Naszemu czytelnikowi przydarzyła się podczas zakupów w krakowskim sklepie Biedronka nieprzyjemna przygoda. Sklep posypał głowę popiołem, a teraz nie chce oddać pieniędzy.
Najwyraźniej – zresztą zgodnie z jednym celów statutowych Bezprawnika – staliśmy się takim polem komunikacji na linii społeczeństwo-korporacje. Po tym jak historia naszego czytelnika, z którego żony kasa samoobsługowa Biedronki zrobiła złodziejkę (ale skończyła się ona happy endem), napisał do nas pan Paweł nakreślając szczegóły afery spodniowej.
Afera spodniowa w Biedronce
Zdarzenie miało miejsce w czerwcu w Biedronce przy ulicy Łokietka 5 w Krakowie. Dokonujący tam zakupów czytelnik nie zauważył, bo i trudno oczekiwać od niego takiego obowiązku, że na całej swojej długości jedna ze sklepowych lodówek była pokryta smarem. To z kolei doprowadziło do nieodwracalnego umorusania spodni pana Pawła, które wycenia na 120 złotych – bo tyle mają one kosztować w trakcie promocji w sklepie marki Tatuum.
Nasz czytelnik wyszedł ze słusznego założenia, że spodnie oczywiście mogą się niszczyć, ale raczej nikt nie spodziewa się, że wizyta w sklepie spożywczym będzie dla nich śmiercionośnym zagrożeniem. Spisano więc z kierownikiem sklepu protokół zniszczeń, kierownik udokumentował fotograficznie zniszczenie spodni oraz lodówki pokrytej klejem i smarem. Biedronka miała się odezwać do naszego czytelnika w ciągu kilku dni i… zapadła się pod ziemię.
Pan Paweł mówi jasno – chodzi o zasady
Nasz czytelnik zapowiada, że sprawę skieruje do sądu rejonowego w Krakowie. Wiadomo, że nie chodzi mu o te 120 złotych, ale – jak sam wskazuje – „o podejście do klienta”. Biedronka chowa głowę w piasek, ignoruje dalsze próby kontaktu. Jak gdyby sprawa dla nich nie istniała, a przecież klient ma nawet podpisany przez Biedronkę protokół (obcięliśmy podpisy ze screena, gdyż dane osobowe są zbędnym szczegółem w tej historii).
Czy klient ma prawo domagać się odszkodowania za zniszczone spodnie? Oczywiście – tak. Jeżeli instynktowne odpowiedzi są inne, to wynikają głównie z niskiej kultury prawnej w naszym kraju. Już w przeszłości Biedronka przegrywała zresztą sprawy sądowe ze swoimi klientami. W 2015 roku musiała wypłacić 75 000 zł zadośćuczynienia klientce, która uszkodziła sobie rękę (fakt faktem – poważnie) o nienależycie zabezpieczony wózek w sklepie.
Wierzymy jednak, że po publikacji na łamach Bezprawnika, sprawę spodni pana Pawła uda się załatwić polubownie, a dla wszystkich innych czytelników będzie to po prostu lekcja tego, że dokonując zakupów w sklepie mamy też pewne prawa dotyczące odpowiedzialności sklepu względem nas.