ABW ostrzega przed Rosjanami i ich ewentualną ingerencją w polskie w wybory prezydenckie. Czy jest się czego bać?

Państwo Dołącz do dyskusji (272)
ABW ostrzega przed Rosjanami i ich ewentualną ingerencją w polskie w wybory prezydenckie. Czy jest się czego bać?

W periodyku ABW, Przeglądzie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pojawiło się opracowanie przestrzegające przed możliwym wpływem na tegoroczne wybory prezydenckie. Ściślej mówiąc: ABW ostrzega przed Rosjanami. Obawy przed próbą manipulowania naszą sceną polityczną nie są wcale przesadą. W końcu plan pisany cyrylicą widać w każdym kolejnym wycieku przeróżnych „taśm prawdy”.

ABW ostrzega przed Rosjanami ingerującymi w polskie wybory, ponieważ ci przeprowadzali już tego typu operacje gdzie indziej

ABW prowadzi swój periodyk zajmujący się szeroko rozumianą problematyką bezpieczeństwa naszego państwa. W ostatnim czasie znalazł się w nim artykuł dra Michała Wojnowskiego. Tytuł tego opracowania właściwie wyjaśnia wszystko co trzeba. Brzmi on: „Wybory prezydenckie jako narzędzie destabilizacji państw w teorii i praktyce rosyjskich operacji informacyjno-psychologicznych w XX i XXI” w.

Z pewnością wszyscy pamiętamy zarzuty o manipulowanie amerykańskimi wyborami prezydenckimi, które wprowadziły do Białego Domu Donalda Trumpa. Wojnowski znajduje także inne przykłady, chociażby próby zdyskredytowania Emmanuela Macrona w 2017 r. Opisuje także szczegółowo metody i narzędzia, jakimi posługują się Rosjanie.

Nie ma tu zresztą większych niespodzianek. W opracowaniu znajdziemy zarówno ataki hakerskie, próby dyskredytacji poszczególnych niewygodnych osób, rozsiewanie fake-newsów, plotek i półprawd, oraz oczywiście subtelne wspieranie mile przez Kreml widzianych osobników. Wśród narzędzi znajdziemy chociażby sponsorowane przez Moskwę kanały informacyjne takie jak telewizja RT czy międzynarodowa agencja informacyjna Sputnik.

Polska i Rosja toczą obecnie spór o prawdę historyczną – który Kreml w tej chwili przegrywa

ABW ostrzega przed Rosjanami nie bez powodu. W końcu właśnie obserwowaliśmy starcie pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską w szczególnie ważnym dla obydwu państw obszarze – polityce historycznej. Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że tym razem idzie nam lepiej. Narracja Kremla zmierzająca do obarczenia Polski odpowiedzialnością za wybuch II Wojny Światowej niekoniecznie przyjęła się na świecie. I to pomimo zorganizowania w Izraelu konkurencyjnych obchodów 75 rocznicy wyzwolenia Auschwitz, właściwie specjalnie dla Władimira Putina.

Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, że sprawy niekoniecznie idą po ich myśli. Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika dlaczego Kremlowi tak bardzo zależy na podtrzymywaniu narracji o Związku Radzieckim wyzwalającym Europę od nazistowskich Niemiec. Czy raczej: przemilczeniu niewygodnych faktów. Takich jak sojusz III Rzeszy i ZSRR w latach 1939-1945, udziale tego drugiego państwa w wywołaniu konfliktu oraz licznych sowieckich zbrodniach.

Wielka Wojna Ojczyźniana stanowi praktycznie jeden z mitów założycielskich współczesnej Rosji. Co gorsza: gdyby ta narracja upadła, zachód mógłby się wreszcie zorientować jak mało Józef Stalin różnił się od Adolfa Hitlera. Wtedy rośnie szansa, że dowiedzieliby się o tym sami Rosjanie – co dla rosyjskiej władzy mogłoby być potencjalnie zabójcze.

Rosjanie już się zastanawiają, jak by tu się odwinąć: sposobem może być sojusz z Izraelem lub wykorzystanie unijnego sporo o praworządność

W tej sytuacji warto by sobie zadać pytanie: co Rosja może z tym faktem zrobić? The Sunday Times, na który powołuje się portal Dziennik.pl, informuje, że ta wcale nie kryje się zbytnio z możliwościami jakie posiada. Grupa naukowców radząca jak podtrzymywać rosyjską wizję „prawdy” o II Wojnie Światowej podpowiada, że największym problem jest tutaj Polska. Wskazuje także dwa sposoby neutralizowania tego „zagrożenia”.

