Czy należy walczyć z naturą? Okazuje się, że tak. Przekonał się o tym dolnośląski rolnik, który nie upilnował lochy, czego efektem było spłodzenie – niezgodnie z prawem, dziewięciu świniodzików. Sprawa pewnie nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby rolnik nie chciał sprzedać owoców nieplanowanej randki.
Jak się okazuje, właściciele wszystkich świń powinni mieć się na baczność. Nieroztropne zdanie się na prawa natury może mieć prawne konsekwencje. W 2011 roku dolnośląski rolnik – hodowca świń – nie upilnował jednej ze swoich podopiecznych. Ta, poczuwszy wolność, popychana prawami natury, udała się do lasu, gdzie niewątpliwie oddała się przypadkowo spotkanemu odyńcowi. Skruszona wróciła do domu, ale owocem tego dramatyczno-romantycznego zajścia było dziewięć rumianych świniodzików.
Prawa natury kontra prawo stanowione
Nieskromny czyn lochy, pewnie nie wyszedłby na jaw, gdyby właściciel nie zechciał sprzedać wychowanków. Ogłoszeniem zainteresowała się Państwowa Straż Łowiecka. Jak się okazało, krzyżowanie świni i dzika oraz hodowla świniodzików może odbywać się wyłącznie za pozwoleniem Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Według funkcjonariuszy nie miało znaczenia, że świnia zrobiła to za plecami właściciela. Dokonanie zapłodnienia, bez uzyskania takiego pozwolenia jest niezgodne z prawem, a dokładniej z art. 119a ustawy o ochronie przyrody z dnia 16 kwietnia 2004 roku.
Rolnik oczywiście takiego pozwolenia nie miał. W konsekwencji sprawa trafiła do legnickiego sądu. Na szczęście sąd stwierdził, że rolnik nie może ponosić winy za ucieczkę świni. A sprawę uznał za przypadkową i incydentalną. Zwrócił także uwagę, że przepisy ustawy nie do końca odnoszą się do opisanej wyżej sytuacji – bądź co bądź niezamierzonego skrzyżowania świni i dzika. Mowa w nich jedynie o osobach, które zamierzają rozpocząć taką hodowlę. Nie regulują natomiast postępowania w przypadku nieumyślnego skrzyżowania świni i dzika.
Bezprawna hodowla świniodzików
Spraw niechybnie przypomina rozważania z pogranicza teorii prawa i filozofii, stawia bowiem ważne pytania czemu dać pierwszeństwo: prawom natury czy prawom spisanym. W tym przypadku można jednak stwierdzić, że te drugie z całą pewnością ustąpiły miejsca pierwszym.
Niestety finalnie półdzikie prosiaczki nie znalazły nabywcy. Zrezygnowany rolnik, nie mogąc ich sprzedać po prostu je zjadł.