W przededniu kryzysu wywołanego światową pandemią koronawirusa, ze sklepowych półek znikają nie tylko drożdże, papier toaletowy i żele antybakteryjne. Ogromnym zainteresowaniem cieszy się złoto. Popyt na ten surowiec jest tak duży, że złoto zniknęło z rynku. Sztabki złota i złote monety stały się towarem deficytowym.
Złoto to prawdopodobnie najlepsza możliwa forma ulokowania i zabezpieczenia kapitału na przyszłość. Inwestowanie w złoto nie przyniesie spektakularnych zysków w przewidywanej perspektywie. Pozwoli jednak na zamrożenie posiadanych aktywów, które dzięki temu nie stracą na wartości. Sztabka złota o wartości stu tysięcy złotych będzie warta mniej więcej tyle samo nawet za kilkadziesiąt lat. Z pewnością nie można tego powiedzieć o walizce pełnej banknotów o takiej wartości. Wytłumaczenie jest bardzo proste. Sztabki złota mają swoją wartość, która wynika z wartości samego kruszcu i właściwości złota. Z kolei banknoty są warte tyle, ile twierdzi rząd danego kraju.
Od kilku miesięcy na rynku złota można było obserwować stałą tendencję. Jego cena rosła, co wynikało również z faktu, że największe światowe mocarstwa uzupełniały swoje zapasy tego kruszcu. Niektórzy widzieli w tym zapowiedź globalnego kryzysu. Nie da się ukryć, że załamanie na giełdzie łatwiej jest przeżyć, mając odpowiednią ilość złota w skarbcu. W czasach rosnącego znaczenia pieniądza elektronicznego sztabki złota w państwowych skarbcach to po prostu twarda rezerwa na trudne czasy. Ostatecznie zapis na rachunku bankowym można szybko skasować. W ostateczności tylko złoto w skarbcu może uchronić przed gospodarczym kryzysem. Nawet polskie złoto za sprawą władz NBP wróciło do skarbców nad Wisłą.
Złoto zniknęło z rynku
W takim stanie rzeczy zastała nas pandemia koronawirusa. Nadchodzący kryzys gospodarczy jest tylko kwestią czasu, a negatywne konsekwencje dotkną z pewnością każdego z nas. Szczegóły tarczy antykryzysowej przygotowywanej przez rząd dają pewną nadzieję na przetrwanie. Nawet i z najlepszym pakietem ustaw upłynie mnóstwo wody w Wiśle, zanim wszystko wróci do stanu sprzed epidemii.
Widmo nadchodzącego kryzysu ekonomicznego sprawiło, że ze sklepów zniknął nie tylko żel antybakteryjny, drożdże i papier toaletowy. Sztabki złota i złote monety są obecnie towarem równie deficytowym, jak płyn antybakteryjny Orlen. Złoto zniknęło z rynku niemal w całości. Niedostępne w sprzedaży są również mikroskopijne sztabki złota o wadze 1 gram, które kosztowały około 300 zł. Zamówić można w zasadzie wyłącznie ogromne sztabki złota o wartości kilkuset tysięcy złotych. To może oznaczać, że te o niższych wartościach zostały wykupione przez inwestorów indywidualnych, chcących zabezpieczyć posiadane przez siebie niewielkie oszczędności.
Braki w zaopatrzeniu sklepów i dealerów wynikają nie tylko ze wzmożonego zainteresowania klientów. Przez zamknięte granice na całym świecie zachwiane zostały procesy dostaw i transportu tego surowca. Kopalnie złota i rafinerie na całym świecie, które są odpowiedzialne za produkcję tego metalu, czasowo wstrzymały prace. Z tego powodu niemal wszyscy najwięksi dealerzy złota informują, że termin realizacji zamówień wynosi nawet 25 tygodni. Niektórzy w ogóle nie przyjmują zamówień na surowiec z opcją odroczonej dostawy. Handlują wyłącznie tym, co mają dostępne od ręki.
Dobrą wiadomością z kolei jest to, że po początkowym tąpnięciu w połowie marca, ceny złota powoli wracają na poziomy sprzed epidemii.