REKLAMA
  1. Home -
  2. Społeczeństwo -
  3. Wrzucił buty do kontenera, ale wcześniej ukrył w nich AirTaga. Przemierzył pół Europy, by odkupić swoją darowiznę z lumpeksu w Bośni
Wrzucił buty do kontenera, ale wcześniej ukrył w nich AirTaga. Przemierzył pół Europy, by odkupić swoją darowiznę z lumpeksu w Bośni

Brzmi jak sensacyjna historia o oszustwie? Na pierwszy rzuta oka tak i nie bez powodu wywołała spore oburzenie wśród internautów.

Ale w rzeczywistości jest to opowieść o tym, jak działają współczesne mechanizmy charytatywne i jak łatwo można im przypisać nieczyste intencje.

Całe zamieszanie rozpoczął użytkownik TikToka Moe.Ha, który wpadł na pomysł, by sprawdzić, co stanie się z jego darowizną - pisze serwis WCCFTech. Do pary sneakersów wsunął lokalizator Apple AirTag i wrzucił je do kontenera niemieckiego oddziału Czerwonego Krzyża w Monachium. Już po pięciu dniach, śledząc trasę przez Austrię, Słowenię i Chorwację, ustalił, że buty trafiły na półkę sklepu z używaną odzieżą w Bośni, czyli bagatela dokładnie 800 km od miejsca ich „zrzutu”.

REKLAMA

Nie byłoby w tym nic szczególnie sensacyjnego, gdyby nie to, że całą sytuację nagłośnił na TikToku, sugerując (nie wprost, ale dość wymownie), że darowizna została sprzedana zamiast trafić do potrzebujących.

Internet — jak to internet — szybko podchwycił temat, dopatrując się afery

Ale zamiast przekrętu, odkryliśmy… zwykłą procedurę. Czerwony Krzyż (ten niemiecki) szybko wyjaśnił, że wszystko przebiegło zgodnie z zasadami i jest to od zawsze transparentne. Organizacja posiada 18 tysięcy pojemników na używaną odzież. Zawartość trafia do sortowni, gdzie część ubrań zasila lokalne punkty pomocy, część trafia do second-handów, a nadwyżki są odsprzedawane firmom zajmującym się recyklingiem. Ważne jest to co się dzieje dalej: pieniądze z tych transakcji zasilają działalność statutową organizacji — od pomocy humanitarnej po wsparcie dla seniorów.

REKLAMA

W opisie działania na stronie niemieckiego Czerwonego Krzyża można przeczytać wprost: „W modelu recyklera cała zawartość kontenera jest sprzedawana firmie. Dochód, który z tego uzyskujemy, wspiera nasze działania statutowe”. Innymi słowy: sprzedaż ubrań to nie przekręt, tylko sposób na sfinansowanie pomocy. Nawet jeśli dana para butów nie trafi bezpośrednio do potrzebującego, to przecież finalnie jej wartość zostaje przekuta na realne wsparcie. Rozbawił mnie jeden z komentarzy do tekstu WCCFTech wypominający "cały ten ślad węglowy". No bo rzeczywiście, masowa dystrybucja sprzętu po lumpeksach w odległych zakątkach Europy, trochę kłóci się z ambicjami niemieckiego imperium zielonej Europy.

Z drugiej strony przerzucenie nadwyżek z Niemiec do Bośni ma sens – tam jest na nie większy popyt, niż np. w Bawarii, gdzie second-handy konkurują z outletami dużych marek.

REKLAMA

TikToker, który zainicjował całą akcję, w końcu sam udał się do Bośni i odkupił swoje buty za 10 euro

Sprzedawczyni w lumpeksie potwierdziła, że towar przyjechał z Niemiec, a dostarczył go jej szef. Nie było więc żadnej konspiracji, żadnych szemranych interesów, tylko zaskakująco globalny system recyklingu odzieży. Oczywiście teraz na TikTokera spadła fala krytyki, za karmienie się tanią sensacją. W mojej ocenie warto jednak kontrolować nawet takie instytucje jak Czerwony Krzyż.

Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi