Do Sejmu wpłynął projekt ustawy, który miałby ustanowić w tym roku zakaz handlu w Wigilię. Ściślej mówiąc: niedziela handlowa przypadająca w tym dniu zostałaby przeniesiona na 10 grudnia. Ustępujący rząd pomyślał nawet o tym, żeby na 10 grudnia przenieść także wigilijne ograniczenia zakupów do godziny 14:00. Na szczęście istnieje szansa, że ze zmiany przepisów nic nie będzie.
Ustępująca władza postanowiła rzutem na taśmę namieszać w grudniowych niedzielach handlowych
Nigdy nie ukrywałem, że jestem zaciekłym przeciwnikiem obowiązującym ograniczeniom w niedzielnym handlu, więc chyba nikogo nie zdziwią słowa krytyki pod adresem najnowszego pomysłu ustępującego rządu. Ekipa Mateusza Morawieckiego wymyśliła sobie w tym roku zakaz handlu w Wigilię. Stosowny projekt ustawy trafił nawet do Sejmu. Założenie jest stosunkowo proste: niedziela handlowa przypadająca na 24 grudnia zostanie przeniesiona w całości na dzień 10 grudnia. Zastanawiam się teraz, dlaczego właściwie nowy Sejm miałby uchwalić takie przepisy. Przecież to zupełnie nowy poziom absurdu i głupoty.
Tym razem nie chcę się jakoś bardzo pastwić nad samym zakazem handlu w niedzielę jako takim. Nie bez powodu zaznaczyłem z góry swoje jednoznacznie negatywne zdanie na jego temat. Warto jednak wspomnieć, że nie jestem wcale odosobniony w swoim osądzie. Mam na myśli partie Paktu Senackiego, które stworzą nowy rząd, jak tylko zakończymy tragikomedię z poszukiwaniem koalicjantów przez Mateusza Morawieckiego.
Koalicja Obywatelska w swoich słynnych 100 konkretach zawarła pod numerem 21 postulat całkowitej likwidacji ograniczeń. W zamian oferuje zapewnienie pracownikom dwóch wolnych weekendów w miesiącu i podwójnej pensji za pracę w niedziele. Trzecia droga wolałaby kompromis w postaci dwóch niedziel handlowych w miesiącu. Lewica z kolei domaga się 2,5 razy wyższego wynagrodzenia za pracę w niedzielę, święta oraz dni ustawowo wolne od pracy. Chce również dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla wszystkich pracowników, a nie tylko zatrudnionych w handlu.
Można się więc spodziewać, że zakaz handlu w Wigilię wcale nie musi uzyskać aprobaty nowej większości parlamentarnej. Zwłaszcza że ustępujący rząd przygotował projekt, najdelikatniej rzecz ujmując, bardzo dziwny. Cóż bowiem znaczy wspomniane wyżej „przeniesienie w całości” niedzieli handlowej z 24 na 10 grudnia? Odpowiedź tkwi w przepisach obowiązującej ustawy o ograniczeniach w handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni.
Obowiązujące przepisy jak najbardziej uwzględniają Wigilię przypadającą w niedzielę
Kluczowe są tutaj te „niektóre inne dni”. Tak się bowiem składa, że ustawodawca ograniczył handel nie tylko w niedziele. Wigilia świąt Bożego Narodzenia to szczególny przypadek uwzględniony w art. 8 ustawy. Przy okazji znajdziemy w nim jasny dowód, że autorzy obostrzeń zdawali sobie sprawę z tego, że Wigilia może przypadać także w niedzielę.
1. W dniu 24 grudnia i w sobotę bezpośrednio poprzedzającą pierwszy dzień Wielkiej Nocy w placówkach handlowych:
1) handel oraz wykonywanie czynności związanych z handlem,
2) powierzanie pracownikowi lub zatrudnionemu wykonywania pracy w handlu oraz wykonywania czynności związanych z handlem
– po godzinie 1400 są zakazane, z wyjątkiem przypadków określonych w art. 6.2. Jeżeli dzień 24 grudnia przypada w niedzielę przepis ust. 1 stosuje się.
