Ulgi podatkowe i transfery pieniężne nie mają wpływu na dzietność, a jeżeli mają, to ledwo zauważalny
Niedawno zaprzysiężony prezydent Karol Nawrocki zapewne również niepokoi się kryzysem demograficznym w Polsce, który przybiera rozmiary katastrofy. Z prognoz ONZ wynika, że do 2050 roku liczba mieszkańców Polski spadnie do około 32,9 mln, a przy obecnych trendach demograficznych w latach 2075–2100 populacja Polski może wynieść 19,3–19,4 mln.
Politycy ze wszystkich stron sceny politycznej w Polsce zdają się jednak nie widzieć sedna problemu i co rusz wychodzą z inicjatywą wprowadzania ulg podatkowych lub transferów pieniężnych, które mają cudownie odwrócić negatywne trendy demograficzne w społeczeństwie.
Z badań CBOS wynika jasno, że transfery pieniężne (500, a później 800 plus), a także ulgi podatkowe nie mają (lub mają minimalny) wpływ na wzrost dzietności w Polsce.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Prezydent Karol Nawrocki, podobnie jak większość polityków nie wie, dlaczego dzieci nie rodzą się w Polsce
Wielu polityków sprawia wrażenie, jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, dlaczego ich genialne, prodemograficzne propozycje nie działają, lecz z uporem maniaka będą cały czas wprowadzać je w życie.
Oczywiście, możemy tutaj po raz tysięczny przywoływać przykłady niepewności mieszkaniowej i ekonomicznej Polaków, braku dostatecznej liczby żłobków i przedszkoli, a także wysokich kosztów wychowania jednego, a co dopiero gromadki dzieci. To oczywiście wszystko prawda i ma niebagatelny wpływ na poziom dzietności w Polsce.
Prezydent Karol Nawrocki zapomina jednak o jednej, ważnej sprawie – wielu Polaków, tak jak wielu innych mieszkańców krajów zachodnich po prostu nie chce mieć dzieci. Wiem, że w uszach osób, które mają dzieci, lub chcą je mieć, to brzmi jak brutalna herezja, ale tak właśnie obecnie wygląda sytuacja w wielu krajach szeroko pojętego Zachodu. Ludzie często nie stawiają macierzyństwa i posiadania potomstwa na piedestale, a co za tym idzie, żadne transfery pieniężne i ulgi podatkowe nie zmienią tej sytuacji.
Politycy w Polsce zdają się także od wielu lat nie zauważać gigantycznych zmian cywilizacyjnych, które w dużej mierze doprowadziły do sytuacji, w której dzietność w Polsce szoruje po dnie. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać do tego, że ludzie żyjący obecnie cenią sobie samorealizację, rozwój osobisty i zawodowy, co stoi w jawnej sprzeczności z rodzicielstwem, które często przekreśliłoby plany zawodowe nie tylko kobiet, ale także mężczyzn.
Warto spojrzeć na dane – w Polsce aż 21 proc. osób w wieku 18-24 lata w ogóle nie planuje posiadania potomstwa. Z danych CBOS wynika (biorąc pod uwagę ogół populacji Polski), że aż 15 proc. Polaków deklaruje, że nie planuje mieć dzieci. Dodatkowo obecnie w grupie najmłodszych trzydziestolatków aż 40–50% jest bezdzietnych.
Jeżeli jednak spojrzymy szerzej, dostrzeżemy, że pozostały odsetek społeczeństwa, pomimo deklaracji dotyczących chęci posiadania dzieci, nie zawsze będzie je mieć. Tego typu deklaracje woli posiadania potomstwa nie są zatem ratunkiem w tragicznej sytuacji demograficznej Polski, a już na pewno nie pomogą w zwiększeniu zastępowalności pokoleń w naszym kraju.
Z danych wynika niezbicie, że polskie kobiety rodzą przeciętnie o około jedno dziecko mniej, niż wymaga tego poziom zastępowalności pokoleń. To są już nie alarmujące, ale tragiczne dane dla Polski, które oznaczają w niedługim czasie także pewną katastrofę gospodarczą, jeżeli Polska nie wprowadzi odpowiedniej polityki migracyjnej, aby zahamować niedobór pracowników w Polsce.
Z raportów wynika też kolejny paradoks – cały czas większość Polaków chce mieć dzieci, jednak z jakiegoś powodu ich nie ma. I śmiem twierdzić, że w dalszym ciągu nie będzie ich miało, a propozycję ulg w podatku PIT nic tutaj nie zmienią, tak jak niewiele zmieniło dawanie rodzicom pieniędzy do ręki przez wiele lat.