W życiu każdego pracownika przychodzi taki moment, kiedy dochodzi do wniosku, że praca niszczy jego życie. Zmęczenie w pracy to bardzo znaczące powody, dla których warto rozważyć alternatywne ścieżki kariery. Na szczęście żyjemy w państwie, które coraz częściej wychodzi nam naprzeciw i ma na uwadze wszystkich tych, którym nie chce się pracować. W końcu, kto może ich lepiej zrozumieć niż ustawodawca?
Jak żyć z socjala?
Brakuje mi na jedzenie, ubrania, opłaty? Żaden problem – ktoś za mnie zapłaci. Nie chcę iść do pracy? Spokojnie, nie muszę, w końcu nie wszyscy się nadają. Później dostanę darmowego lekarza, prawnika, psychologa, a czasem listę zakupów i generalnie osobę, która ogarnie całe moje życie. Ba, nawet zaplanuje, na co wydam pieniądze. Raj? Nie, Polska. Witajcie! A teraz krótki poradnik jak żyć z socjala i zamieszkać w raju.
Znane powiedzenie mówi: ciężko jest łatwo żyć. Jak się jednak okazuje, ta stara prawda może być mniej prawdziwa niż sądzimy. Otóż żyć jest łatwo. A najłatwiej na koszt państwa. W końcu szlachta nie pracuje. Jak to zrobić?
Pierwszym krokiem jest oczywiście zaprzestanie pracy zawodowej. Składamy wypowiedzenie i carpe diem. Idziemy do pobliskiego urzędu pracy, a później GOPS-u albo MOPS-u. Tam czekają na nas urzędniczki, które – mówiąc oględnie – grzeją d…ę na stołku za nasze pieniądze.
Zanim wystąpimy o wszystkie zasiłki, które słusznie się nam należą, warto zaciągnąć kilka kredytów. Oczywiście ich spłatę należy później pozostawić samą sobie. Aż przyjdzie komornik, żebyśmy słusznie mogli narzekać, że to złodziej. Dlaczego? Bo gdzieś tam, kiedyś, komuś zabrał ciągnik. Niesłusznie!
Wracając do zasiłków. Pierwsze pieniądze, jakie uzyskamy, to zasiłek dla bezrobotnych. Zakładając, że pracowaliśmy dłużej niż 5 lat. W ciągu pierwszych 3 miesięcy wyniesie on 730,50 zł. Później 583,79 zł. Oczywiście cały czas w międzyczasie przejadamy zaciągnięte kredyty.
Po zakończeniu pobierania zasiłku występujemy o pomoc socjalną. Jak nietrudno się domyślić najwięcej dostaną rodziny. Po drodze najlepiej też pozbyć się własnego lokum. Podobnie jak oszczędności i innych bardziej wartościowych rzeczy. Wtedy nawet komornik-złodziej będzie mógł tylko wysyłać sympatyczną korespondencję.
Nieposiadający mieszkania kwalifikują się do otrzymania mieszkania komunalnego. Niezarabiający socjalnego. Tak, tak, wiem, zasoby są skromne, ale my zakładamy optymistyczną wersję. Mieszkając w mieszkaniu komunalnym, przysługuje nam również dodatek mieszkaniowy. Kwota jest ustalana w zależności od dochodu i wielkości gospodarstwa domowego, ale powinna pokryć koszty jego utrzymania.
Zasiłki socjalne
W tej materii najgorzej mają osoby samotne. Tu nie ma co się oszukiwać. Państwo nie będzie wspierać bezdzietnych. Oprócz skromnych zasiłków dla całkowicie niezdolnych do pracy, starszych oraz pomocy celowej raczej trudno będzie się nam rozgościć za państwowe pieniądze. Najwyższą możliwą kwotą jaką możemy uzyskać jest 645 zł miesięcznie plus zasiłki celowe na zakup ogrzewania, ubrań, leków, jedzenia.
Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja osób wychowujących dzieci. Tu działa zasada im więcej, tym lepiej. Zaczynając od słynnego 500 plus, na zasiłku rodzinnym i świadczeniu z funduszu alimentacyjnego kończąc. Oczywiście najlepiej mają matki ze statusem „to skomplikowane”. Fundusz alimentacyjny jest w pewnych przypadkach pewniejszym źródłem alimentów niż tatuś.
Nie można zapomnieć również o zasiłkach celowych. Pomocy w zakupie ubrań, jedzenia, remontu mieszkania, darmowych obiadach w szkole, darmowych koloniach w wakacje i 300 zł na rozpoczęcie roku szkolnego. Efekt? Matka wychowująca samotnie czwórkę dzieci, może otrzymać ponad 4 tys. zł na czysto. Jest sens pracować?