Można odnieść wrażenie, że rząd tą reformą chce zadowolić i pracodawców i pracowników
Zmiany proponowane przez MRPiPS mają dotyczyć przede wszystkim przejęcia obowiązku wypłaty świadczenia od pierwszego dnia choroby przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. To zmiana, o której wprowadzenie od lat postulowali pracodawcy. Resort pod wodzą minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, która jak wszyscy wiemy, wywodzi się ze środowisk lewicowych, przychyla się zatem do postulatów właścicieli firm, co samo w sobie jest aktem dość niecodziennym.
Tak o reformie szefowa MRPiPS mówiła dla Gazety Prawnej:
Jest dla nas jasne, że za chorobę nie powinno się karać ani pracodawcy, ani pracownika. Dziś oboje są karani. Pracownik jest karany tym, że otrzymuje mniejsze wynagrodzenie, pracodawca tym, że musi znaleźć zastępstwo za nieobecnego pracownika i pokrywać koszty wynagrodzenia chorobowego, czyli 80 proc. pensji. Jaki jest tego skutek? Ano taki, że pracownicy przychodzą chorzy do pracy, bo nie chcą tracić części wynagrodzenia.
Drugą bardzo ważną zmianą będzie możliwość dorabiania pracowników na zwolnieniu lekarskim. Ta propozycja budzi jednak dość duże wątpliwości. Pracownik zatrudniony w jednej firmie, będzie mógł przebywać na zwolnieniu lekarskim w drugiej. Resort podaje tutaj przykład chirurga, który może mieć złamany palec, co jednak nie przeszkadza mu wykonywać inne czynności zawodowe.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Oczywiście, w tym miejscu powstają największe wątpliwości. Zwolnienie lekarskie w samym założeniu ma pomagać pracownikowi w dochodzeniu do zdrowia i rekonwalescencji. Jednak uchwalenie tego typu prawa otworzy zapewne puszkę pandory, która sprawi, że będziemy mieć do czynienia z wieloma niejasnymi sytuacjami, w których pracownicy będą pracować na pełnych obrotach u innego pracodawcy, będąc teoretycznie zobowiązanymi do odpoczynku w trakcie trwania choroby.
Rośnie liczba zwolnień lekarskich. W tym kontekście reforma ta wydaje się być co najmniej nieprzemyślana
Możemy także zastanawiać się, co ma dać tego typu reforma polskiemu rynkowi pracy, który od jakiegoś czasu boryka się z rosnącą liczbą zwolnień lekarskich? Z najnowszych danych, opublikowanych przez ZUS, wynika, że w stosunku do roku ubiegłego wzrosła liczba dni absencji chorobowej (o 1,8 proc.), a także liczba zaświadczeń lekarskich (o 5 proc.).
Biorąc pod uwagę te dane, można sobie zadawać pytanie – co przyniesie zmiana podmiotu wypłacającego zasiłek? Na pewno nie zmieni to trendów społecznych na rynku pracy i nie zmniejszy rosnącej liczby osób, które korzystają ze zwolnień w sposób prawidłowy, lub nadużywają ich. Nie wspominając o tym, że koszty tej reformy poniosą i tak pracujący podatnicy
Już teraz widzimy, że zwolnienia lekarskie są traktowane jako substytut urlopu, co jest nazbyt jaskrawym przykładem tego, że system jest wadliwy, nadużywany i nie działa odpowiednio już dzisiaj. Oczywiście łatwość uzyskiwania zwolnień np. przez teleporady ma tutaj niebagatelne znaczenie.
Można odnieść wrażenie, że zmiany te zostaną wprowadzone bez myśli przewodniej, a kwestia nadużywania zwolnień lekarskich w Polsce musi być zatrzymana np. poprzez systemowe rozwiązania, mające na celu lepszą kontrolę zwolnień, a także promowanie profilaktyki zdrowotnej. Nie bez znaczenia jest tutaj także ciągle żywy kult ciężkiej pracy, który również prowadzi do wypalenia zawodowego, depresji i chorób somatycznych, które skutkują coraz częstszymi zwolnieniami w Polsce.
Zmiany proponowane przez MRPiPS mają wejść w życie nie wcześniej, niż w 2026 roku.