkodowany może od niej żądać całkowitego lub częściowego naprawienia szkody, jeżeli z okoliczności, a zwłaszcza z porównania stanu majątkowego poszkodowanego i tej osoby, wynika, że wymagają tego zasady współżycia społecznego.
Właściciel kota cały czas odpowiada za ewentualne szkody, jakie mógł komuś wyrządzić ich pupil. Dotyczy to zagryzionych zwierząt, wyłowionych i wyjedzonych ryb, zniszczonych rzeczy, czy nawet konieczności wyczyszczenia obsikanych przez kocura drzwi. Naprawienie szkody najczęściej oznacza zrekompensowanie jej drugiej stronie w formie pieniężnej.