Zmiana definicji zwierzęcia jest konieczna – argumentują amerykańscy prawnicy. Prawo, mimo że dotyczy ludzi, powinno dostrzegać pewną podmiotowość innych organizmów, bo sam humanitaryzm nie rozwiązuje wielu problemów. Czy jesteśmy gotowi na taką zmianę?
Zmiana definicji zwierzęcia
„Reuters” opisuje ciekawą historię, która stanowi punkt wyjścia pod niniejszy temat. Pewna nowojorska prawniczka walczy o uwolnienie słonia o imieniu Happy. Pełnomocniczka reprezentuje jedno ze stowarzyszeń chroniących prawa zwierząt (Nonhuman Rights Project). Chce ono uwolnienia słoni z jednego z ogrodów zoologicznych mieszczących się w USA.
Aktywiści stwierdzili, że zwierzęta są tam nielegalnie więzione. Powołali się na nowojorską ustawę habeas corpus, której istota jest jasna: nikt nie może być więziony bez zgody uprawnionego organu, a osoby przetrzymywane mogą być reprezentowane przez inne osoby, które to mogą uzyskiwać informacje co do m.in. powodu zatrzymania i przetrzymywania.
Ustawa nie definiuje pojęcia osoby, więc aktywiści uznali, że słonia także ona dotyczy. Sądy niższych instancji przyznały rację ogrodom zoologicznym, stwierdzając zarazem, że zwierzęta są w dobrej kondycji, a słoniowi Happy’emu nic się złego nie dzieje.
Sędziowie zadawali pytania pełnomocnikom aktywistów co do tego, dlaczego ustawa habeas corpus miałaby być stosowana do słoni. Niektórzy sędziowie wprost stwierdzili, że rozszerzenie tego prawa na słonie jest ryzykowne. Niektórzy być może ironicznie pytali, czy ustawę powinno stosować się do domowych psów.
Na to ostatnie adwokatka Monica Miller odpowiedziała, całkiem poważnie, że nie ma tylu dowodów na zdolności poznawcze psów, co u słoni.
Zwierzę prawie jak człowiek, ale tylko mądre?
Słoń Happy przeszedł test lustra, tj. rozpoznał się w nim, a więc ma pewną samoświadomość. To właśnie na tej podstawie uznano, że słoń ma jakąś osobowość. Prawniczka dodała także, że:
Słonie przybijają sobie piątki, gdy przepędzą wroga. W przerwie meczu wykonują taniec. To naprawdę wyjątkowy, niepowtarzalny gatunek.
Choć wyrok jeszcze nie zapadł, to sędziowie wydają się uciekać od sedna problemu. Pojawiają się głosy, że skoro zwierzę jest utrzymywane w dobrych warunkach, to nie dochodzi do bezprawnego zatrzymania. Zatem dodatkowe rozważania stają się zbędne. W podobnych sprawach – dotyczących szympansów – aktywiści ponieśli klęskę.
Badania nad samoświadomością zwierząt mogą doprowadzić do zmiany wielu poglądów, także na prawo. Oczywiście nie kwestionuję tego, że system prawny jest pewnym zjawiskiem społecznym, które odnosi się właśnie do relacji międzyludzkich (czyli w obrębie jednego, konkretnego gatunku).
Bezcelowe jest oczywiście nadawanie osobowości prawnej zwierzętom, czy też – tym bardziej – przypisywanie im jakiejś zdolności do podejmowania decyzji. Sama obecna (polska) ustawa o ochronie zwierząt niemalże zrównuje zwierzęta z rzeczami, przyznając im jednak – z uwagi na to, że czują – pewną ochronę.
W mojej ocenie ta ochrona nie będzie wystarczająca, gdy nie zmienimy światopoglądu na istotę zwierzęcia – jako bytu. Osobowość prawna to może nieco za dużo, ale wprowadzenie konstrukcji pośredniej (odnoszącej się do najinteligentniejszych zwierząt), mogłoby w poważny sposób wpłynąć na ich sytuację.
Jeżeli odkrywamy, że poszczególne gatunki są nam (nawet „intelektualnie”) bliższe niż myśleliśmy, to dostrzeżenie tej podmiotowości musi być pierwszym krokiem. Inaczej prawa zwierząt będą sprowadzać się jedynie do zakazu bezprawnego zabijania i znęcania.