A analitycy największych banków inwestycyjnych mówią o 5000, może nawet 5300 dolarów za uncję. Brzmi jak szaleństwo? Może. Ale jeszcze bardziej szalone jest to, dlaczego w to wierzą. Bo dziś nie chodzi o inflację, recesję czy stopy procentowe. Chodzi o to, że świat przestaje ufać dolarowi. I systemowi, który go wspiera.
Banki centralne kupują w rekordowym tempie
Tradycyjnie złoto kupowali indywidualni inwestorzy. Teraz kupują banki centralne. I robią to w niespotykanym tempie.
Według World Gold Council, banki centralne kupiły w ciągu pierwszych 10 miesięcy 2025 roku 254 tony złota. Sam październik był najsilniejszym miesiącem roku - 53 tony. Chiny kontynuują zakupy już 13. miesiąc z rzędu. Indie, Turcja, Kazachstan, Brazylia, wszyscy dokładają do rezerw.
A liderem? Polska. Narodowy Bank Polski w 2025 roku kupił już ponad 83 tony złota, stając się największym nabywcą na świecie. Obecne rezerwy NBP to około 530 ton, co stanowi 26% wszystkich rezerw. Cel? 30%. To więcej niż większość rozwiniętych gospodarek.
Dlaczego złoto to lepszy wybór niż dolar? Zobaczmy na przykładzie: Rosja przez lata systematycznie wymieniała dolary na złoto i jak się okazało była to słuszna decyzja bo Zachód zamroził jej rezerwy walutowe w 2022 roku po inwazji na Ukrainę.
Zamroził rezerwy? Dokładnie. Rosja trzymała setki miliardów dolarów w zachodnich bankach. Po inwazji w jednej chwili zostały zablokowane. Pieniądze były, ale nagle przestały być dostępne. I świat to zobaczył.
"Bezpieczne aktywa" można skonfiskować
Przez dekady dolary amerykańskie w rezerwach były jak złoto, tzn. bezpieczne, płynne, akceptowane wszędzie. Teraz okazuje się, że są bezpieczne tylko wtedy, gdy Waszyngton się zgadza.
Chiny patrzą na to i wyciągają wnioski. Arabia Saudyjska patrzy. Indie patrzą. Polska patrzy.
jeśli twoje rezerwy w dolarach mogą zniknąć jednym podpisem prezydenta USA, to czy naprawdę są twoje? Złoto fizyczne w skarbcu narodowym nie zniknie. Nikt nie zamrozi ci uncji kruszcu leżącej w Warszawie, Pekinie czy Ankarze.
I dlatego banki centralne kupują. Nie dlatego, że boją się inflacji. Boją się, że ich dolary pewnego dnia mogą przestać być ich dolarami. Po raz pierwszy od 1996 roku złoto stanowi większy udział w rezerwach banków centralnych niż obligacje skarbowe USA. To nie statystyka - to rewolucja.
Dług, który nikogo już nie martwi (ale powinien)
38,4 biliona dolarów. Tyle wynosi dług publiczny USA według danych z 3 grudnia 2025 roku. Dla porównania całe PKB Stanów to około 31 bilionów.
Deficyt budżetowy? Przekracza 2 biliony rocznie. I nikt już nawet nie udaje, że to problem.
Według Joint Economic Committee US Congress, dług rośnie średnio o 6,12 miliarda dolarów dziennie. To 255 milionów dolarów na godzinę. 4,25 miliona na minutę. Ponad 70 tysięcy dolarów na sekundę.
Odsetki od długu stały się jednym z największych wydatków rządu federalnego i jest to około 981 miliardów dolarów rocznie, niemal trzykrotnie więcej niż pięć lat temu. Płacenie za przeszłe długi zaczyna kosztować więcej niż finansowanie przyszłości.
Po wyborach prezydenckich i zwycięstwie Donalda Trumpa rynki zaczęły dyskontować jeszcze większe deficyty, wpłynęły na to przede wszystkim nierentowne cła.
Inwestorzy patrzą na to i kupują złoto. Bo historycznie, gdy rządy tracą kontrolę nad długiem, waluty tracą na wartości. A złoto? Uncja to uncja.
Wenezuela i nowa era niepewności
W weekend 20-21 grudnia 2025 amerykańska Straż Przybrzeżna przejęła drugi tankowiec ("Centuries") z wenezuelską ropą płynący do Chin z 1,8 miliona baryłek ropy. To była eskalacja blokady ogłoszonej przez prezydenta Trumpa tydzień wcześniej. Pierwszy tankowiec, "Skipper", został przejęty 10 grudnia. Teraz USA ścigają trzeci - "Bella 1".
