Z jednej strony istota ograniczenia handlu w niedzielę, z drugiej nieubłagane wymogi logistyki
Zakaz handlu w niedzielę nie przyniósł, wbrew przewidywaniom, żadnej większej katastrofy. Wielkie sieci handlowe bardzo szybko zaadaptowały się do nowych realiów. Część postanowiła zaadaptować się do nowego prawa, na przykład, korzystając z uprawnień przysługujących placówkom pocztowym. Inne wpadły na pomysł przekonania klientów do wybrania się na zakupy w inny dzień, na przykład w sobotę.
Pracownicy niby dostali dzień wolnego, ale w praktyce często zmieniały im się godziny pracy w sobotę i w poniedziałek. Z punktu widzenia hipermarketów i dyskontów to właściwie zrozumiałe. Najpierw trzeba przygotować sklep do całodobowego zamknięcia, później zaś do ponownego otwarcia. Na przykład usuwanie z półek przeterminowanych towarów, czy wykładanie towaru odebranego od dostawców zanim klienci przyjdą do klepu, trzeba przyznać, nie odbywa się w ułamku sekundy. W sobotę pracownicy muszą często pracować do późnych godzin nocnych, w poniedziałek zaś zaczynają pracę niemalże po wybiciu północy dnia poprzedniego. Wolna niedziela w takiej sytuacji służy bardziej odsypianiu, niż na przykład spędzania czasu z rodziną.
Jak się łatwo domyślić, taki obrót sprawy nie spodobał się związkowcom. Przecież zupełnie o coś innego chodziło, kiedy postulowano wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę! Odpowiedzią miał być zakaz handlu w sobotę i w poniedziałek. Nie całe, oczywiście. Mowa była o rozszerzeniu doby pracowniczej w taki sposób, by zagwarantować pracownikom należyty odpoczynek. Proponowany zakaz miał w związku z tym objąć jedynie sobotni wieczór oraz poniedziałkowy świt. Sęk w tym, że jak donosi portal Money.pl, o ile strona rządowa jest jak najbardziej zainteresowana wyeliminowaniem możliwości obejścia prawa, o tyle zakaz handlu w sobotę i poniedziałek jej nie interesuje.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Solidarność chce wprowadzić zakaz handlu w sobotę i poniedziałek, Ministerstwo jest temu przeciwne
W Sejmie znajduje się projekt zmian w ustawie o ograniczeniu handlu w niedzielę. Co prawda jest to niby projekt poselski, jednak w praktyce sprzeciw Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej przeciwko wydłużaniu doby pracowniczej wystarczył, by żadne takie rozwiązanie się w nim nie znalazło. "Solidarność" jednak zapowiada dalszą walkę o to, by częściowy zakaz handlu w sobotę i poniedziałek stał się faktem. Czy jest to realne? Ciężko powiedzieć. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości zmieniał swoje plany po myśli związków zawodowych. NSZZ "Solidarność" jest w końcu ważnym sojusznikiem obecnej partii rządzącej.
Warto przy tym zauważyć, że w obecnej kadencji Sejmu wykorzystywanie "projektów poselskich", by ominąć wymagania związane z konsultacjami społecznymi i przyspieszyć drogę legislacyjną, zdarza się bardzo często. Ten fakt związkowcy również odnotowali i również tej praktyce w tym przypadku są przeciwni. Tym razem ci reprezentującą drugą stronę barykady, zrzeszeni w Związku Pracodawców i Przedsiębiorców. Nie widzą oni żadnego racjonalnego uzasadnienia dla błyskawicznego sposobu procedowania projektu. Ich zdaniem projekt w szczególności może uderzyć w drobnych franczyzobiorców takich sieci, jak na przykład Żabka.
Projekt zmian w ustawie o ograniczeniu handlu w niedzielę w szczególności uderzy we franczyzobiorców prowadzących małe sklepy
Związek Pracodawców i Przedsiębiorców w tym względzie się nie myli. Proponowane zmiany w ustawie o ograniczeniu handlu w niedzielę, jak podaje infor.pl, przede wszystkim ograniczają wyłączenie pod zakazu handlu w niedzielę placówek pocztowych. Założeniem pomysłodawców projektu jest, by mogły się z niego cieszyć jedynie "typowe placówki pocztowe", które może i prowadzą działalność handlową, ale wyłącznie jako dodatek do usług pocztowych. Warto zauważyć, że dość intensywną działalność handlową prowadzi od lat także Poczta Polska.
Następną zmianą jest wskazanie w ustawie kręgu osób, które mogą udzielać pomocy właścicielowi danego sklepu w niedzielę. Ograniczać się on ma do małżonka, dzieci własnych, dzieci małżonka, dzieci przysposobionych, rodziców, macochy i ojczyma. W dalszej kolejności wyeliminowano z katalogu wyłączeń placówki, których przeważająca część działalności polega na handlu tytoniem. W zamian rozszerzono nieco definicję placówek prowadzących handel maszynami rolniczymi i częściami do nich o materiały eksploatacyjne oraz te używane w codziennej pracy rolniczej.