Chrysler 300C uchodzi w Polsce za prestiżowe auto, choć ironicznie nazywane jest Bentleyem dla ubogich
Uważa się je za limuzynę godną prezesa wielkiej firmy z racji reprezentacyjnej, amerykańskiej stylistyki. Nie każdy jednak wie, że nie musi ono kosztować majątku. Postrzeganie Chryslera 300C jako auta klasy premium nie wynika z tego, że obiektywnie ma ono w sobie coś unikatowego.
Owszem, wizualnie robi wrażenie, ale u źródła takiego PR-u leży to, że jest ono w Polsce dość rzadkie. Zwłaszcza poza największymi aglomeracjami, jak Warszawa, Kraków czy Trójmiasto.
Sporo obecnych w Polsce Chryslerów 300C zostało sprowadzonych z USA i różnych krajów europejskich, nieraz po ciężkich wypadkach
Obecnie najtańsze używane modele można kupić już za ok. 10 tys. zł. Rzecz jasna, to np. dwudziestoletnie auta wymagające znacznych nakładów finansowych, ale z zewnątrz nieraz prezentują się imponująco.
Nowego Chryslera 300C w tym momencie można sprowadzić tylko z USA. Dostępne są roczniki 2023 z minimalnym przebiegiem. Włącznie z wszelkimi kosztami związanymi z importem (transport, akcyza, podatki itd.) cena takiego pojazdu kształtuje się na poziomie 300-350 tys. złotych.
Były właściciel Chryslera 300C mówi, jak to jest jeździć autem uważanym za luksusowe, które sprzedał za 15 tys. zł
Do niedawna posiadał on ten model w kolorze czerwonym, wyprodukowany ok. dwie dekady temu. Jan (imię zmienione), zdradził mi w rozmowie, że kupując je, stosunkowo niewielkim kosztem spełnił marzenie o posiadaniu prestiżowej limuzyny.
Nie będziemy pisać o parametrach technicznych pojazdu ani o oczywistościach, takich jak drogie naprawy czy wysokie zużycie benzyny. Nie w tym bowiem rzecz. Godne odnotowania wydaje się natomiast to, że auto okazało się problematyczne z innych powodów.
Przede wszystkim w znacznie wyższym stopniu, niż Jan przewidywał, zwracało ono uwagę. Przechodnie często wykonywali mu zdjęcia czy fotografowali się obok niego.
Choć nowych aut premium jeździ w Polsce bardzo dużo, Jan był najpewniej jedynym właścicielem czerwonego Chryslera 300C w swojej okolicy.
Jak relacjonuje rozmówca, w wielu miejscach poza pracą (osiedle, sklep, przychodnia itp.) często identyfikowano go właśnie jako posiadacza tego modelu we wspomnianym kolorze. Mimo że Jan kupił auto za nieduże pieniądze, osoby nieznające się na motoryzacji postrzegały je jako bardzo drogie.
Z powodu nawarstwienia się problemów wizerunkowych Jan w ostatnim czasie sprzedał samochód
W chwili obecnej rozgląda się za czymś skromniejszym. Choć rozumie on potrzebę posiadania luksusowego samochodu u miłośników motoryzacji, odradza innym celowanie w rzadkie i reprezentacyjne w Polsce modele.
Nie chodzi już nawet o drogie naprawy, bo to oczywiste, a o wizerunek milionera, który niesie za sobą jeżdżenie autem wartym kilkanaście tysięcy złotych – mówi mężczyzna. W wielu sytuacjach może on zwyczajnie szkodzić.