Podróż służbowa to zdaniem niektórych pracowników doskonała okazja, by więcej zarobić . Zwykle podczas takiego wyjazdu swoje obowiązki wykonują bowiem przez dłużej niż 8 godzin, do tego dochodzi dieta, a jeśli podróż ma miejsce np. w dzień wolny od pracy, może się wydawać, że to znów sposób na zarobienie kolejnych pieniędzy. Czas pracy w delegacji rozlicza się jednak inaczej, niż wielu osobom się wydaje.
Czym jest „czas pracy”?
Trzeba zacząć od tego, w jaki sposób w przepisach w ogóle rozumie się czas pracy. Zgodnie z art. 128 Kodeksu pracy:
Czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy.
Oznacza to, że o czasie pracy można mówić od momentu stawienia się do dyspozycji pracodawcy w umówionym czasie i miejscu. Dopiero wtedy spełniony jest warunek gotowości do pracy, a więc można naliczać kolejne godziny w ramach wynagrodzenia. To zresztą stanowisko niezmiennie od kilkudziesięciu lat. Już w 1998 roku właśnie takiego zdania był Sąd Najwyższy (uchwała z dnia 18 marca 1998 r., III ZP 20/97).
Dojazd to nie czas pracy
Z takim rozumieniem czasu pracy wiąże się pewna kwestia niekorzystna z punktu widzenia pracownika – czas pracy w delegacji nie obejmuje dojazdu i powrotu. A przynajmniej w większości przypadków. Zasada jest bowiem prosta: jeśli pracownik odbywa podróż służbową w czasie, kiedy normalnie by pracował, to ten dojazd traktuje się jako czas pracy. Otrzymuje więc za niego wynagrodzenie takie, jakie dostałby, gdyby wykonywał swoje obowiązki służbowe.
Jeśli jednak pracownik podróżuje dłużej niż normalnie by pracował – np. zwykle pracuje w godzinach 8-16, a dojazd trwa do 20 – to za godziny od 16 do 20 nie przysługuje dodatkowe wynagrodzenie. Tym bardziej nie będzie to traktowane jako praca w godzinach nadliczbowych. Pod tym względem jeszcze mniej korzystne są dla pracownika dojazdy w dni wolne od pracy – np. w weekendy. Za taki dojazd w ogóle nie należy się mu wynagrodzenie.
Zdaniem Sądu Najwyższego (wyrok z dnia 27 października 1981 roku, I PR 85/81) podróż służbowa sama w sobie nie może być bowiem rozumiana jako wykonywanie pracy. Chyba że pracownik w tym czasie wykonuje jeszcze jakieś dodatkowe zadania – np. przygotowuje się w pociągu do wystąpienia na konferencji, na którą wysyła go pracodawca.
Czas pracy w delegacji a nadgodziny
Nie oznacza to jednak, że pracownikowi w podróży służbowej nigdy nie należy się wynagrodzenie za nadgodziny. Jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków poza normalnym miejscem pracy, to czas pracy w delegacji rozlicza się w podobny sposób co zazwyczaj. Podczas wyjazdów pracownikom i pracodawcy zwykle zależy, by wrócili jak najszybciej. W związku z tym wykonywanie swoich obowiązków po 10 czy nawet więcej godzin dziennie często jest normą.
Jeśli więc tacy pracownicy normalnie pracują średnio 8 godzin dziennie, to wszystkie godziny ponad ten wymiar czasu pracy liczy się jako nadgodziny. A to oznacza, że przysługuje im za nie dodatek wysokości 50%.
Inne zasady dla pracowników mobilnych
Opisane wyżej zasady mają jednak zastosowanie dla tych pracowników, którzy pracują w konkretnym miejscu, a w delegację wyjeżdżają raz na jakiś czas. Inaczej natomiast sprawa wygląda, gdy praca na etacie wiąże się ze stałym przemieszczaniem się – np. w przypadku przedstawicieli handlowych.
Wtedy trudno mówić o typowej podróży służbowej, a przemieszczanie się wchodzi w skład obowiązków pracowniczych. Bez stałego odbywania podróży nie byłoby bowiem możliwe wykonywanie podstawowych zadań pracowniczych (choćby odbywanie rozmów z kontrahentami). Co za tym idzie – takie podróże uznaje się wtedy za pozostawanie w dyspozycji pracodawcy, a pracownikowi należy się wynagrodzenie.