Pewien mieszkaniec Gdańska otrzymał cudzy pakiet wyborczy. To kolejny dowód na to, że Poczta Polska nie powinna mieć wiele wspólnego z wyborami korespondencyjnymi, a one same z natury są złe.
Cudzy pakiet wyborczy w skrzynce
„Trójmiasto.pl” opisuje historię swojego czytelnika, który otrzymał cudzy pakiet wyborczy. Mężczyzna nie zamierzał głosować korespondencyjnie, więc znalezienie w swojej skrzynce na listy koperty z kartą do głosowania w nadchodzących wyborach prezydenckich nieźle go zdziwiło.
Cała sytuacja jest prawdopodobnie błędem listonosza, ale nie jest to jedyna taka historia. Do źródłowego serwisu zgłosił się kolejny czytelnik, który zgłosił z żoną chęć głosowania korespondencyjnego. Jego pakiet wyborczy dotarł na czas, natomiast jego żony – już nie.
Przywoływany portal twierdzi, że Poczta Polska zarzeka się, iż pracownicy Poczty Polskiej przywiązują wagę do tego, by proces obsługi wyborów korespondencyjnych był jak najbardziej bezpieczny. Wcale mnie to, jako obywatela, nie uspokaja.
Wybory korespondencyjne
Wybory prezydenckie w 2020 roku, będące niewątpliwie historycznymi, organizowane są w formule, która teoretycznie ma pogodzić wszystkie środowiska. Głosować można zarówno w sposób tradycyjny, jak i zdalny – listowny. Nie oznacza to oczywiście, ze wybory korespondencyjne stały się konstytucyjne, ale – nazwijmy to mniejszym złem – jest w końcu jakiś wybór (poza dwoma gminami, w których głosować można jedynie korespondencyjnie).
Terminy zgłoszeń do głosowania korespondencyjnego zasadniczo upłynęły. Wyjątkiem są osoby, którym kwarantanna, izolacja lub izolacja w warunkach domowych zaczęła się po 23 czerwca 2020 r. Mają oni czas do 26 czerwca 2020 r. na wyrażenie woli głosowania korespondencyjnego – i zarazem na zagłosowanie, bowiem w odniesieniu do tej grupy zastosowanie będą miały mobilne „urny”, a kartę odbierze listonosz.
Wszyscy inni obywatele głosujący korespondencyjnie w kraju do 26 czerwca muszą wrzucić odpowiednio zapakowany pakiet wyborczy do właściwej skrzynki nadawczej.
Kontrowersje i problemy
Wybory są niewątpliwie „świętem demokracji”, ale – jak to określenie samo wskazuje – nie są jej synonimem. Sam proces wyborczy jest jednak w demokratycznym państwie prawnym bardzo istotny i powinien być organizowany w sposób, który nie budzi najmniejszych wątpliwości.
Czytając doniesienia o pomyłkach czy też nieotrzymywaniu pakietów, można nabrać istotnych wątpliwości co do rzetelności organizacji wyborów korespondencyjnych. Nie winię Poczty Polskiej, bowiem większość Polaków ma odpowiednio wyrobione zdanie o rzeczonej instytucji. Natomiast zrzucanie tak dużej odpowiedzialności na operatora pocztowego i – w konsekwencji – listonoszy, nieco licuje z powagą wyborów na urząd Prezydenta RP.
Mam nadzieję, że nieprawidłowości w praktyce zdarzają się niezwykle rzadko. Zwykło się mówić, że nie da się niczego zorganizować w stu procentach idealnie i zawsze znajdzie się jakiś problem, ale w wypadku wyborów prezydenckich trzeba je organizować bezbłędnie. Tutaj nie powinno być miejsca na pomyłki, czy zgubienie przesyłki.