Lubię pośmiać się z żartów o "pomyleniu z dzikiem", ale nie mieszajmy ich lepiej do ustawodawstwa
Praktycznie za każdym razem, gdy zdarzy się jakiś wypadek na polowaniu albo myśliwy ustrzeli zwierzę, do którego absolutnie strzelać nie powinien, możemy usłyszeć tę samą wymówkę. "Pomyliłem z dzikiem". Nie da się ukryć, że pomylenie dzika z łosiem, żubrem albo kolegą jest na tyle trudne, że samo w sobie wydaje się pewnym wyzwaniem. Czy ci ludzie nie mają oczu? Rzeczywistość jest oczywiście dużo bardziej skomplikowana – w przeciwieństwie do rozwiązania problemu, które regularnie ktoś proponuje w przestrzeni publicznej. Chodzi oczywiście o obowiązkowe badania lekarskie myśliwych.
Tym razem, jak podaje Interia, padło na posłów Polski 2050. Złożyli projekt nowelizacji ustawy o broni i amunicji, który zakłada obowiązkowe okresowe badania psychologiczne i lekarskie dla wszystkich posiadaczy broni. Siłą rzeczy do tego grona zaliczają się także myśliwi.
Nie da się ukryć, że jest w tym pewna logika. W końcu mamy tak naprawdę trzy wyjaśnienia tych wszystkich wypadków. Myśliwy może rzeczywiście mieć na tyle słaby wzrok, by widzieć jedynie brązowo-bure plamy przypominające dzika. Taka osoba nie powinna strzelać z broni palnej. W grę wchodzą jednak także przypadki myśliwych, którzy nie mają pewności, do czego strzelają, ale tak naprawdę się nie przejmują brakiem poprawnego rozpoznania celu. Takie osoby nie powinny mieć nic wspólnego z łowiectwem. Są także osoby, które doskonale wiedzą, że strzelają do tego, do czego nie powinni. W najlepszym wypadku mamy do czynienia z kłusownikami.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 19,91%
Obowiązkowe badania lekarskie myśliwych połączone z badaniami psychologicznymi teoretycznie powinny stanowić remedium na przynajmniej dwa pierwsze problemy. Badania okulistyczne, na których nam najbardziej zależy, mogą wyeliminować strzelców-ślepców. Psychologiczny przesiew uderzyłby siłą rzeczy w osoby nazbyt lekkomyślne, by korzystać z broni palnej.
Rzecz jednak w tym, że pomysł Polski 2050 tak naprawdę nie przyniósłby niczego dobrego. Wynika bowiem z błędnych założeń dotyczących wykonalności jego realizacji.
Mamy w Polsce stanowczo zbyt mało lekarzy i psychologów z właściwymi uprawnieniami, by ten plan mógł się udać
Wyobraźmy sobie, że rzeczywiście wprowadzilibyśmy obowiązkowe badania lekarskie oraz psychologiczne dla wszystkich posiadaczy broni. Kto nie przejdzie ich pomyślnie, ten nie może posiadać broni palnej. Polska 2050 proponuje, że osoby mające pozwolenie na broń musiałyby przed ukończeniem 70. roku życia raz na 5 lat dostarczać na Policję orzeczenia lekarskie i psychologiczne. Po 70 urodzinach obowiązek ten wykonywaliby co 2 lata.
W Polsce mamy obecnie 271 566 posiadaczy broni palnej. Najliczniejszą podgrupę stanowią myśliwi. Z pozwoleń dla celów łowieckich korzysta 140 113 osób. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież pozostałe grupy już teraz są objęte takim obowiązkiem. Rzecz w tym, że to nieprawda. Dotyczy on jedynie 35 392 osób, które uzyskały pozwolenia w celu ochrony osobistej. Nowelizacja uderzyłaby więc także w osoby posiadające broń w celach kolekcjonerskich oraz sportowych.