Wenezuela protestuje, nazywając to piractwem międzynarodowym. Chiny oskarżają USA o łamanie prawa międzynarodowego. Iran deklaruje Wenezueli pełną solidarność. A ropa wenezuelska, która miała płynąć do Azji, została skonfiskowana na wodach międzynarodowych.
To nie tylko lokalna potyczka. To fragment większego obrazu, świat, w którym sankcje stają się bronią, a przepływy surowców kartą przetargową w grze geopolitycznej. USA blokuje tankowce wenezuelskie, Chiny obawiają się o dostawy ropy (25% ich importu pochodzi z krajów objętych sankcjami), a Rosja wciąż ma zamrożone rezerwy walutowe.
W tle mamy wciąż aktywny konflikt Izrael-Iran, napięcia USA-Chiny, trzeci rok wojny w Ukrainie i Trumpa z cłami i protekcjonizmem. Dla rynków finansowych to czysta niepewność. A niepewność to najlepszy przyjaciel złota.
5000$, 5300$ a może jeszcze więcej?
JPMorgan przewiduje, że złoto osiągnie 5055 dolarów za uncję do czwartego kwartału 2026 roku, a do końca 2027 średnio 5400 dolarów. Prywatna bankowość JPMorgan jest jeszcze bardziej optymistyczna, wskazując na 5200-5300 dolarów do końca 2026.
Goldman Sachs mówi o podobnych liczbach - bazowy scenariusz 5000 dolarów. Morgan Stanley, Bank of America, HSBC, Société Générale, wszyscy wskazują na przedział 4900-5000 dolarów.
Ale zwróćcie uwagę, że wszystkie te prognozy bazują nie na klasycznych wskaźnikach ekonomicznych. Bazują na napięciach geopolitycznych, utracie zaufania do systemu finansowego, strachu przed konfliktem USA-Chiny, dedolaryzacji.
To nie są prognozy ekonomiczne. To prognozy polityczne.
Złoto kupują nie z chciwości, ale ze strachu
Historycznie złoto rosło w dwóch scenariuszach, inflacja i kryzys. Teraz rośnie także w trzecim, utracie zaufania.
Ludzie przestają wierzyć rządom. Przestają wierzyć, że dolary w banku będą ich dolarami za 10 lat. Przestają wierzyć, że system się nie zawali pod ciężarem długu i kupują złoto. Niekoniecznie dlatego, że myślą, że zarobią. Kupują, bo myślą, że przynajmniej nie stracą wszystkiego.
Fundusze ETF oparte na złocie zanotowały w trzecim kwartale 2025 rekordowy napływ, 26 miliardów dolarów. Łączne aktywa w złotych ETF osiągnęły 472 miliardy dolarów.
Polska na 10 miejscu na świecie
NBP zwiększył rezerwy z 103 ton w 2016 roku do ponad 530 ton w 2025. To czyni Polskę dziesiątym największym posiadaczem złota na świecie, wyprzedzamy nawet Europejski Bank Centralny.
Cytując słowa Prezesa NBP Adama Glapińskiego:
Dzięki swojej niezależności Narodowy Bank Polski konsekwentnie realizuje strategię zarządzania rezerwami i zwiększania zasobów złota, budując bezpieczeństwo finansowe kraju. W tych trudnych czasach globalnych zawirowań i poszukiwania nowego porządku finansowego złoto jest jedyną pewną lokatą rezerw państwowych
NBP nie kupuje złota, bo spodziewa się hiperinflacji w Polsce. Kupuje, bo spodziewa się problemów z dolarem na świecie. Kupuje, bo wie, że w razie kryzysu złoto w Warszawie jest bezpieczniejsze niż dolary w Nowym Jorku, które ktoś może zamrozić.
Ekonomia ustąpiła miejsca polityce
Kiedyś cena złota zależała od inflacji i stóp procentowych. Dzisiaj zależy od tego, czy Chiny boją się sankcji. Czy Trump wywoła wojnę handlową. Czy dolar przetrwa jako globalna waluta rezerwowa.
Prognozy 5000 czy nawet 5300 dolarów za uncję nie są prognozami ekonomicznymi. Są prognozami politycznymi. Są zakładem, że świat będzie coraz bardziej nieprzewidywalny, niestabilny i niebezpieczny.
I że w takim świecie ludzie będą chcieli mieć coś czego rządy nie mogą wydrukować, banki nie mogą skonfiskować, a politycy nie mogą zdewaluować.
Może dlatego złoto błyszczy dziś jaśniej niż kiedykolwiek. Nie dlatego, że jest drogie ale dlatego, że wszystko inne wydaje się coraz bardziej niepewne.