Kilka lat temu popełniłam na łamach Bezprawnika trochę satyryczny artykuł Jak żyć z pomocy socjalnej w Polsce. Oczywiście założenia były mocno wyolbrzymione, jednak w dużej mierze pozostają nadal aktualne. Jest w Polsce spore grono osób, które w zasadzie żyją z pomocy socjalnej. Z drugiej strony jest również spora grupa osób, do której pomoc nie trafia, a powinna.
Czy pomoc społeczna jest potrzebna?
Pomoc socjalna w Polsce jest dość ciekawą instytucją, ponieważ od kilku lat zdarza mi się pracować z beneficjentami pomocy, widzę jej wszystkie niedociągnięcia i niecelowość wydawania środków. Oczywiście nie neguję całkowicie sensu jej przyznawania. Obwiniam jedynie system, który powoduje, że niektóre młode i zdolne do pracy osoby żyją dzięki świadczeniom całkiem wygodnie, a starsze i schorowane dzielą przysłowiową zapałkę na czworo. Oczywiście oprócz absurdalnych rozwiązań prawnych, system w mojej opinii zawodzi przede wszystkim na najniższych szczeblach. Pomoc socjalna w Polsce nie powinna być jednostką urzędniczą, przyznającą wypłaty zasiłków według ustawy, a według potrzeby. Życie pisze w końcu nieskończenie wiele scenariuszy, których żadne przepisy nie są w stanie przewidzieć.
Dobrze zarabiać jak na osobę niepracującą
Jak więc dostać pomoc socjalną w Polsce w 2023 roku? Gratyfikacja należy się przede wszystkim osobom posiadającym dzieci. Najwięcej dostanie matka wychowująca dzieci samotnie. Sięgając po przykład z życia wzięty – dwudziestokilkulatka bez wykształcenia i doświadczenia zawodowego, z dwójką dzieci, może miesięcznie otrzymać około 3500 zł. Jak?
Zaczynamy od 500 plus, które w sumie daje nam 1000 zł miesięcznie. Jeżeli drugie dziecko ma od 12 do 35 miesięcy, rodzic może otrzymać dodatkowo 1000 zł miesięcznie. Daje nam to 2 tys. zł. Do tego możemy doliczyć alimenty z Funduszu Alimentacyjnego w wysokości 500 zł miesięcznie i bardzo szybko uzbiera się 3 tys. zł. Rodzic otrzymuje również zasiłek rodzinny wynoszący w zależności od wieku dziecka od 95 do 124 zł. W sumie 219 zł. Samotna matka może liczyć również na mieszkanie socjalne lub komunalne z bardzo niskimi opłatami. Czy takie pieniądze powinny być przyznawane? W normalnym państwie w pewnych sytuacjach na pewno. Jednak chyba każdemu zapali się w głowie czerwona lampka, gdy na pytanie o podjęcie pracy lub plany zawodowe ta przykładowa matka otworzy oczy ze zdziwienia.
Gdzieś na drugim biegunie mam przed oczami wielu emerytów, którzy żyją za najniższą emeryturę po przepracowaniu wielu lat pracy i w obecnej sytuacji, nawet uwzględniając trzynastą i czternastą emeryturę, nadal nie stać ich na wykupienie całej recepty i kupienie dobrej jakości jedzenia. Na zasiłki celowe z opieki społecznej się nie łapią, ponieważ są „za bogaci”. Podobnie jak na pomoc celową, na którą nigdy w takich sytuacjach nie ma pieniędzy. Są to realne przykłady, z którymi spotkałam się osobiście, które pokazują ułomność sytemu i ślepy wymiar przepisów.
Pomoc społeczna nie trafia do potrzebujących
Kto ponosi winę za taką sytuacją? Tak naprawdę winnych jest wielu. Z jednej strony są to idiotycznie skonstruowane przepisy, z drugiej brak wykwalifikowanej kadry. Winni są też sami beneficjenci i lata zaniedbań, które doprowadziły do zjawiska, które można określić uzależnieniem od zasiłków. Od lat wielu ekspertów ostrzega, że wysokość zasiłków powinna być zdecydowanie niższa niż minimalna płaca. Wysoka pomoc dezaktywuje beneficjenta i prowadzi do myślenia: po co pracować, skoro podobne pieniądze dostanę, nic nie robiąc. Jest to zjawisko określane jako koszt utraconej korzyści.
Nie ma się co oszukiwać, pokolenie beneficjentów uzależnionych od zasiłków wychowa następne pokolenie beneficjentów. Dzieci wynoszą wzorce z domu, rolą systemu powinno być więc skupienie się na wyrwaniu ich z toksycznego środowiska i pokazaniu wartości pracy. Trudno taką rolę przypisać świadczeniu 500 plus, które oprócz pełnienia środków np. na spłatę rat kredytu, stworzyło nowe zjawisko — pokolenia z utrwalonym przekonaniem, że im się należy. Nie wspominając o wzbudzeniu społecznej niechęci do tzw. „rodzin 500 plus” i negatywnego nastawienia do posiadania dzieci.
I właśnie tutaj powinna być praca dla pracowników pomocy społecznej. Są to w końcu osoby z kierunkowym wykształceniem posiadające (przynajmniej w teorii) wiedzę i narzędzia do zaktywizowania takich osób. Niestety obecnie ich rola została sprowadzona do roli urzędnika wypełniającego kwestionariusze. Nie są rozliczanie z wykonanej pracy ani ilości wydatkowanych pieniędzy. Zamiast pracy w terenie, w domach rodzin z dysfunkcjami, wypełniają kolejne kwestionariusze diagnozujące sytuację dochodową, rodzinną i majątkową osób ubiegających się o pomoc – coś, co w praktyce ma być podkładką do wypłacenia pieniędzy. Trudno być jednak zmotywowanym do pracy, jeżeli beneficjenci otrzymują niejednokrotnie „wynagrodzenie” wyższe niż sami urzędnicy.