Już za chwilę po wakacyjnej przerwie rozdzwonią się szkolne dzwonki na pierwsze lekcje. Potrzebne będą nie tylko zeszyty i książki, ale także strój sportowy i ręcznik. Chociaż to drugie, według sanepidu, jest niepotrzebne. Po raz kolejny raport tej instytucji to zimny prysznic dla szkół. Wniosek jest taki sam: uczniowie się nie myją.
Szkolne prysznice są gorsze niż lekcje WFu
W Polskich szkołach ze świecą szukać dobrych informacji. Nawet jeśli uczniowie i nauczyciele się starają, to każdy raport pokazuje, że cały system nie działa poprawnie. Mówi o tym także kolejny raport sanepidu na temat mycia się uczniów po zajęciach wychowania fizycznego. Wniosek jest taki, że dzieci się nie myją, chociaż powinny. Jak to bywa z raportami w tym kraju: ktoś postawił kropkę na końcu zdania i tyle, w rzeczywistości nic się nie zmienia i nie zmieni. Możliwe, że tylko nauczyciele i uczniowie znają realia i odpowiedź na pytanie: dlaczego dzieci się nie myją? Z drugiej strony ta odpowiedź nikogo z rządu nie interesuje. Oczywiście, 40 i 20 lat temu również nie było pryszniców w szkole i jakoś wszyscy żyjemy. Jeśli nikogo nie smuci brak postępu i rozwoju szkół, to nie widzi problemu.
Polska młodzież chciałaby być czysta i pachnąca po lekcji WFu, ale zamiast stwarzać im do tego warunki, mnożymy oskarżenia. Przede wszystkim w niewielu szkołach można komfortowo wziąć prysznic. Jeśli w ogóle są natryski, to jest ich mało, są zamknięte na klucz, który ma woźny albo nauczyciel. Często z kranu leci zimna woda i brakuje mydła. Największym problemem są krótkie przerwy, w czasie których trzeba wykonać wiele czynności. Nawet jeśli przerwa nie trwa tylko 5 minut, a 10, to uczeń musiałby się umyć, przebrać i dotrzeć w tym czasie na lekcję. A możliwe, że odbywa się ona na 3 piętrze lub w sąsiednim budynku. Jeśli natrysków w szkolnej szatni jest 5, a uczniów po WFie 25, to nierealne jest wykonanie takiego zadania.
Uczeń czysty to uczeń głodny. Zimny prysznic dla szkół
Zakładając optymistyczny scenariusz, w którym w szkole są prysznice, woda ciepła i nawet jest mydło, to nie znika brak czasu. Długa przerwa po lekcji wychowania fizycznego mogłaby rozwiązać problem, jednak jest to czas na zjedzenie porządnego posiłku. A jak wiemy, w polskich szkołach uczeń jest od rana do późnego popołudnia i zwyczajnie musi jeść. Tak, czasem wystarczy kanapka w biegu, ale to nadal dowodzi, że brak postępu nam nie przeszkadza.
Na forach internetowych już w 2011 roku uczniowie pisali, że umycie się w szkole po WFie jest zawstydzające. Nie jest obowiązkowe, więc większość tego unika. I przez to tworzy się tabu. Stronienie od wody wynika nie tylko z braku czasu, ale także z braku prywatności. Prysznice są wspólne, czasem jedynie mają zasłonkę. Czas szkoły to czas kompleksów, a dzisiejszy uczniowie wychowują się z mediami społecznościowymi. Nie tylko nie chcą pojawić się jako gwiazda Internetu, ale także mają nierealne wymagania co do swojego ciała. Samoocena polskich dzieci jest niska, czego dowodem są wszelkie raporty na temat stanu ich zdrowia psychicznego.
To szkoła musi być dla ucznia. Aż chce się myć
Przykład idzie z góry: ilu dorosłych nie ma problemu z umyciem się w publicznej łazience np. po basenie czy siłowni? Co więcej, ilu nauczycieli myje się po każdej lekcji WFu? Chyba że nie muszą. Niekoniecznie robią okrążenia i biegają z dzieciakami za piłką. Szkolnej młodzieży nie powinno się zawstydzać, tylko stworzyć im odpowiednie warunki: prysznice w każdej szkole w odpowiedniej ilości, które są prywatne, czyste, posiadają mydło, papier, ciepłą wodę.
Przemyślane przerwy, podczas których każdy zdąży się umyć i nie spóźni się po kąpieli na lekcję matematyki. Jeśli uczniowie nie mogą zachować higieny po ćwiczeniach, to znajdują kolejny idealny powód do opuszczania lekcji WFu. Niewątpliwie nic się długo jeszcze nie zmieni, ale przynajmniej polski uczeń oszczędza wodę w czasach wszechobecnego kryzysu. Może zapowiedziany wkrótce obowiązkowy basen będzie dwa w jednym — w końcu pływa się w wodzie.