Jednym z nich może być sojusz z Izraelem. Zażyłe kontakty pomiędzy tymi dwoma państwami pozwalają szerzyć narrację o bohaterstwie Armii Czerwonej. A także pomocy Żydom niesionej przez ZSRR, przy jednoczesnym podkreślaniu autorytarnego, czy wręcz „faszystowskiego”, charakteru ówczesnych państw Europy Środkowo-Wschodniej.

O wiele groźniejszy dla Polski jest jednak drugi pomysł. W końcu nasz obecny rząd wydaje się rosyjskim badaczom być niewygodny także dla unijnych elit i biurokratów. Głównie z powodu domniemanego łamania przez Polskę zasady praworządności. To z kolei czyni nasz kraj całkiem wygodnym kozłem ofiarnym, którego zdaniem i opiniami absolutnie nie ma się po co przejmować.

Trzeba przyznać, że taki sposób rozumowania pokazuje, że niedawne poparcie na forum Rady Europy rezolucji odnośnie reformy wymiaru sprawiedliwości przez rosyjską delegację mogło być czymś więcej, niż tylko drobną złośliwostką. Czy przejawem hipokryzji ze strony władz Federacji Rosyjskiej.

Tak naprawdę nie wiadomo na czyją korzyść Rosjanie mieliby wpływać na polskie wybory

Oczywiście, teoretycznie czym innym są opinie naukowców – do tego głoszone otwarcie – a czym innym posunięcia samych władz czy tajnych służb. Pokazuje to jednak, że Kreml może mieć dość zaskakujące preferencje co do wyników polskich wyborów. Tak naprawdę trudne do odgadnięcia. Silna polaryzacja w naszym społeczeństwie w końcu wydaje się być jednym z powodów, dla których ABW ostrzega przed Rosjanami.

Z jednej strony nie da się ukryć, że stabilna władza Zjednoczonej Prawicy oznacza nie tylko stała polaryzację społeczeństwa. Jest także gwarancję kontynuowania konfliktu Polski z Brukselą. Nasz kraj izolowany i zepchnięty do populistyczno-nacjonalistycznej części europejskiej polityki stanowi stosunkowo łatwego przeciwnika w zarówno o narrację historyczną, jak i o konkretne interesy. Zresztą warto przy tym pamiętać, że populiści i eurosceptycy to generalnie środowiska pod silnym wpływem Moskwy.

Alternatywą jest jednak postawienie na podgrzanie atmosfery politycznej w Polsce. W końcu kohabitacja prezydenta i rządu z dwóch serdecznie nienawidzących się opcji politycznych to także sprawdzona opcja. Mieliśmy już do czynienia z taką sytuacją w okresie 2007-2010 r. Od tego czasu temperatura sporu politycznego tylko wzrosła. Na chaosie politycznym wewnątrz Polski również Moskwa może sporo zyskać.

Kogoś dziwi, że ABW ostrzega przed Rosjanami, gdy co wybory pojawiają się jakieś kolejne „taśmy prawdy”?

Mogłoby się wydawać, że ABW ostrzega przed Rosjanami na wyrost. A na pewno powyższe rozważania stanowią przesadę. Kreml w końcu nie jest chyba w stanie realnie wpłynąć na wynik polskich wyborów, prawda? Nieprawda. Warto sobie przypomnieć aferę podsłuchową związaną z nagraniami z restauracji „Sowa i Przyjaciele” oraz jej długofalowe skutki.

Już wtedy ówczesny premier Donald Tusk wspominał o „scenariuszu pisanym cyrylicą”. Główny „winowajca”, biznesmen Marek Falenta, był zaś powiązany z firmą importującą węgiel. Warto także wspomnieć o tym, że nowe nagrania pojawiają się z zadziwiającą regularnością. Zazwyczaj wtedy, gdy zbliżają się jakieś istotne wybory w naszym kraju. Na szczęście wiele wskazuje na to, że już nasze społeczeństwo zobojętniało na ten środek manipulacji.

Nie sposób również zapomnieć o historii. Skuteczność Rosjan w rozgrywaniu polskich wewnętrznych niesnasek sięga czasów cara Piotra Wielkiego. Dlatego też dr Wojnowski w swoim opracowaniu pośród środków zaradczych wymienia nie tylko chociażby szkolenia dla polityków i kandydatów z zakresu ochrony kontrwywiadowczej czy analizę krajowej przestrzeni informacyjnej.

Jednym ze sposobem radzenia sobie z ewentualną rosyjskiej ingerencji w naszą politykę miałoby być „podjęcie działań zmierzających do zneutralizowania wszelkich niepokojów
i prowokacji”. Czy to wykonalne, kiedy dzisiaj wcale nie trzeba Polakom niczyich inspiracji, by skakać sobie nawzajem do gardeł przez politykę?