Partnerzy serwisu:
Gospodarka Państwo

Zakaz handlu w niedzielę: niedogodność dla konsumentów, katastrofa dla przedsiębiorców i kompletny brak sensu

Rafał Chabasiński
17.04.2023
Zakaz handlu w niedzielę: niedogodność dla konsumentów, katastrofa dla przedsiębiorców i kompletny brak sensu

W Polsce wolność gospodarczą można ograniczać tylko w drodze ustawy i wyłącznie ze względu na ważny interes społeczny. Jakby tego było mało, ograniczanie konstytucyjnych praw i wolności muszą mieć charakter proporcjonalny. Jak się do tych kryteriów ma sens zakazu handlu w niedzielę? Ograniczono wolność działalności gospodarczą, nie osiągając tak naprawdę niczego.

Trudno o bardziej jaskrawy przykład ograniczania wolności działalności gospodarczej w Polsce niż zakaz handlu w niedzielę

Polska bywa w kwestiach gospodarczych krajem pełnym paradoksów. Niby obowiązująca konstytucja gwarantuje wolność działalności gospodarczej, ale w praktyce niewiele stoi na przeszkodzie, by ustawodawca ograniczył ją pod byle pretekstem. Na nic zdaje się przy tym konstytucyjna zasada proporcjonalności obejmująca ograniczanie gwarantowanych przez ustawę zasadniczą praw i wolności. Trudno przy tym o lepszy przykład niż zakaz handlu w niedzielę.

Teoretycznie konstytucyjne prawa i wolności można ograniczyć w drodze ustawy. Trzeba jednak spełnić dwa kryteria wymienione w art. 31 ustawy zasadniczej. Ograniczenie musi być konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Dodatkowo nie można w ten sposób naruszać istoty danego prawa lub wolności. Dodatkowo samą wolność działalności gospodarczej można ograniczać tylko ze względu na ważny interes publiczny.

Jak się ma do tego zakaz handlu w niedzielę? Wprowadzono go na wyraźne żądanie związkowców z „Solidarności” przy wsparciu polityków Zjednoczonej Prawicy. Za jego utrzymaniem opowiada się Kościół. Polacy mają zdanie nieco bardziej niechętne. Pewien sondaż z września 2021 r. sugeruje, że za zniesieniem zakazu opowiada się nawet 54,9 proc. obywateli. Przeciwnego zdania jest 35,8 proc. respondentów. Sprawa dzieli więc społeczeństwo w bardzo podobnych proporcjach, co sprawy polityczne jako takie.

Jak rządzący tłumaczą dzisiaj sens zakazu handlu w niedzielę? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy na portalu gov.pl.

Ograniczenie handlu w niedziele jest ważnym społecznie zagadnieniem. Może prowadzić do wzmocnienia więzi społecznych, szczególnie rodzinnych. Wśród osób zatrudnionych w handlu istotną grupę stanowią kobiety-matki, a niedziela to często najbardziej dogodny moment na spędzenie czasu z dziećmi i rodziną. Wolna od pracy niedziela daje wszystkim członkom rodziny możliwość wspólnego odpoczynku i przywraca jej pierwotny sens związany ze świętowaniem tego dnia.

Jeżeli sens zakazu handlu w niedzielę to ochrona dni wolnych pracowników, to dlaczego ustawodawca nie skupił się właśnie na nich?

W przytoczonym wyżej fragmencie dość łatwo doszukać się jakichś zalążków ważnego interesu społecznego. Wystarczy dosłownie odrobina dobrej woli. Co jednak z kryterium konieczności w demokratycznym państwie i nienaruszania istoty wolności działalności gospodarczej sklepów zamykanych z woli ustawodawcy? Tutaj sprawy przybierają zauważalnie gorszy obrót.

Podstawowym argumentem za wprowadzeniem zakazu handlu w niedzielę była konieczność zapewnienia pracownikom sieci handlowych tego jednego dnia wolnego w tygodniu. Rzeczywiście, wcześniej zdarzało się, że musieli oni pracować w niedzielę. Co więcej, przytrafiały się także nadużycia w postaci pracodawców, którzy oczekiwali od swoich pracowników świadczenia pracy w każdą niedzielę. Nie po to ustawodawca ustanawia dni wolne od pracy, by jakaś branża sobie ten nakaz ignorowała. Ochrona wolności i praw innych osób jak się patrzy.

Problem w tym, że zakaz handlu w niedzielę wcale nie był wcale konieczny do zapewnienia pracownikom wolnych niedziel. Zarówno eksperci, jak i politycy oraz przedstawiciele innych niż „Solidarność” związków zawodowych, sugerują, że ten sam efekt można było osiągnąć w prostszy sposób. Wystarczyło bowiem ustawowo zagwarantować pracownikom indywidualnie, powiedzmy, dwie niedziele wolne w miesiącu. Można było również nakazać wypłacanie dużo wyższych wynagrodzeń za płacę w niedziele, uwzględniając umowy cywilnoprawne czy samozatrudnienie.

To pracodawcy musieliby wówczas organizować swoją działalność w taki sposób, by zapewnić klientom obsługę w niedziele. Równocześnie konsumenci mieliby normalny dostęp do zakupów a pracownicy albo wolne, albo zauważalnie więcej pieniędzy. W ten sposób zyskiwaliby wszyscy, których zdanie powinno mieć w tej konkretnej sprawie znaczenie.

