Afera gemiusowa była naprawdę poważna, ale na razie nie mam zamiaru odchodzić z mBanku

Finanse Technologie Dołącz do dyskusji (144)
Afera gemiusowa była naprawdę poważna, ale na razie nie mam zamiaru odchodzić z mBanku

Wpadka mBanku z Gemiusem jest naprawdę poważna. Ja rozumiem ich tłumaczenia, że te dane przesyłały się przypadkiem i anonimowo, że w sumie nic strasznego się z tego powodu nie stało, ale to zdarzenie z gatunku wypalającego przełyk Żywca Zdrój. 

I nic to, że Żywiec Zdrój był tak naprawdę krystalicznie czysty. Że ja doskonale o tym wiem i tamten facet sam sobie zawinił wypijając jakąś żrącą substancję. Od czasu tamtej historii omijam w sklepie spożywczym butelki z Żywcem Zdrój mając na twarzy takie ostentacyjne „a fe”. Generalnie z obrzydzeniem omijam w ten sposób w sklepie wszystko, co ma w nazwie słowo „Żywiec”, choć powody są tutaj różne, nie tylko dezinformacja.

Afera gemiusowa nie zatrzęsła Polską

No i z mBankiem jest chyba nawet jeszcze gorzej, ponieważ nie za bardzo ma na kogo zrzucić winę. To jest fakt – strona internetowa banku przesyłała informacje na temat stanu naszego konta na serwery systemu internetowych statystyk. Gdyby tylko taki temat był bardziej medialny i podchwycił go ktoś większy, niż kilka stron zajmujących się bezpieczeństwem w sieci…

Ale nawet w gronie tej cząstki osób, do których dotarła informacja, bardzo szybko pojawiły się głosy „no to przebrała się miarka, właśnie rozpocząłem procedurę zamykania konta”. Logiczne rozwiązanie – pomyślałem. Rzeczywiście pod wpadce tego typu należałoby coś takiego zrobić, choćby czysto symbolicznie w akcie rozczarowania bezmyślnością instytucji.

Nie udało mi się jednak unieść honorem, ani zostać „królową dramatu”. Konto w mBanku (dopiero niedawno ktoś się dopatrzył i z Izzy przemianował mi na drugie eKonto) miałem chyba jeszcze w gimnazjum, obecnie mam tam kilka różnych kont i pomimo spektakularnej wpadki… nie jestem w stanie pożegnać się z tym ekosystemem. Przez lata miałem ogromny problem z wytrzymaniem 24 miesięcy umowy u jednego operatora, tak szybko zaczynał mnie irytować. Mój bank nie denerwował mnie nigdy.

Nie odejdę z mBanku z powodu Gemiusa, choć pewnie powinienem

Trzeba ufać, ale sprawdzać co u konkurencji. Przez lata obok mBanku miałem też konta m.in. w BGŻ, Aliorze, Volkswagen Bank czy PKO Inteligo i pomimo najszczerszych chęci jakoś nie umiałem się przekonać do ich systemów internetowych, większość pozamykałem. Problem miałem tylko z PKO, które na infolinii odsyłało mnie do placówki, z placówki na infolinię, ale ostatecznie odpuściłem temat – i bardzo dobrze, bo dzięki temu mogłem szybko zalogować się do odnowionego ePUAP.

Żadne z nich nie miało jednak startu do tego mojego mBanku, z którego korzystam często, z przyjemnością. Nie kosztuje mnie to wiele, wbrew pozorom używane konta i karty nie są drogie. Ale jest szybko, wygodnie, w miarę nowocześnie i prawie zawsze działa. Wpadkę z Gemiusem będę im wypominał jeszcze przez kilka lat, bo jestem sobie w stanie wyobrazić, że przez takie historie upadają duże instytucje, ale jeśli jednak nie upadną, to na razie nie planuję odchodzić – jest mi tam zbyt dobrze.

Boję się tylko trochę tego, że zapeszę. Kiedy w grudniu wystawiłem przepiękną laurkę Poczcie Polskiej na Bezprawniku, od stycznia rozpoczął się jeden z największych koszmarów mojego zawodowego życia. Jeśli nawet jakimś cudem dojdzie do mnie adresowana korespondencja, to już trzeci miesiąc z rzędu dostajemy do biura prenumeratę miesięcznika Odkrywca adresowaną do jegomościa, który mieszka kilkanaście bloków stąd.