Czy Patryk Vega szokuje? Czy „Botoks” powinien być reklamowany we właśnie taki sposób? Do Rady Reklamy wpłynęła interesująca skarga na to, w jaki sposób promuje się to wybitne arcydzieło współczesnego kina.
„Leczenie grozi śmiercią” pod takim hasłem reklamowano jeden z filmów Patryka Vegi, „Botoks”. Najwyraźniej nie spodobało się to jednemu z bywalców kina Helios, który dostał ową reklamę w mailu. Swój kolosalny niesmak wyraził w skardze do Komisji Etyki Reklamy.
Botoks reklama
Urażonego internautę w szczególności zabolał fakt, iż ubrane w kitel aktorki mają sugerować, że zgłoszenie się do polskiej służby zdrowia oznacza rychły skon (gdyż jak wiadomo, polski rezydent smaruje skalpelem swoje kanapki, a potem jeszcze upewnia się, że narzędzie dostatecznie długo poleżało w towarzystwie wirusów WZW B). Zapewne nie był na filmie samego Vegi, w przeciwnym razie wiedziałby, że oparł on swój film na ludzkich opowieściach i autentycznych przeżyciach. Oraz, że doprawił go taką porcją wszystkiego, że nawet wyrobieni widzowie opuszczali sale kinowe z poczuciem lekkiego zażenowania. To się, oczywiście, zdarza w tak zwanej polskiej kinematografii, ale nigdy nie jest przyjemne.
Wróćmy do skargi. Jest krótka i rzeczowa:
Plakat filmowy z napisem «Leczenie grozi śmiercią». Aktorki przedstawione na plakacie mają ubrane kitle lekarskie. Reklama podważa autorytet Służby Zdrowia sugerując że można zginąć przez samo leczenie.
Nie wiadomo, dlaczego uznał, że polscy aktorzy są w stanie podważyć czyjkolwiek autorytet. Ale Rada Reklamy (po dowiedzeniu się, że ów plakat przyszedł do skarżącego na maila) wzięła sprawę poważnie i wstępnie oceniła cały przekaz negatywnie. Wtedy też Helios przysłał swoje wytłumaczenie i zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki.
To nie ja, to nie moja ręka
Helios na skargę odpowiedział w stylu starej, dobrej ściany tekstu, najwyraźniej wychodząc z założenia, że wykończy Radę koniecznością czytania. Ten fascynująco nudny wywód sprowadza się do „to nie my, to Vega, my tylko wysyłaliśmy plakat, dajcie nam spokój, tylko wyświetlamy filmy”. Patrzcie, udało mi się zawrzeć w jednym zdaniu tam, gdzie oni rozpisali się na parę stron A4 bez marginesów.
Potem możemy przyjrzeć się tak zwanemu stanowisku merytorycznemu, które jest nieco ciekawsze, bo pada w nim następujące zdanie:
Film Patryka Vegi jest oparty o autentyczne historie osób, w tym poddających się licznym zabiegom medycyny estetycznej. Ich opowieści wskazują na określone zagrożenia, ale nie ze strony, jak to rozumie skarżący służby zdrowia, ale opisanych w filmie konkretnych postaci filmowych, albo opisywanych, wykonywanych zabiegów.
W przedmiotowej reklamie {plakacie} nie doszło do naruszenia norm Kodeksu Etyki Reklamy zarzucanego przez skarżącego a plakat nie narusza dobrych obyczajów.
Plakat wykorzystuje konwencję dozwolonej prowokacji artystycznej, przez co odczytywany obiektywnie, nie może powodować odczuć obraźliwych wobec kogokolwiek. Ponadto plakat nie zawiera określeń o charakterze dyskryminującym lub obraźliwym, tym bardziej, że nie został w nim wskazany żaden podmiot wobec którego jest kierowany przekaz. Nie ma mowy, że chodzi o Służbę Zdrowia, tym bardziej autorytet lekarzy.
Co z tego wynika? Helios sam w sobie ocenia, co jest obiektywne, a co nie (na jakiej podstawie?). Kluczy też wokół tematu, ponieważ trudno nazwać medycynę estetyczną „leczeniem”. Trochę przesadza też z tym, że nie można połączyć służby zdrowia z tym, co na plakacie, ale to już najmniejszy problem.
W stanowisku merytorycznym Helios proponuje również przesłuchanie Patryka Vegi przez Radę Reklamy. Jest nam wszystkim bardzo smutno, że do tego nie doszło.
(Nie)szkodliwa reklama
Ostatecznie, Rada Reklamy uznała, że plakat nie narusza dobrych obyczajów i został stworzony w poczuciu odpowiedzialności społecznej. Jednym słowem – zgodzili się z Heliosem, skargę oddalili. Patryk Vega pewnie nawet nie dowiedział się o tym, że zranił czyjeś uczucia, a nawet jeśli, to nic go to nie obchodzi, bo planuje nowy, jeszcze lepszy film, który obnaży kolejne warstwy korupcji i ukaże bogactwo środków ekspresji werbalnej. I wszyscy będziemy tego bardzo żałować.