Większość z tych osób z pewnością byłaby zajęta zachowaniem pozwolenia. Udałyby się więc do lekarzy oraz psychologów. Przy czym nie każdy z nich mógłby wystawić stosowne zaświadczenie. Zarówno lekarze, jak i psychologowie muszą spełnić konkretne wymagania wskazane w art. 15b oraz 15 c ustawy o broni i amunicji:
1. Badanie lekarskie przeprowadza lekarz, który posiada:
1) co najmniej pięcioletni staż pracy w zawodzie,
2) specjalizację w dziedzinie: chorób wewnętrznych, medycyny ogólnej, medycyny rodzinnej, medycyny pracy, medycyny przemysłowej, medycyny transportu, medycyny lotniczej, medycyny kolejowej, medycyny morskiej i tropikalnej lub medycyny sportowej,
3) dodatkowe kwalifikacje z zakresu przeprowadzania badań lekarskich osób ubiegających się,
4) wpis do rejestru lekarzy upoważnionych
– zwany "lekarzem upoważnionym".
[...]
3. Dodatkowe kwalifikacje, o których mowa w ust. 1 pkt 3, lekarz uzyskuje po ukończeniu z wynikiem pozytywnym szkolenia z zakresu przeprowadzania badań lekarskich i wydawania orzeczeń lekarskich osobom ubiegającym się.
1. Badanie psychologiczne przeprowadza psycholog, który posiada:
1) dyplom magistra psychologii lub dyplom magistra filozofii chrześcijańskiej ze specjalizacją filozoficzno-psychologiczną uzyskany na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim do dnia 1 października 1981 r. lub dyplom magistra filozofii chrześcijańskiej w zakresie psychologii uzyskany w Akademii Teologii Katolickiej do dnia 31 grudnia 1992 r.,
2) co najmniej pięcioletni staż pracy w zawodzie, przy czym co najmniej 3 lata w ostatnim pięcioleciu był zatrudniony na stanowisku psychologa,
3) dodatkowe kwalifikacje z zakresu przeprowadzania badań psychologicznych osób ubiegających się,
4) wpis do rejestru psychologów upoważnionych
– zwany "psychologiem upoważnionym".
[...]
3. Dodatkowe kwalifikacje, o których mowa w ust. 1 pkt 3, psycholog uzyskuje po ukończeniu z wynikiem pozytywnym szkolenia z zakresu przeprowadzania badań psychologicznych i wydawania orzeczeń psychologicznych osobom ubiegającym się. Programy szkoleń zatwierdza minister właściwy do spraw wewnętrznych.
W praktyce takich lekarzy i psychologów będzie mniej-więcej kilkudziesięciu na województwo. Co może pójść nie tak? Ograniczona liczba lekarzy i psychologów orzeczników sprawi, że wywiązanie się z nowego obowiązku stanie się wyjątkowo trudne dla całej masy zainteresowanych. Możliwości mamy dwie: albo jego realizacja stanie się fikcją polegającą na możliwie szybkim pozyskiwaniem "papierka", albo posiadacze zezwoleń na broń zderzą się z administracyjną przeszkodą nie do pokonania w rozsądnym terminie.
Obowiązkowe badania lekarskie myśliwych skończyłyby się biurokratycznym koszmarem dla wszystkich zainteresowanych
Zdaję sobie sprawę z nieciekawego wizerunku łowiectwa we współczesnym społeczeństwie i jego przyczyn. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że pod pewnymi względami myśliwi sami dokładają sobie problemów. Społeczeństwo nie dostrzega na co dzień pożytku z ich obecności. Dziczyznę trudno kupić, według niektórych szacunków nawet 70 proc. trafia na eksport. Bliskie związki z politykami nie przysparzają zbyt dobrze sympatii Polaków, którzy za swoimi "przedstawicielami" zazwyczaj nie przepadają. Nie da się jednak ukryć, że przypadki "pomylenia z dzikiem" stanowią rozdmuchiwanie jednostkowych przypadków do skali systemowego problemu ze względu na czysty absurd takich wyjaśnień.
Obowiązkowe badania lekarskie myśliwych stanowiłyby przysłowiowe wylanie dziecka z kąpielą. Nie jest przecież tak, że łatwo zostać myśliwym i dostać przy okazji pozwolenie na broń. Nie chcemy przecież ograniczać obywatelom możliwości jej posiadania, zwłaszcza w obecnej sytuacji międzynarodowej.