Na początku 2020 wytwórnie kinowe Hollywood jak co roku szykowały się do wojny o kolejne rekordowe box office. Największym zwycięzcą show biznesowych potyczek okazał się jednak Netflix – który wcale w wyścigu nie startował. Pandemia COVID-19 zmieniła zasady gry i pokazała, że kina mogą być puste przez wiele miesięcy. Nikt nie ma dziś pewności czy kiedykolwiek sale kinowe będą wypełniać się widzami, jak przedtem. Rok 2021 zapowiada wojnę na gruncie streamingu, a tam Netflix jest niekwestionowanym liderem.
Wielkie wytwórnie traktowały streaming, jako dodatek
Na początku roku Disney wystartował z własną platformą streamingową Disney+, a AT&T, do którego należy Warner Bros, uruchomiło HBO Max. Jak napisała Tara Lachapelle dla „Bloomberga”, obie wytwórnie chciały osiągnąć sukces, jakie święcił już Netflix, z tym że nieco inaczej widziały własne strategie, jak to zrobić. Kluczem było dostarczanie jak najbogatszej oferty, ale tak, by jej treści nie zakłócały czerpania zysków z branży filmowej lub telewizji kablowej. I choć już od dawna było wiadomo, że obu tym sferom Netflix stopniowo odbierał widzów, to dopiero epidemia COVID-19 w 2020 pokazała prawdziwą siłę platform streamingowych.
Według „The Numbers” najbardziej dochodowym filmem mijającego roku był „Bad Boys for Life”, który wszedł na ekrany kin w styczniu. Sony Pictures zarobiło na nim 204 mln dol. W typowym roku ten wynik byłyby 10. w zestawieniu wszystkich box office’ów. Potem przyszła pandemia i największe nawet sieci kinowe, jak AMC wstrzymały działalność. Za to na Netflix zarejestrowało się 30 mln nowych subskrybentów (obecnie platformę subskrybuje ok. 200 mln użytkowników), a na Disney+ 60 mln (obecnie ok. 90 mln). Pole zmagań szybko się zmieniło.
W 2021 Netflix vs reszta platform
Disney w 2019 zarobił jedną trzecią z wygenerowanej na sprzedaży biletów sumie 11,3 mld dol. Kolejne znane wytwórnie takie jak wspomniany Warner Bros, Sony czy Universal między siebie musiały podzielić tę samą część wygenerowanej na dochodzie ze sprzedaży biletów sumy. W 2020 plany na 2021 musiały ulec zmianie. Warner Bros wszystkie swoje premiery w 2021 udostępni najpierw na platformie HBO Max na miesiąc, a dopiero potem wypuści filmy do kin, o ile widzowie będą mogli już przychodzić na sale.
Disney do napędzenia subskrybentów Disney+ wykorzysta zaś filmy serii StarWars i Marvel. Na najbliższe lata wytwórnia przewiduje 20 nowych produkcji tych marek. W pierwszej kolejności wytwórnia chciałby jednak pokazywać premiery na ekranach kin, choć tak naprawdę trudno jest teraz przewidzieć, jak postąpią. „Roque Squardon” – kolejny filmu StarWars – nie pojawi się w kinach do grudnia 2023. Disney chce zarobić na nim jak najwięcej i nie przewiduje, że zbierze potrzebną do tego celu widownię w ciągu dwóch lat od wybuchu COVID-19. Wytwórnia być może nie zdobędzie wystarczającej widowni w kinach już nigdy i Disney+ pozostanie jedynym dającym zysk medium.
Jak pisze Lachapelle, choć w 2020 wytwórnia poniosła stratę 2,8 mld dol. jej akcje, ze względu na uruchomienie platformy streamingowej wzrosły o 22 procent. I wydaje się, że wielki producent pójdzie w przyszłości tą drogą. Dzięki upowszechnieniu swojej platformy będzie czerpał zyski z tego wszystkiego, co należy do świata Disneya – zabawek, czy parków rozrywki. Jednak żeby to zrobić, musi już w 2021 podjąć twardą walkę o rynek z Netflixem, który na razie jest bezkonkurencyjny. Na 10 najpopularniejszych produkcji streamingowych tylko jedna jest spoza stajni producenta „Gambita Królowej” – to „The Mandalorian”, właśnie na Disney+.
2021: Netflix, Disney+, HBO Max, a kino?
Dyrektor generalny Disney+ prezentując inwestorom strategię wytwórni na najbliższy rok na slajdzie dotyczącym mediów i rozrywki umieścił nie ludzi w kinie, ale przed telewizorem w domu. To wyraźny sygnał, że jedna w wytwórni o największych tradycjach przejdzie na platformę, być może już w 2021, tak jak premiery Warner Brosa na HBO Max, a Netflix zyska poważnych rywali w walce o widzów. Bo o ile niektóre seriale wychodzą producentom największej platformy streamingowej świetnie, o tyle filmom Netflixa wiele brakuje, chociażby do największych hitów właśnie Warnera czy Disneya.
Na całej tej walce, która może w 2021 zacząć się na dobre konsumenci będą korzystać – oferta będzie przeogromna. Warto nie zapominać jednak o kinie autorskim, które jeżeli czerpie jakieś zyski, to przede wszystkim ze sprzedaży biletów w kinach studyjnych. Jeżeli one upadną, upadnie też kino, które na platformach się nie sprzeda, bo nie stanowi czystej rozrywki. Wraz z przejściem wielu widzów tylko do Internetu, wielu właścicieli i pracowników kin czy reżyserów i twórców niezależnego, różnorodnego kina będzie stopniowo odchodziło w zapomnienie, a nam pozostanie pożeranie blockbusterów jak frytek McDonaldzie.