6-miesięczne vacatio legis stanowi jedną ze sztandarowych obietnic całej koalicji rządzącej
W zeszłorocznym opracowaniu Związków Przedsiębiorców i Pracodawców "Bariery prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce" możemy dostrzec jedną z kluczowych bolączek z punktu widzenia właścicieli najmniejszych firm:
Niejasność przepisów to dla 91% ogółu mikro- i małych przedsiębiorstw, a dla 94%
mikroprzedsiębiorstw ważna bariera na drodze do rozwoju biznesu w Polsce. Ponadto, postrzeganie
tego czynnika jako bariery do rozwoju firmy wzrasta wraz ze stażem prowadzenia działalności (95% dla
firm o stażu min. 11 lat).
Nie sądzę, by od tego czasu się coś w Polsce zmieniło. Biegunka legislacyjna trwa w najlepsze. Przedsiębiorcy zaś są zaskakiwani błyskawicznymi zmianami przepisów, w tym także tych podatkowych. Ktoś mógłby w tym momencie stwierdzić, że to przecież oczywistość. Ot, trawa jest zielona a niebo niebieskie. Rzecz jednak w tym, że miało być inaczej, a nie jest i prawdopodobnie nie będzie.
Być może część naszych czytelników pamięta jeszcze zapowiedź wprowadzenia obowiązkowego 6-miesięcznego vacatio legis w sprawach podatkowych. Co kryje się pod tym łacińskim terminem? To obowiązkowy okres od ogłoszenia przepisu we właściwym dzienniku urzędowym do jego faktycznego wejścia w życie. Im jest dłuższy, tym więcej mamy czasu na zapoznanie się z nowymi przepisami i dostosowanie naszej działalności do ich brzmienia.
Sprawdź polecane oferty
Nawet 1200 zł w tym 300 zł na Mikołajki
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 19,91%
Warto wspomnieć, że tym razem nie czepiam się niesławnych "100 konkretów" Koalicji Obywatelskiej. Tak się bowiem składa, że 6-miesięczne vacatio legis znalazło się w treści dużo ważniejszego i bardziej wiążącego dokumentu. Mam na myśli umowę koalicyjną z 10 listopada 2023 r. Pozwolę więc sobie zacytować jej punkt 10:
Koalicja zamierza jak najszybciej doprowadzić do powrotu przewidywalności w systemie podatkowym, poprzez ustabilizowanie prawa i przywrócenie dialogu z organizacjami reprezentującymi pracodawców i związkami zawodowymi. Strony Koalicji zgodnie przyznają, że stabilny, przyjazny i sprawiedliwy system podatkowy to warunek niezbędny dla zwiększenia stopy inwestycji w gospodarce. W tym celu strony Koalicji wprowadzą w szczególności zasadę minimum sześciomiesięcznego vacatio legis dla zmian w prawie podatkowym.
Nie da się ukryć, że wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby trywialne. Ot, wystarczy wpisać stosowny przepis do treści ordynacji podatkowej jako nowy artykuł. W dzisiejszych czasach do stworzenia czegoś względnie akceptowalnego wystarczyłby ChatGPT. Na upartego mógłby brzmieć nawet: "Ustawy dotyczące zobowiązań podatkowych wchodzą w życie nie wcześniej niż po upływie 6 miesięcy od dnia ich ogłoszenia.". Rzecz jednak w tym, że takiej nowelizacji przez ostatnie dwa lata nie uświadczyliśmy. Co się stało?
Okazuje się, że napisanie sensownego przepisu przekracza zdolności naszych legislatorów. Może czas ich zastąpić AI?
Odpowiedź na to pytanie podsuwa nam portal Prawo.pl, który w czerwcu tego roku poinformował o wynikach prac sejmowych komisji do spraw deregulacji i finansów publicznych. Nie była to dobra wiadomość, bo projekt trafił do kosza. Jak mogliśmy przeczytać w opinii biura legislacyjnego:
Regulacje zawarte w opiniowanym projekcie powinny być zamieszczone w innym akcie normatywnym, ponieważ w proponowanej formie i treści będą budzić szereg wątpliwości interpretacyjnych, a ich skuteczność może być wątpliwa.
Wątpliwości interpretacyjne były takie, że w przeciwieństwie do mojego skleconego w minutę "projektu" rządzący założyli sobie 6-miesięczne vacatio legis wyłącznie w przypadku rozwiązań niekorzystnych dla podatników. Tym samym trzeba by takowe precyzyjnie zdefiniować. Wyzwanie to okazało się ponad siły naszych pracodawców.
Mógłbym w tym momencie złośliwie zasugerować rządzącym pilną konsultację z ChatGPT. Tak naprawdę jednak wcale nie jest mi do śmiechu. Tym bardziej nie jest przedsiębiorcom, których od 2026 r. czekają błyskawicznie wprowadzone zmiany: w fundacjach rodzinnych czy estońskim CIT. Technicznie rzecz biorąc, złamaniem obietnicy jest także wprowadzenie obowiązkowego KSeF dla największych firm od 1 lutego przyszłego roku. To tym dziwniejsze, że przecież jeszcze nie tak dawno przez debatę publiczną przetoczyła się fala deregulacji gospodarki.
Jak się łatwo domyślić, przedstawiciele przedsiębiorców nie są takim stanem rzeczy zachwyceni. Niektórzy komentatorzy sugerują wręcz ostentacyjne łamanie obietnicy przez Ministerstwo Finansów. Pretensje środowiska przedstawił Marek Górski, prezydent Konfederacji Lewiatan:
Prawo musi być przewidywalne. Czyli nie mówimy nawet o konkretnym przepisie, tylko mówimy o sposobie jego wprowadzania. To znaczy, że przedsiębiorca nie może być zaskakiwany nowymi pomysłami, które pojawiają się znikąd i podlegają bardzo krótkim konsultacjom. Rząd nie powinien zaskakiwać przedsiębiorców zmianami, które wchodzą w życie bez odpowiednio długiego vacatio legis, a dzisiaj to nie jest takie oczywiste.
Pytanie brzmi: czy naprawdę tak bardzo zabolałoby ustawodawcę, gdyby odebrano mu możliwość klecenia przepisów podatkowych na ostatnią chwilę? Możliwe, że tak. Jakość tworzenia prawa we współczesnej Polsce nigdy nie była przesadnie wysoka. Proces legislacyjny jest długi, żmudny, a Sejm nie pracuje w tej kadencji zbyt energicznie. Trzeba także pamiętać, że Polska boryka się teraz z poważnym deficytem finansowym, który łata się między innymi poprzez zmiany podatkowe. Nie jest to oczywiście próba usprawiedliwienia łamania danego słowa. Po prostu trzeba zdawać sobie sprawę z szerszego kontekstu sprawy.