Bawarska CSU chce iść tropem Francji i będzie postulowała o zakaz noszenia burek w miejscach publicznych na terenie całych Niemiec.
W lipcu tego roku Europejski Trybunał Praw Człowieka oddalił skargę francuskiej muzułmanki dotyczącą wprowadzonego w 2011 roku nad Sekwaną prawa zakazującego zasłanianie twarzy w miejscach publicznych. Według kobiety, zmuszanie jej do „obnażania” się w miejscach publicznych jest poniżające, a wręcz godzi w jej podstawowe prawa do swobody wyznania.
Ówcześnie urzędujący prezydent Francji, Nicholas Sarkozy, często podkreślał, że zakaz nie jest wymierzony w jakąkolwiek religię, podkreślając zasadność takich działań względami bezpieczeństwa. Oprócz tradycyjnych muzułmańskich strojów zasłaniających twarz, jak nikab czy burka, zakaz objął także noszenie kominiarki i kasku motocyklowego.
Trybunał argumentował zasadność wyroku „szerokim marginesem” działań jakie mogą podejmować francuskie władze oraz faktem, że ów zakaz nie łamie Europejskiej konwencji praw człowieka. Powołując się na to orzeczenie, bawarska minister finansów Ilse Aigner z CSU w rozmowie z „Die Welt” wystosowała postulat, aby podobny zakaz wprowadzić również na terytorium Niemiec. Według Aigner, burka jest antytezą wartości jakimi kierować winna się współczesna Europa i uniemożliwia pełną integrację, szczególnie w czasie napływu na kontynent milionów imigrantów z państw muzułmańskich.
Wypowiedź wysokiej polityk CSU wskazuje na zmianę kursu na najwyższych szczeblach władzy wobec wyznawców islamu w Niemczech. Co ciekawe, zakaz miałby objąć również turystów przyjeżdżających do ojczyzny Goethego, co od razu spotkało się z protestem elit biznesowych Monachium, żywo zainteresowanych ich odwiedzinami.
Według statystyk, stolicę Bawarii od stycznia do września odwiedziło ponad 170 tysięcy turystów z państw arabskich. Jest to o tyle ważne, że u naszego zachodniego sąsiada polityka jest żywo powiązana z biznesem, stąd postulaty CSU mogą zostać szybko zweryfikowane przez ekonomiczne prognozy.
Ilse Aigner wskazała również na fakt, że świat arabski powołuje się na prawa człowieka, samemu wymagając dostosowania się do często restrykcyjnych reguł obyczajowych, utrzymanych w literze prawa. Największą hipokryzją w tej materii wykazuje się Arabia Saudyjska – nierzadko krytykująca suwerenne decyzje państw europejskich – będąca jednym z najhojniejszych sponsorów islamskiego terroryzmu i propagująca uwłaczające jakimkolwiek prawom człowieka idee.
Fot. tytułowa: Shutterstock