Podobno Biedronka nie jest już sklepem dla biednych ludzi, ale co poza cenami o tym świadczy?

Codzienne Dołącz do dyskusji
Podobno Biedronka nie jest już sklepem dla biednych ludzi, ale co poza cenami o tym świadczy?

Natrafiłem ostatnio w sieci na dyskusję, która mnie trochę zniesmaczyła. Ktoś pisał tam, że Biedronka to sklep dla biednych ludzi. Ktoś inny dowodził, że już nie. 

Jest coś jednak wybitnie absurdalnego w próbie klasyfikacji spożywczaka jako „sklep dla biednych ludzi”. Ja chyba nawet nie podejmę się próby oceny tego typu sformułowań, gdyż z mojej perspektywy są absurdalne. Czyli co, zamożni ludzie nie jedzą chleba, jabłek czy serków Danone? Jak mają 100 metrów do Biedronki stawianych już w sumie hurtem na również prestiżowych osiedlach, to będą jechali 3 kilometry do delikatesów? Absurd.

To jest jakaś taka chyba pozostałość po PRL-u, potrzeba budowania poczucia własnej elitarności już momentami na podstawie zupełnie absurdalnych przesłanek, jak na przykład to, gdzie kupujemy mleko. Dokładnie to samo mleko, co w każdym innym sklepie. Rozumiem natomiast, że ludzie w tego typu wypowiedziach próbuję zakomunikować w ograniczony sposób, że Biedronka zerwała z reputacją „dyskontu”. Tylko czy na pewno?

Natomiast nie do końca rozumiem koncepcję forsowania jakiegoś społecznego awansu Biedronki

Z opinią, że to już nie jest ta Biedronka, co lata temu, spotykam się akurat nieco częściej. I rzeczywiście – pamiętam jak mając jakieś 9 lat trafiłem do pierwszej Biedronki w Płocku i chciałem z niej uciec, bo sklep był absolutnie paskudny. To była stosunkowo spora hala, w której były porozkładane kartony i nie do końca rozumiałem dlaczego to jest podane w ten sposób.

Dziś Biedronka to instytucja, jedna z najważniejszych firm w Polsce i nawet na Bezprawniku wszystkie publikacje na jej temat cieszą się wielkim zainteresowaniem.

Promocje organizowane przez Biedronkę rozgrzewają Polskę. Ich aplikacja wyznacza trendy w kwestii aplikacji zakupowych. Pukają do środka, do usług takich jak Glovo. Automaty kasowe pokazują przyszłość branży spożywczej. W specjalnych ekspozycjach może kupić względnie jakościowe rzeczy tanio. Od jakiegoś czasu proponują dość ambitne alkohole. A gastronomiczna oferta potrafi kusić przysmakami z całego świata. Biedronka ma też wizerunek firmy, która dba o swoich pracowników, co zawsze cieszy, bo jednak jest to praca ciężka.

Biedronka przeszła długą drogę

To wszystko prawda, ale czy można zaryzykować stwierdzenie, że Biedronka stała się w jakimś stopniu produktem bardziej premium? Kompletnie tego nie czuję. Owszem, towar rzadziej jest porozstawiany w kartonach i foliach. W niektórych miejscach zaczęli nawet robić ambitne stoiska mięsne. Ale absolutnie nie da się porównać uczuć konsumenckich z wizyty w Biedronce, z tymi, które towarzyszą delikatesom. Gdzie ktoś zadał sobie trud, by zatrudnić projektanta i nawet tak prozaicznej czynności jak kupowanie jajek, nadać pewnego rodzaju sznytu.

Premium w Biedronkach zaczyna być natomiast powoli cena. Czytam właśnie zestawienie najtańszych polskich sklepów spożywczych i Biedronka wprawdzie jest nadal w czołówce, ale jednak znacząco ustępuje Lidlowi oraz tej sieci, której – być może z tego powodu jest w stanie oferować tak atrakcyjne ceny – nazwy nie chcę tutaj wymieniać, ponieważ po 24. lutego nie zachowała się dostatecznie przyzwoicie.

Nie do końca rozumiem jednak forsowaną od paru lat tezę, że sieć przestaje być dyskontem, ponieważ na przestrzeni roku odwiedzam pewnie z 10-15 różnych Biedronek i mimo wszystko w wystroju, ciasnocie, niechlujności ułożenia niektórych produktów, nadal jednak widać tutaj spore odstępstwo od większości sieci spożywczych innych marek.