Trudne czasy wymagają nowych superbohaterów. Ja zaliczam do niego burmistrza miasta Chiclayo w Peru, który wparował do firmy gdzie pracownicy nie mogli pracować zdalnie, a w dodatku nie zapewniono im żadnych zabezpieczeń, i ją po prostu zamknął. Zamknięcie firmy z powodu koronawirusa to oczywiście środek ostateczny, ale taki wybuchowy burmistrz przydałby się też czasami w Polsce.
Zamknięcie firmy z powodu koronawirusa – tak było w Peru
Marco Gasco to burmistrz peruwiańskiego Chiclayo. Jak w środę relacjonowały Fakty TVN, gdy podczas inspekcji jednej z firm okazało się, że nie wprowadzono tam żadnych środków ostrożności, burmistrz miasta zareagował tak:
Narażacie tu życie ponad dwóch tysięcy osób. Życie ich rodzin, ich dzieci. Jesteś prezesem a zachowujesz się jak klaun. Kompletny idiota, który nie wie co się dzieje. Zamykamy tę firmę!
…mówił Gasco głupkowato uśmiechającemu się szefowi firmy. A jak ona wyglądała? Niestety, jak wiele innych open-space`ów, jakie również teraz można spotkać w Polsce. Pracownicy siedzieli fotel w fotel, bez maseczek ani rękawiczek. Zakład wyglądał na typowy call center.
Również wielu polskich pracodawców popełnia taki błąd
Oczywiście w Polsce burmistrzowie nie mają kompetencji by zrobić to, co zrobił pan Gasco. Musimy zdawać się na zdrowy rozsądek pracodawców. Duża część z nich postępuje odpowiedzialnie i jeśli tylko może, wysyła swoich pracowników na pracę zdalną z domu. Są jednak przypadki, w których – pomimo możliwości pracy zdalnej – pracownicy muszą przychodzić do pracy, bo szef na przykład uważa że w domu pracowaliby mniej efektywnie.
Kilka takich przypadków podała 16 marca aktywistka Maja Staśko, do której pisały osoby z różnych zakładów pracy. Na przykład:
Pracuję w banku jako kasjer-doradca. Odziały nie będą zamknięte, pracujemy normalnie. Do piątku nie dotarły do nas żele antybakteryjne. Mieliśmy resztki własnych. Nie ma żadnych szyb ochronnych, po prostu siedzimy przy jednej stronie biurka, klient po drugiej. Klientów od środy jest więcej niż zwykle, osoby chore, takie, które wróciły z zagranicy.
…albo…
Operator komórkowy – pracownicy wszystkich galerii musza przyjść do pracy. Informacja poufna, która szła jednie podczas rozmów telefonicznych, tak aby nie pozostał ślad – bo ważna jest realizacja planów sprzedażowych. Po południu na swojej stronie podali, ze pracownicy posiadają środki dezynfekujące (jest Octanisept sic!) i że wszystkie punkty będą czynne.
…czy też:
Infolinia to dramat. W firmie, w której potwierdzono, że jeden z pracowników jest chory, nadal działa infolinia – gigantyczny open space i prawie 200 ludzi! Nie ograniczono godzin ani operacji, a pracownicy na telekonferencji zostali poinformowani, że najważniejsza jest… ciągłość obsługi i sprzedaż! Kierownictwo siedzi w domu.
Szczególnie ta ostatnia sytuacja bardzo przypomina tą, która miała miejsce w Peru. Z tym że u nas pracownicy są bezbronni. Mają tylko dwa wyjścia – stosować się albo zrezygnować z pracy…
Zdrowy rozsądek w dzisiejszych czasach bezcenny
Do wielu pracodawców wciąż nie dociera, że praca zdalna może być dużo bardziej efektywna niż siedzenie w tłoku w dużym pomieszczeniu. Szczególnie teraz, gdy dochodzi do tego stres związany z możliwością zarażenia się koronawirusem od kogokolwiek. W pełni rozumiem jeśli firma nie byłaby w stanie funkcjonować bez chociaż części pracowników działających na miejscu. Ale dobrze wiemy, że często to zła wola albo lenistwo szefa naraża ludzi na niebezpieczeństwo. Pracodawcy – to do was! Opamiętajcie się!