W Polsce sprzedaż alkoholu niby jest limitowana, ale różne prawne wyjątki odbierają gminom kontrolę nad spożyciem alkoholu. Posłowie PiS chcą uszczelnić prawo i przyznam, że moim zdaniem jest to bardzo dobry pomysł.
Grupa posłów PiS wniosła do Sejmu projekt nowelizacji Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Raczej nie ucieszy on osób, które lubią pić piwo często i byle gdzie, ale autorom projektu trzeba przyznać rację w jednej rzeczy. Polacy piją coraz mniej alkoholi wysokoprocentowych i coraz więcej piwa, zatem metody ograniczania spożycia alkoholu muszą zacząć uwzględniać piwo. Czyż nie?
Możliwość ograniczania punktów sprzedaży piwa
Obecnie obowiązująca ustawa stanowi, że Rada gminy w drodze uchwały ustala dla terenu tej gminy liczbę punktów sprzedaży napojów alkoholowych zawierających powyżej 4,5% alkoholu (z wyjątkiem piwa). To oznacza, że gminy nie mogą limitować sprzedaży złocistego trunku. Posłowie chcieliby, aby nowy przepis dawał możliwość ustalania limitów sprzedaży dla wszelkich napojów alkoholowych. Ten przepis miałby brzmieć tak:
Art. 12. 1. Rada gminy ustala, w drodze uchwały, maksymalną liczbę zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych na terenie gminy , odrębnie dla:
1) poszczególnych rodzajów napojów alkoholowych , o których mowa w art. 91 ust. 1;2) zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia w miejscu sprzedaży;3) zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży.
Pierwsza z wymienionych kategorii alkoholi to właśnie piwo i napoje o zawartości alkoholu do 4,5%.
Co więcej, nowelizacja miałaby dać gminom możliwość decydowania o usytuowaniu punktów sprzedaży. Obecnie zwłaszcza w miastach obserwuje się nadmierną dystrybucję alkoholu w wybranych rejonach, co nie jest bez związku z liczbą przestępstw i zakłóceń porządku w tych rejonach. Dzięki nowym przepisom gminy mogłyby to regulować. Dodatkowo autorzy nowelizacji chcieliby możliwości ograniczania w wybranych rejonach sprzedaży alkoholu w porze nocnej (pomiędzy godziną 22:00 a 6:00).
Zakaz sprzedaży i spożycia w miejscu publicznym (dosłownie)
Posłowie PiS chcieliby zmienić także art. 14 ustawy, który mówi o tym gdzie nie można sprzedawać, spożywać i sprzedawać alkoholu. Obecnie ten przepis wcale nie dotyczy „miejsc publicznych” w najszerszym znaczeniu, ale wymienia różne kategorie miejsc, które mają być wolne od alkoholu. Nowy, proponowany przepis, miałby po prostu zabraniać spożywania alkoholu we wszystkich miejscach publicznych, z wyjątkiem miejsc do tego przeznaczonych. W praktyce oznacza to rozszerzenie działania przepisu.
Zezwolenia „cateringowe”
Doprecyzowane mają być także przepisy dotyczące wydawania zezwoleń. Obecnie w ustawie znajduje się mętny przepis o „organizacji przyjęć”. To sprawia, że część przedsiębiorców zamiast występować o zezwolenia na sprzedaż alkoholu do spożycia w miejscu sprzedaży (bo to właśnie robią) występuje o tzw. zezwolenie cateringowe, które jest łatwiejsze do uzyskania. Ustawa w nowym brzmieniu miałaby zmienić „organizację przyjęć” na „dostarczanie żywności na imprezy zamknięte organizowane w czasie i miejscu wyznaczonym przez klienta, w oparciu o zawartą z nim umowę”. To uszczelni prawo.
Smutna konieczność
Lubię piwo i mimo to uważam, że posłowie PiS zaproponowali dobrą zmianę. Oczywiście wyobrażam sobie głosy przeciwników tego projektu. Będą mówili, że w innych krajach można pić na ulicy. Ba! Można jeździć samochodem mając we krwi nieco więcej niż 0,2% alkoholu. Pytanie tylko, czy jako społeczeństwo naprawdę dorośliśmy do pozwalania sobie na więcej?
Niestety Polacy nie umieją pić alkoholu, a tylko przeceniają swoje kompetencje w tej kwestii. Wielu pije za dużo, nie wie kiedy przestać i nie zawsze potrafi się zachować po spożyciu. Autorzy projektu wskazują, że spożycie alkoholu w Polsce jest wyższe od unijnej świetniej, a według WHO Polska jest w pierwszej piątce krajów o szacowanym największym wzroście spożycia. WHO szacuje, że w 2025 r. spożycie w Polsce może wynieść 12,3 l alkoholu na jednego mieszkańca w populacji 15+.