Zakaz handlu w niedzielę to kolejny gwóźdź do trumny dla małych rodzinnych sklepików

Niektórzy politycy obozu rządzącego starali się sugerować, że sens zakazu handlu w niedzielę to także ochrona „małych rodzinnych sklepików” przed konkurencją ze strony sieci dyskontów i supermarketów. Zakaz pozwala w końcu właścicielowi samemu stanąć za ladą. Zresztą, w uzasadnieniu projektu ustawy wprowadzającej obostrzenie znajdziemy sformułowania w rodzaju „przewaga sklepów wielkopowierzchniowych o kapitale zagranicznym nad placówkami rodzimymi spowodowała znaczną deregulację usług handlowych”

Z tym argumentem mam dwa podstawowe problemy. Przede wszystkim, powinniśmy się zastanowić nad tym, czy taka ingerencja w wolny rynek była w ogóle uprawniona. Nie da się ukryć, że konsumenci nie bez powodu wybierają zakupy w większych sklepach. Małe sklepy to zazwyczaj gorszy wybór towarów i wyższe ceny. Odcinając Polakom dostęp do części sprzedawców w niedzielę, ustawodawca sprawił, że muszą oni wybierać mniej korzystne oferty. Tym samym po prostu na tym tracą.

Kolejny problem to rzeczywisty wpływ zakazu handlu w niedzielę na branżę handlową. Jeżeli ktoś myśli, że przyniósł on odrodzenie małych rodzinnych sklepików, to jest w błędzie. Tego typu przedsiębiorstwa w ostatnich latach padają całymi tysiącami. W 2022 roku zlikwidowano 4 tysiące małych sklepów, kolejne prawie 10 tysięcy zawiesiło działalność. Powody są oczywiście różne. Mamy w końcu kryzys inflacyjny i wzrost kosztów prowadzenia praktycznie każdej działalności gospodarczej. Okazuje się jednak, że nie każdy sklep da się skutecznie obsługiwać w pojedynkę.

Co więcej, zakaz sprawił, że Polacy rzeczywiście rzadziej robią zakupy w niedzielę. Jeśli już to robią, to wcale nie muszą wybierać osiedlowych sklepików, które tak bardzo chciał chronić ustawodawca. Duże sieci, korzystając z przewagi w postaci zaplecza finansowego, know-how i skali działalności, mogą sobie pozwolić na kombinowanie, jak by tu stale uszczelniany zakaz obejść. Wszyscy z pewnością pamiętamy placówki pocztowe. Teraz modna jest pełna automatyzacja sprzedaży.

Warto także wspomnieć, że najmniejsi gracze mają dodatkowy impuls do zrzeszania się w sieciach franczyzowych, takich jak Żabka czy Lewiatan.

Zakaz handlu w niedzielę jest nieuzasadnioną ingerencją państwa w konstytucyjną wolność działalności gospodarczej

Sens zakazu handlu w niedzielę ginie także w zderzeniu ze sprzedażą online. Jest ona wyłączona spod rygorów ustawy. W tym konkretnym przypadku nie mogło być inaczej. Państwo nie jest w końcu, na szczęście, w stanie skutecznie zablokować sprzedawania towarów przez Internet w niedziele. Może i rządzący troszczą się o „kobiety-matki” pracujące na kasie, ale mają już w nosie kurierów, magazynierów, ochroniarzy i innych pracowników branż, które z powodzeniem mogą zastąpić tradycyjny handel.

Momentami ocieramy się wręcz o granicę absurdu. Polacy nie mogą kupić sobie lodówki w sklepie stacjonarnym pewnej znanej sieci sprzedającej sprzęt gospodarstwa domowego i elektronikę. Może jednak zamówić tę samą lodówkę w e-sklepie tej samej sieci. Dzięki usługom w rodzaju „dostawa jutro” może ją nawet otrzymać właśnie w niedzielę. Siódmego dnia tygodnia z powodzeniem funkcjonują także startupy oferujące usługi typu q-commerce.

Powyższe przykłady dobitnie pokazują, że zakaz handlu w niedzielę nie służy żadnemu namacalnemu dobru. Tym samym trudno mówić o jakiejkolwiek konieczności jego wprowadzenia, a więc możemy go śmiało uznać za nieuzasadnione ograniczenie wolności działalności gospodarczej w Polsce. To jednak nie koniec, bo wypadałoby się jeszcze odnieść do tych rzeczy, o których ustawodawca stara się nie mówić wprost. Prawdziwy sens zakazu handlu w niedzielę kryje się za stwierdzeniem „przywraca jej pierwotny sens związany ze świętowaniem tego dnia”.

Nie da się ukryć, że obecna partia rządząca jest silnie związana z Kościołem, podobnie zresztą jak NSZZ „Solidarność”. Równocześnie jednak nie każdy sprzedawca i nie każdy pracownik musi podzielać te same wartości. Prawdę mówiąc, nie każdy Polak deklarujący się jako katolik automatycznie zgadza się ze wszystkimi nakazami czy sugestiami płynącymi od Kościoła.

Czy państwo, konstytucyjnie „zachowujące bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych”, powinno aktywnie stawać po stronie jednego poglądu w obrębie jednego wyznania? Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna.

fundacja wolności gospodarczejArtykuł stanowi część cyklu „Wolność Gospodarcza„, prowadzonego na łamach Bezprawnika w ramach projektu komercyjnego realizowanego z Fundacją Wolności Gospodarczej. To założona w 2021 roku fundacja, której filarami jest liberalizm gospodarczy, nowoczesna edukacja, członkostwo Polski w Unii Europejskiej i państwo prawa. Więcej o działalności i bieżących wydarzeniach możecie przeczytać na łamach tej strony internetowej.