To właśnie z przepisów ust. 1 wynika ten osobliwy pomysł, by 10 grudnia sklepy były czynne maksymalnie do godziny 14:00. Ekipa Mateusza Morawieckiego najwyraźniej doszła do wniosku, że zakaz handlu w Wigilię nie będzie dostatecznie upierdliwy dla konsumentów. Żeby dodatkowo pogorszyć sytuację, stwierdzili, że liczba godzin handlowych w roku ma się zgadzać. W związku z tym 10 grudnia miałby być traktowany jak Wigilia, choć specjalnie przesuwamy na ten dzień niedzielę handlową, by jednak nie przypadała na Wigilię. Sensu czy logiki w tym sposobie rozumowania trudno się doszukiwać.
Warto się jednak zastanowić nad tym, dlaczego właściwie zakaz handlu w Wigilię nie został wprowadzony od razu. Nawet rząd PiS zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to dzień świąteczny. Większość Polaków normalnie pracuje w Wigilie. Niektórzy nawet na ostatnią chwilę dokupują produkty, których im zabrakło. Ograniczenie do godziny 14:00 w tym kontekście jest nawet rozsądne. Zgodnie z polską tradycją, wieczorem zasiadamy do wieczerzy wigilijnej, która stanowi mimo wszystko bardzo ważny element świętowania Bożego Narodzenia. Całkowity zakaz wydaje się jednak pójściem o krok za daleko.
Zakaz handlu w Wigilię trzeba by przyjąć praktycznie natychmiast, by w ogóle zdążył wejść w życie
Nawet jeśli uważacie, że zakaz handlu w Wigilię powinien zostać wprowadzony, to i tak chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt problemu. Otóż przejście przez projekt całej drogi legislacyjnej na czas jest dość mało prawdopodobne. Obydwie izby parlamentu musiałyby się bardzo pospieszyć. W końcu Wigilia przypada praktycznie za miesiąc.
Zacznijmy od tego, że następny dzień posiedzenia Sejmu przypada na 28 listopada. Projekt jest obecnie po pierwszym czytaniu. Marszałek Szymon Hołownia zadeklarował w trakcie czwartkowej konferencji prasowej, że drugie czytanie nastąpi właśnie tego dnia. Senat zbierze się 29 i 30 listopada. W tym przypadku chyba nikt się nie spodziewa weta albo skierowania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Rządzący nigdy nie zaprzątali sobie specjalnie głowy kwestią vacatio legis. Zakaz handlu w Wigilię mógłby więc zostać uchwalony na czas.
Co jednak jeśli tak się nie stanie? Projekt może w końcu wrócić do prac w komisjach i doczekać się trzeciego czytania. Równie priorytetowo nie musi go przecież traktować Senat. Załóżmy jednak, że parlamentarzyści zdążą i nowe przepisy zostaną uchwalone w ostatniej chwili. Czy przypadkiem nie kłóci się to z deklaracją niezaskakiwania przedsiębiorców zmianami dotyczącego ich prawa z dnia na dzień? Pakt Senacki wpisał ją nawet do umowy koalicyjnej. Vacatio legis miało znowu stać się czymś, co chroni obywateli przed zbytnią fantazją ustawodawcy oraz legislacyjną biegunką.
Akceptując zakaz handlu w Wigilię, nowa większość parlamentarna złamałaby kilka swoich obietnic naraz. Należy przy tym przypomnieć, że zdecydowana większość wyborców dotychczasowej opozycji jest za zupełną likwidacją ograniczeń w niedzielnym handlu. Zachowanie ich przedstawicieli będzie więc dobrą okazją do sprawdzenia ich wiarygodności. Pozostaje więc pytanie: dlaczego rząd PiS nie wprowadził wigilijnego zakazu, kiedy miał jeszcze taką możliwość? Kalendarz na rok 2023 nie stanowił przecież jakiejś wiedzy tajemnej. Teraz mogliby już dać wszystkim spokój.