420 tysięcy złotych zadośćuczynienia musi zapłacić Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy rodzinie studentki. 24-letnia Paulina była jedną z trzech ofiar śmiertelnych tragicznie zakończonych otrzęsin z 2015 roku. Dzisiejszy wyrok za otrzęsiny w Bydgoszczy, wydany przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku jest prawomocny i może on mieć konsekwencje dla uczelni w całej Polsce.
Wyrok za otrzęsiny w Bydgoszczy
Uporządkujmy jednak podstawowe fakty. W sprawie tragicznego finału otrzęsin toczyły się równolegle dwa procesy. Pierwszy, ten główny, to proces karny, w którym wyrok w pierwszej instancji zapadł pod koniec 2019 roku. Na kary więzienia w zawieszeniu skazano w nim byłego rektora Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego, przewodniczącą samorządu studenckiego i kierownika ochrony. Drugi to proces cywilny. Uczelnię pozwała w tym wypadku rodzina jednej z ofiar, której sąd pierwszej instancji zasądził wysokie, liczące ponad 400 tysięcy złotych zadośćuczynienie. I dziś ten wyrok został utrzymany w mocy i stał się prawomocny.
W całej sprawie chodziło o serię błędów popełnionych przy organizacji studenckich otrzęsin. Impreza nie była zgłoszona jako masowa, wpuszczono na nią zbyt wiele osób czy źle rozmieszczono takie miejsca jak scena, szatnia czy bar z piwem. Nieodpowiedzialność wielu osób i instytucji doprowadziła do tego, że wąski łącznik między budynkami stał się pułapką dla stłoczonych studentów.
Uczelnia odpowiada za samorząd
Pełnomocnicy Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy robili co mogli, by zmyć odpowiedzialność z uczelni i rektora. Przekonywali, że większość błędów leżała po stronie samorządu studenckiego, który otrzęsiny organizował od lat. Sam rektor i jego zastępca faktycznie mieli niewielką rolę w decyzji o wyznaczeniu miejsca i formy imprezy. Ale – co podkreślał z kolei pełnomocnik rodziny ofiary – trudno egzekwować odpowiedzialność od organizacji studenckiej, złożonej z młodych ludzi, dopiero uczących się samodzielności.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku nie zgodził się ze stanowiskiem uczelni i orzekł, że to właśnie ona powinna wypłacić rodzinie Pauliny solidne odszkodowanie. „Od rektora należy oczekiwać szczególnej staranności w dbaniu o zachowanie bezpieczeństwa i stosowania obowiązujących przepisów prawa na terenie uczelni. (…) Imprezy związane z otrzęsinami były organizowane na uczelni od 15 lat i zazwyczaj uczestniczyło w nich znacznie więcej aniżeli 500 osób. A skoro tak to już chociażby z tego względu impreza organizowana przez organy samorządu w 2015 r., spełniała warunek uznania jej za imprezę masową. Dysponując tą wiedzą rektor winien uzależnić wyrażenie zgody na jej zorganizowanie od spełnienia wymogów z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych”, informuje biuro Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Skutki na całą Polskę
Miejmy nadzieję, że polskie sądy nie będą musiały już więcej zajmować się podobnymi sprawami i na naszych uczelniach nie wydarzą się podobne tragedie. Ale to, co prawomocnie uznał Sąd Apelacyjny w Gdańsku, może mieć skutek w wielu również mniejszych sprawach. Przyjęto bowiem zasadę, że choć samorząd studencki jest samodzielną organizacją, to jednak działa w ramach swojej uczelni. I to uczelnia, w osobie rektora, sprawuje nad samorządem pieczę i, w razie sytuacji problematycznych, bierze za nią odpowiedzialność. Oby tylko rektorzy nie wystraszyli się tego wyroku i nie zaczęli ograniczać kompetencji studenckich samorządów.