Zakaz handlu w niedzielę okazał się niekorzystny dla Kościoła. Przede wszystkim jednak: ZABÓJCZY dla małych sklepów

Gorące tematy Państwo Zakupy Dołącz do dyskusji (330)
Zakaz handlu w niedzielę okazał się niekorzystny dla Kościoła. Przede wszystkim jednak: ZABÓJCZY dla małych sklepów

Zakaz handlu w niedzielę jest niewątpliwie rozwiązaniem kontrowersyjnym. Nic nie wskazuje na to, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. Spór pomiędzy związkowcami a przedsiębiorcami zaostrza się wraz z kolejnymi proponowanymi zmianami w ustawie ograniczającej handel w niedzielę. Okazuje się jednak, że pytanie o sens wprowadzenia zakazu wciąż pozostaje aktualne. 

Tysiące niezależnych, rodzinnych sklepików znikną z rynku w ciągu roku

Wydawało się, że zakaz handlu w niedzielę nie spowodował jakiejś większej katastrofy, choć wiele osób takową wróżyło przed jego wprowadzeniem. Pomysł wyłączenia z handlu niedziel był, oczywiście, ograniczeniem swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Szczególnie negatywnych skutków wraz z wejściem w życie ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę nie było widać, za to w mediach pojawiły się relacje o Polakach spędzających czas chociażby w parkach, czy kawiarniach. Pewnym jednak było, że realne skutki zmian będzie można właściwie ocenić dopiero po czasie. Teraz okazuje się, że zakaz handlu w niedzielę jest wyjątkowo niekorzystny dla małych, rodzinnych sklepików oraz dla Kościoła.

Jak podaje Wirtualna Polska, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przedstawił dane dotyczące skutków, jakie dla gospodarki przyniósł zakaz handlu w niedzielę. Zdaniem związku, cztery lata temu w ciągu roku zamknięto 600 małych, rodzinnych sklepów. W tym roku ma być ich aż o 15 tysięcy mniej. To astronomiczna wręcz liczba. Jeszcze w lipcu Rzeczpospolita informowała, że zagrożonych zamknięciem będzie raptem 2 tysiące sklepów tego typu. Warto zauważyć, że to właśnie poprawienie doli małych sklepików było, obok zapewnienia pracownikom odpoczynku w niedzielę, jednym z celów wprowadzenia zakazu. Kiedyś nawet bardziej istotnym z punktu widzenia ówczesnych pomysłodawców. Postulat wprowadzenia ograniczeń w handlu w niedzielę jest bowiem dość stary, podnoszony już na początku ubiegłej dekady.

Bogatemu ustawodawca dzieci kołysze, biednemu wiatr w oczy

Wydawać by się na pierwszy rzut oka, że małe sklepy są zabezpieczone przed negatywnymi skutkami ograniczeń. Zakaz handlu w niedzielę nie obejmuje przecież właściciela oraz jego rodziny. Warto wspomnieć, że dotyczy to także franczyzobiorców. Trudno sobie wyobrazić, żeby właściciel całej sieci hipermarketów czy dyskontów stał wraz z rodziną na kasie, natomiast prowadzący małą firmę sklepikarz taką możliwość jak najbardziej posiada. W praktyce jednak wielkie sieci dysponują czymś, czego małe firmy nie posiadają: kapitał. Ten przekłada się na świetnie zorganizowaną logistykę, zauważalnie niższe ceny oraz skuteczne działy marketingu. Nie wspominając nawet o, zazwyczaj, większym wyborze towarów.

Dzięki wszystkim tym atutom, duzi gracze byli w stanie zmienić przyzwyczajenia Polaków, przekonać ich do robienia zakupów tak, jak do tej pory. W niedzielę panuje zakaz, ale jest przecież jeszcze chociażby sobota, czy piątek. Małe sklepy już wcześniej nie były w stanie konkurować ceną i asortymentem z hipermarketami i dyskontami. Odkąd Polacy dali się przekonać do robienia zakupów w inne dni, już w ogóle nie potrzebują odwiedzać niezależnych, rodzinnych sklepików. Sklep bez klientów nie jest w stanie utrzymać się na rynku. Nic więc dziwnego, że te znikają z rynku. Nie da się nie zauważyć, że jeśli ustawa powoduje skutek dokładnie odwrotny do zakładanego, to ewidentnie z przyjętym rozwiązaniem jest coś.

Właściciele małych, niezależnych sklepików nie należą do związków zawodowych

Zakaz handlu w niedzielę, co ciekawe, miał również zmniejszyć wpływy Kościoła z tacy. W wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak przekonuje, że wierni zostawiają w kościołach o ok. 20% mniej pieniędzy. Właściwie wydaje się to być logiczną konsekwencją wprowadzenia ograniczeń. Do tej pory Polacy często najpierw szli do kościoła a potem na zakupy, albo na odwrót. Teraz, skoro w niedzielę zakupów nie zrobią, zdarzyć się może, że w ogóle nie odczują potrzeby wyjścia z domu w ten dzień. To właśnie Kościół stanowił zawsze jednego z orędowników zakazu handlu w niedzielę. Wynika to wprost z dziesięciu przykazań – „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Przykazanie to dotyczy w końcu także pracowników handlu.

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że wprowadzony zakaz handlu w niedzielę ma na celu przede wszystkim zapewnienie wolnego w siódmy dzień tygodnia pracownikom dużych sieci handlowych. To oni stanowią spektrum zainteresowania głównemu pomysłodawcy ograniczeń w postaci NSZZ „Solidarność”. Mali sklepikarze nie są członkami związku zawodowego, tylko przedsiębiorcami. Ich interesu broni druga strona barykady. Co więcej, związkowcy są niezadowoleni z faktu, że zakaz handlu w niedzielę nie działa tak, jak sobie to wymyślili. To z kolei oznacza, że oczekują oni od rządzących dalszego zaostrzenia przepisów ustawy. Ci z kolei pozostają w strategicznym sojuszu z „Solidarnością”. Ministerstwo Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej jest obecnie przeciwne chociażby wprowadzeniu częściowych ograniczeń także w sobotę i poniedziałek. Kwestia placówek pocztowych czy dozwolonej pomocy udzielanej właścicielowi sklepu przez rodzinę zostanie jednak doprecyzowana – tak, by w efekcie zakaz handlu w niedzielę był skuteczniejszy.

Zakaz handlu w niedzielę wcale nie jest nam potrzebny, wystarczyło zagwarantować pracownikom przynajmniej dwie wolne niedziele w miesiącu

W tym momencie warto sobie zadać pytanie, czy zakaz handlu w niedzielę można było zastąpić jakimś innym rozwiązaniem? Oczywiście, można było! Zgodzić się należy z Cezarym Kazimierczakiem, że ustawowe zagwarantowanie poszczególnym pracownikom przynajmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu właściwie rozwiązałoby problem. Byłoby to rozwiązanie o bardzo prostej konstrukcji, łatwe do zaimplementowania w systemie pranym, oraz wypełniające podstawowy cel obecnie obowiązujących ograniczeń. Pozostawienie sprawy handlu w niedzielę wolnemu rynkowi z całą pewnością nie prowadziłoby też do żadnej tragedii. Jedno i drugie alternatywne rozwiązanie nie wymagałoby przy tym regularnych nowelizacji, które mają sprawić, by zakaz handlu w niedzielę spełniał oczekiwania swoich pomysłodawców.