Szef KPRM tłumaczy się z chaosu szczepionkowego. Twierdzi, że uruchomienie zapisów było planowane, ale zawinił system

Codzienne Zdrowie Dołącz do dyskusji (345)
Szef KPRM tłumaczy się z chaosu szczepionkowego. Twierdzi, że uruchomienie zapisów było planowane, ale zawinił system

W nocy uruchomiono zapisy na szczepienia przeciwko COVID-19 dla grupy 40-59 lat. Najpierw minister Dworczyk twierdził, że było to działanie celowe, później – że to wina systemu i jego „usterka”. Strona Internetowego Konta Pacjenta przestała działać, a szef KPRM poinformował, że zapisy zostały wstrzymane. Chaos komunikacyjny był tak duży, że rząd zdecydował się na zwołanie specjalnej konferencji prasowej w tej sprawie. 

Zapisy na terminy szczepienia dla grupy 40+ ruszyły w nocy bez żadnej zapowiedzi – opisuje na naszych łamach Maciek Bąk. E-skierowania miały zostać wystawione automatycznie dla tych, którzy jeszcze w styczniu potwierdzali (poprzez wypełnienie specjalnego formularza) swoją gotowość do przyjęcia szczepionki.

Mogłoby się wydawać, że to nieśmieszny primaaprilisowy żart, ale rano rządowe konto Szczepimy się na Twitterze potwierdziło jednak, że zapisy na szczepienia dla grupy 40-59 lat faktycznie wystartowały. Poskutkowało to tym, że część czterdziestolatków otrzymało terminy na szczepienie jeszcze w kwietniu.

Z komunikatu wynikało, że taka decyzja została podjęta ze względu na to, że „zapisy osób 60+ zwolniły”. Wydawało się zatem, że jest to ze strony rządu działanie celowe. Potwierdzał to też rano szef KPRM Michał Dworczyk w rozmowie na antenie RMF FM.

Wystarczyły jednak dwie godziny, by Michał Dworczyk… zmienił zdanie. Twierdził, że to, że np. czterdziestolatkowie otrzymali terminy jeszcze na kwiecień, było „usterką systemu”, bo terminy dla tych osób miały być wyznaczone w drugiej połowie maja. W związku z tym system e-Pacjent został wyłączony, a rejestracja na konkretny termin – czasowo uniemożliwiona. Jak twierdzi szef KPRM, kiedy „błąd” zostanie naprawiony, a konsultanci będą dzwonić do osób z e-skierowaniami wystawionymi w nocy by ustalić nowy, późniejszy termin szczepienia. Tym samym czterdziestolatkowie nie zaszczepią się w kwietniu, przed osobami starszymi.

Teoretycznie szef KPRM tłumaczy, że błąd nie dotyczy samego uruchomienia systemu zapisów na terminy szczepień dla grupy 40-59 lat, a tego, że te osoby mogły zapisać się na terminy kwietniowe – a nie w drugiej połowie maja. Zagadkowe jest jednak to, że z informacji dziennikarzy RMF FM wynika, że premier i minister zdrowia mieli w ogóle nie wiedzieć o uruchomieniu zapisów dla młodszych osób. Miała to być tym samym samowolna decyzja szefa KPRM.

Zapisy na szczepienia dla grupy 40-59 lat: wyjaśnienia Michała Dworczyka

Michał Dworczyk na samym początku konferencji prasowej potwierdził informację, którą przedstawiał rano – czyli spadek zainteresowania szczepieniami wśród kolejnych roczników, które – zgodnie z programem szczepień – mogą się rejestrować. Oprócz tego zwiększone mają zostać dostawy szczepionek, przez co zwiększa się liczba wolnych terminów na szczepienia w kwietniu i maju. Łącznie ma ich być (na kwiecień i maj) – 2,3 mln. Stąd – decyzja o uruchomieniu zapisów na szczepienia dla grupy 40-59 lat, ale tylko dla tych osób, które zadeklarowały wcześniej gotowość do szczepienia (ok. 680 tys. osób). Jak twierdzi szef KPRM, pierwotnie czterdziestolatkowie mieli być umawiani na połowę i drugą połowę maja. Ze względu na „błąd systemu” tak się jednak nie stało, w związku z czym ich kwietniowe terminy zostaną anulowane. Jutro konsultanci mają dzwonić do tych osób i proponować im terminy majowe.

Szef KPRM tłumaczył również, że coraz częściej może zdarzać się, że szczepienia różnych grup wiekowych będą się na siebie nakładać.

Michał Dworczyk przeprosił za błąd systemu i chaos komunikacyjny.

Aktualizacja:

Jak się okazało – po pytaniach zadanych przez dziennikarzy – premier i minister zdrowia mieli nie wiedzieć o uruchomieniu dodatkowych zapisów dla grupy 40-59 lat. Jak twierdzi Michał Dworczyk, „premier nie o każdym szczególe jest informowany” i „na tym polega podział kompetencji”. Z kolei w przypadku ministra zdrowia „opóźnienie w informacji” miało wynikać z tego, że ministra nie było wczoraj na posiedzeniu sztabu kryzysowego.