Artyści muszą być lepsi w lobbing od myśliwych, skoro co Ministerstwo Kultury co rusz chce im dosypać jakichś pieniędzy
Lobbing to wspaniała rzecz, o ile jest się lobbującym. Można przekonać polityków do przepchnięcia przez proces legislacyjny rozwiązań korzystnych dla swojej grupy zawodowej nawet wtedy, kiedy są rażąco niesprawiedliwe względem innych grup, a do tego szkodliwe dla państwa. Wydaje się, że wyjątkowo skutecznymi lobbystami w tej kadencji Sejmu są artyści.
Nie dość, że udało im się przekonać Ministerstwo Kultury do wyciągnięcia z niebytu podatku od smartfonów w postaci zmian w tzw. opłacie reprograficznej, to jeszcze namówili ten sam resort, że Polsce jest potrzebne zabezpieczenie socjalne artystów.
Cóż to takiego? To nic innego jak dopłaty do składek ZUS artystów z budżetu państwa. Szczegóły zaprojektowanego przez resort kultury mechanizmu opisywałem na łamach Bezprawnika w połowie czerwca:
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Ich miesięczne dochody w ciągu ostatnich trzech lat nie mogłyby przekroczyć 125 proc. najniższej krajowej. Według obowiązujących w tym roku wskaźników taki artysta musiałby zarabiać poniżej 5832,50 zł brutto. Warto wspomnieć, że podstawą wymiaru byłoby najniższe wynagrodzenie. Tym samym artyści otrzymywaliby od państwa do 1808,83 zł. W kwocie tej zawiera się także 362,32 zł składki zdrowotnej. Oczywiście mowa o formie wsparcia, która byłaby nieopodatkowana.
W międzyczasie zmieniło się kilka istotnych kwestii. Niestety jedną z nich nie jest zarzucenie przez Ministerstwo Kultury pomysłu narodowej zrzutki na zabezpieczenie socjalne artystów. Po prostu w przyszłym roku płaca minimalna wzrośnie do poziomu co najmniej 4806 zł. Tym samym próg uprawniający do dopłat przesunie się do kwoty 6 007,50 zł brutto.
Warto także wspomnieć, że Ministerstwo Kultury potwierdziło w lipcu, że w dalszym ciągu pracuje nad projektem ustawy o zabezpieczeniu socjalnym osób wykonujących zawód artystyczny. Portal Super Biznes podawał nawet, że zdążyły się zakończyć konsultacje prowadzone przez resort. Potwierdziło się również, że dopłaty mają kosztować budżet państwa 3,6 mld zł w ciągu 10 lat. Przekłada się to na ok. 360 mln zł rocznie.
Zabezpieczenie socjalne artystów z pieniędzy podatników to faworyzowanie jednej grupy zawodowej kosztem reszty
Z pewnością wielu z nas zastanawia się, dlaczego rządzącym tak bardzo zależy na tym, żeby dosypać pieniędzy akurat artystom. Tak się składa, że pewne wskazówki na ten temat znajdziemy w Rządowym Centrum Legislacji. W opisie omawianego projektu możemy przeczytać między innymi:
Sytuacja ekonomiczna znaczącej grupy artystów (około 62.400 osób zawodowo wykonujących działalność artystyczną plus ok. 2.500 absolwentów uczelni artystycznych rocznie) jest trudna. Około 69% z nich ma przychody poniżej średniej krajowej, natomiast około 30% osiąga średnie przychody poniżej minimalnego wynagrodzenia. Jednocześnie system ubezpieczeń społecznych wymaga opłacania comiesięcznych składek, nieadekwatnych do rodzaju prowadzonej przez nich działalności. Jedynie 8,3% tej grupy zawodowej pozostaje w stosunku pracy na czas nieokreślony, ponad połowa zaś (około 51%) posiada przychody z umów zlecenia i o dzieło.
W efekcie takiej struktury zawieranych umów duża część artystów nie jest w ogóle ubezpieczona i w związku z tym nie może korzystać ze świadczeń czy to publicznej służby zdrowia czy zasiłku związanego z chorobą i macierzyństwem. Według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) (stan na 30 września 2024 r.) w ubezpieczeniach społecznych pozostawały zgłoszone 102 osoby z tytułu prowadzenia pozarolniczej działalności jako twórcy lub artyści.
Śmiem twierdzić, że pod względem rozkładu wysokości zarobków artyści wypadają porównywalnie względem reszty społeczeństwa. Niektóre szacunki wskazują, że wynagrodzenie poniżej średniej krajowej osiąga 66-70 proc. z nas. Zarobki poniżej płacy minimalnej osiąga na szczęście tylko ok. 12 proc. Polaków. Jeżeli zaś chodzi o formę zatrudnienia, to sytuacja artystów przypomina mi standardy branży dziennikarskiej. Umowy cywilnoprawne również są w niej bardzo popularne. Specyfika tej pracy również sprzyja stosowaniu umów o dzieło, które przy wszystkich swoich podatkowych zaletach nie zapewniają żadnego dostępu do ubezpieczeń społecznych oraz tytułu do ubezpieczenia zdrowotnego.
Pytanie brzmi: dlaczego na rząd pracuje nad zabezpieczeniem socjalnym artystów, a nie dziennikarzy? Być może powinniśmy pomyśleć także o potrzebach korepetytorów, grafików, tłumaczy, copywriterów czy freelancerów w ogóle? Rzecz jasna wolałbym, żeby nie marnotrawił budżetowych pieniędzy nad nieuzasadnione wspieranie żadnej grupy zawodowej. Zwłaszcza teraz, gdy budżet boryka się z problemem wysokiego deficytu i bardzo ograniczonego pola manewru. Nie sposób jednak nie zauważyć, że artyści są traktowani w sposób wyjątkowo wręcz preferencyjny względem innych grup społecznych. Tymczasem art. 32 ust. 1 Konstytucji RP, którego adresatem są przede wszystkim organy państwa, wyraźnie wskazuje:
Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Możemy rzecz jasna tę zasadę zignorować. Nie byłby to przecież pierwszy raz. Kiedy w takim razie możemy się spodziewać dopłat do emerytur i składek zdrowotnych dla dziennikarzy, którzy akurat z tych czy innych powodów nie zarabiają dostatecznie dużo?