Według informacji krążących po internecie, zagraniczni maturzyści coraz chętniej wybierają polskie uczelnie. W tym roku nazwiska ze wschodnim rodowodem zajmują szczyt list przyjęć, chociażby na psychologię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Czy przez to zabraknie miejsca dla Polaków?
Wśród najlepszych kandydatów na studia w Polsce dominują zagraniczni maturzyści
Wynik tegorocznej rekrutacji na studia wzbudził w niektórych przypadkach poważne kontrowersje. Na portalu Wykop.pl pojawiła się informacja, w myśl której na bardzo popularną psychologię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu dostało się bardzo wielu studentów pochodzących z państw sąsiadujących z Polską od wschodu.
Na dowód zamieszczono zdjęcia listy z wynikami. Zagraniczni maturzyści stanowią większość osób przyjętych z najlepszymi wynikami, powyżej 90 punktów na 100 możliwych. Cudzoziemców bardzo łatwo rozpoznać po angielskiej transkrypcji ich imion i nazwisk.
Użytkownicy Wykopu w pierwszej kolejności doszukiwali się obywateli Ukrainy, szybko jednak okazało się, że najprawdopodobniej są to Białorusini. Nie powinno to zresztą dziwić, biorąc pod uwagę ułatwienia dla mieszkańców tego kraju ustanowione po masowych protestach na Białorusi przeciwko fałszerstwom wyborczym i dyktatorskim rządom Aleksandra Łukaszenki.
Limit miejsc na kierunku psychologia na UAM w tym roku wynosi 120 miejsc. Zgłosiło się aż 2251 kandydatów. Spośród 40 najlepszych z nich przynajmniej 25 pochodzi spoza naszego kraju. Niektóre informacje sugerują nawet, że wszystkich 100 najlepszych kandydatów to osoby z zagranicy. Nie jest to jednak prawdą – na liście jak najbardziej znajdują się pojedyncze polskie nazwiska.
Pojawiły się także sugestie, że podobna sytuacja ma miejsce także na innych polskich uczelniach, chociażby na Uniwersytecie Warszawskim. Internauci bardzo szybko wysnuli tezę, że cudzoziemcy zajmują Polakom miejsca. Jak się łatwo domyślić, jako przyczynę bynajmniej nie wskazywali wyjątkowo dobrych wyników Białorusinów i Ukraińców w nauce.
Nie ma żadnych dowodów na to, że za wyjątkowo dobrymi wynikami Białorusinów czy Ukraińców stoi jakiś nielegalny proceder
Zagraniczni maturzyści mają dominować w naborze przede wszystkim dlatego, że polskie przepisy traktują egzaminy maturalne z ich kraju pochodzenia na równi z polskim egzaminem dojrzałości. Internauci przekonują, że tak duża liczba „wybitnych” studentów ze wschodu sugeruje, że w rzeczywistości mamy do czynienia z kupionymi wynikami.
Polskie uczelnie rzeczywiście podchodzą do ukraińskich i białoruskich egzaminów w bardzo podobny sposób, jak do polskiej matury. Wyniki uzyskane na ukraińskim egzaminie ZNO są przeliczane do skali 0-100 i przyporządkowane do przedmiotów polskiej matury na poziomie rozszerzonym. W przypadku białoruskiego egzaminu CT wyniki traktowane są w dokładnie ten sam sposób. Tamtejszy egzamin Atestat jest z kolei traktowany jak matura na poziomie podstawowym.
Wbrew panującym w polskim internecie opiniom, zarówno ukraińskie, jak i białoruskie egzaminy jak najbardziej są ustandaryzowane i nie różnią się zbytnio od polskiego egzaminu dojrzałości. Nie można zupełnie wykluczyć też tezy o korupcji u naszych wschodnich sąsiadów. Wyjaśnieniem może być jednak chociażby zupełnie inne podejście tamtejszych komisji egzaminacyjnych. Nie jest w końcu tajemnicą, że zaniżone wyniki matur w Polsce nie są niczym nadzwyczajnym. W tym roku zaś matury na Wisłą poszły wyjątkowo źle.
Problem z tegoroczną rekrutacją na studia najprawdopodobniej leży gdzieś w fatalnie zorganizowanej i zarządzanej polskiej edukacji
Środowiska narodowe zauważają także, że obecne władze naszego państwa zdają się promować obecność zagranicznych studentów w Polsce. Młodzież Wszechpolska oskarża nawet rząd PiS o dotowanie studiów obcokrajowców aż trzykrotnie bardziej, niż obywateli Polski. Wszystko przez chęć uzyskania jak najwyższego „wskaźnika umiędzynarodowienia”. Wielu internautów postuluje także wprowadzenie limitów przyjęć dla cudzoziemców na polskich uczelniach.
Sam fakt, że zagraniczni maturzyści wybierają Polskę jako miejsce dalszego kształcenia powinien nas właściwie cieszyć. Atrakcyjność naszego kraju dla cudzoziemców jest czymś jak najbardziej pożądanym. Zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzebny rodzimego rynku pracy i systemu emerytalnego. Jeżeli dla samych zainteresowanych to szansa na lepsze życie, to tym lepiej. Warto pamiętać, że w Polsce studenci spoza państw Unii Europejskiej płacą za swoje studia. Wyjątek stanowi tzw. „Karta Polaka”.
Tym niemniej duża dysproporcja pomiędzy wynikami maturzystów z Polski i z Białorusi oraz Ukrainy rzeczywiście sugeruje istnienie jakiegoś problemu. Wiele jednak wskazuje na to, że ten leży w całości po stronie polskiej. Edukacja w Polsce, w tym także system szkolnictwa wyższego, od lat pozostawia wiele do życzenia. Sposób zarządzania nim przez rządzących woła zaś o pomstę do nieba. Być może więc należałoby się zastanowić na tym, jak to się stało, że Polacy mają tak kiepskie wyniki?