Polska jest ostatnim dużym krajem Unii Europejskiej, w którym zawieszenie szczepień AstraZeneca nie stało się faktem. I byłoby dobrze, gdyby takim krajem pozostała. Wszystko wskazuje bowiem na to, że kilkanaście państw uległo paranoi, rozpoczętej w krajach skandynawskich, szybko podchwyconej przez inne rządy.
Zawieszenie szczepień AstraZeneca
Zaczęło się od Danii, potem dołączyła Norwegia czy Litwa, wczoraj wstrzymanie AstraZeneca ogłosili między innymi Niemcy i Francuzi. Wszystko z powodu wątpliwości, jakie pojawiły się po wykryciu kilku przypadków choroby zakrzepowej u zaszczepionych tym preparatem osób. I choć do tej pory nie wykazano żadnego związku między AstraZenecą a pojawieniem się tego schorzenia, to wiele europejskich rządów postanowiło dmuchać na zimne. Polski rząd nie dmucha i przeczuwam, że będzie jednym z nielicznych, który swojej decyzji nie pożałuje.
Europejska Agencja Leków ma zająć się sprawą wątpliwości dotyczących preparatu AstraZeneca w czwartek. Włoski rząd jest tym oburzony, bo jego zdaniem sprawa powinna zostać wyjaśniona natychmiast. Problem w tym, że jest ona jasna od wielu miesięcy. „Oxfordzka” szczepionka trafiła już do kilku milionów obywateli Wielkiej Brytanii, została też zatwierdzona w restrykcyjnej procedurze wyspiarskiej agencji leków. W Zjednoczonym Królestwie do tej pory nie ujawniono systemowych komplikacji po podaniu tej szczepionki. Również w Polsce, gdzie AstraZeneca trafiła do nauczycieli, nie potwierdzono żadnego przypadku powikłań poważniejszych niż standardowe w tym przypadku złe samopoczucie w dzień/kilka dni po zastrzyku.
Rządy unijnych krajów już kilkakrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy ulegały efektowi domina. Za pierwszym razem, tuż po wybuchu pandemii, zamykając granice. Zabezpieczając w ten sposób swoich obywateli, jednocześnie pozostawiając w sytuacji bez wyjścia tysiące ludzi, którzy byli akurat w podróży. Kolejny przykład mieliśmy w grudniu. Tuż po tym jak brytyjski minister zdrowia powiedział, że nowa odmiana koronawirusa wymyka się spod kontroli, europejskie kraje w ciągu doby zamknęły możliwość latania na Wyspy Brytyjskie. Dziś sytuacja jest analogiczna. Jeden kraj wstrzymuje szczepienia AstraZenecą, a drugie robią to w owczym pędzie, choć sami nie mają przypadków równie niepokojących co w krajach skandynawskich.
Krok w tył podczas walki z czasem
Bardzo ciekawie opisał ten przypadek Paweł Walewski w Polityce. Przypomina on, że ludzie umierają na zakrzepy o wiele częściej niż wynika to z aktów zgonu. A to dlatego, że bardzo rzadko są one ujawniane jako przyczyna śmierci. Bo ustalenie tego wymaga precyzyjnego zbadania zmarłego pacjenta, czego zwykle się nie robi. Tymczasem w przypadku zgonów ludzi zaszczepionych przeprowadzane są dokładne sekcje, które mają wykazać czy na śmierć mogło mieć wpływ podanie preparatu. Właśnie w ten sposób lekarze doszli do wniosku, że trzeba podzielić się wątpliwościami związanymi z AstraZenecą.
Nasz rząd konsekwentnie kontynuuje podawanie AstryZeneci chętnym Polakom. I choć coraz większa ich liczba zaczyna patrzeć niechętnie na ten preparat, to wciąż zdecydowana większość nie ma żadnego problemu z jego przyjęciem. I bardzo dobrze, bo paranoja wywołana przez kilka niepokojących przypadków nie może zatrzymać walki z koronawirusem. Szczególnie teraz, podczas dewastującej nasz kraj trzeciej fali pandemii. Dlatego wiele wskazuje na to, że Polska podejmuje dobrą decyzję. A będzie ona skutkować również tym, że polska akcja szczepień jeszcze bardziej zacznie się pozytywnie odróżniać od analogicznych akcji w innych krajach UE. Albowiem podczas gdy tam przez kolejne dni pacjentom przekładane są terminy podania szczepionki AstraZeneca, u nas każdego dnia kolejne osoby nabywają odporność na Covid-19.
(zdjęcie pochodzi z Twittera @BorisJohnson)