Dawno dawno temu ktoś miał czelność zwyzywać mnie w komentarzach na Bezprawniku, bo nie doceniam wspaniałego programu DEMOGRAFICZNEGO jakim jest 500+.
Nic to, że wzrostu urodzeń dzieci w wyniku programu 500+ jest mniejszy, niż wzrost po dwudniowej awarii prądu na przeciętnym warszawskim osiedlu. Nic to, że program rozpędził inflację rzucając nagle na rynek nadprogramową sumę pieniędzy, których nikt nigdy nie wypracował swoim potem. Nic to, że budżetu państwa na ten program po prostu nie stać i kolejne drogi, stadiony, helikoptery i perspektywy są przejadane przez dzieci, których utrzymywaniem powinni zajmować się rodzice.
Nic to, bo Jarosław Kaczyński zobaczył sondaże
A w sondażach widzimy zjednoczoną opozycję. I jakkolwiek pozbawiony poglądów i głębszego sensu jest ten projekt, przez prezesem PiS nagle pojawiła się perspektywa utraty władzy. Musimy zrozumieć, że Prawo i Sprawiedliwość na utratę władzy nie może sobie pozwolić. Forsując szereg niekonstytucyjnych ustaw doprowadziło do zaburzenia pracy Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego oraz sądów powszechnych. Idiotyczna polityka międzynarodowa skonfliktowała nas z Unią Europejską, Stanami Zjednoczonymi, Chinami, Izraelem, Ukrainą i chyba tylko nie Rosją, która życzliwie i z rozkoszą obserwuje, gdy świat płonie.
Niedawno na umiarkowanie sensacyjnych taśmach Gazety Wyborczej przypomnieliśmy sobie, że ambicje Jarosława Kaczyńskiego wykraczają daleko poza destabilizację kraju wewnętrzną i zewnętrzną. To ambicje również biznesowe, do których realizacji trzeba mieć jednak władzę. Jak najszerszą i jak najdłuższą.
W jej utrzymaniu pomóc ma zapowiedziany dziś projekt 500 złotych na każde dziecko. To sprawdzony mechanizm korumpowania narodu poprzez rozdawanie mu pieniędzy z kasy publicznej. Dla wielu osób nie odróżniających Trybunału Konstytucyjnego od Oleju Kujawskiego jest to bowiem wystarczający argument do przehandlowania swoich politycznych wyborów.
Z kolei dla państwa, które już teraz ma ogromny problem z rozdawanym na kredyt 500+ na drugie i kolejne dziecko… będzie to konwersja kredytu w chwilówkę. Nie ma szans, by się z tego wygrzebać. Ale tak już właśnie wygląda socjalizm, a PiS – ironicznie nazywany prawicą – jest dziś jego najwybitniejszych przykładem na polskiej scenie politycznej.
Pewnego dnia ktoś znowu będzie musiał zarobić na obietnice PiS. I to będziemy my. Niewykluczone, że miesięczny rachunek wyniesie znacznie więcej, niż te potencjalne 500 złotych na naszego pierworodnego Jasia.