Już nie tylko Orlen, PGNiG i KGHM. Za rządów dobrej zmiany finansowane z publicznych środków podmioty odgrywają coraz większe znaczenie. Czy to właściwa droga? Jeśli nawet przyjmiemy, że tak, to bardzo egzotyczna. Zdaniem Leszka Balcerowicza podążamy drogą Chin, Rosji, Indonezji oraz Egiptu.
Udział państwowych podmiotów finansowanych ze środków publicznych w gospodarce całego państwa jest coraz wyższy. Na tyle wysoki, że Polska znalazła się w gronie państw o największym udziale firm państwowych pośród 100 największych przedsiębiorstw. Ośmioletnie rządy Prawa i Sprawiedliwości doprowadziły do zwiększenia udziału firm finansowanych przez Skarb Państwa w gospodarce Polski. Część z was zapewne zastanawia się co w tym złego? W końcu to nasze, własne i polskie jest lepsze niż zagraniczne. Przecież to żadna ksenofobia, a patriotyzm gospodarczy. Cieszymy się, że w siłę rośnie Orlen i że po zagraniczne złoża coraz śmielej sięga KGHM, w końcu to wielka sprawa dla nas jako państwa. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy rozkwit spółek finansowanych ze środków publicznych może w istocie poprawić gospodarczą sytuację zwykłych obywateli? Kto naprawdę zyskuje na zwiększaniu wpływów spółek finansowanych przez Skarb Państwa?
Udział państwowych firm za czasów dobrej zmiany nabrał na znaczeniu
Odpowiedź jest bardzo prosta. Z obecnego układu najbardziej zadowolony jest obóz rządzący. W końcu większa kontrola państwa nad sektorem gospodarki to także większe wpływy polityków. Te z kolei przekładają się bezpośrednio na personalne wybory w organach zarządczych największych państwowych podmiotów. Nie dalej niż kilka dni temu głośno było o kolejnej zmianie we władzach PGNiG. Oto do zarządu jednej z największych spółek energetycznych w tej części Europy dołączyła osoba, którą w ostatnim czasie wykonywała nieco inny zawód. Zajmowała także kierownicze stanowisko, tyle że pracując w szkole podstawowej. W przeszłości pełniła także prestiżowe funkcje w radzie parafialnej Lipniku. Ten przykład najdobitniej pokazuje, że w obecnym układzie politycznym wiedza oraz doświadczenie zawodowe mają w istocie marginalne znaczenie. O wiele istotniejszy stał się koniunkturalizm i całkowite oddanie partii. A to jednoznacznie wskazuje, że oddalamy się od demokracji. Już nie tylko na płaszczyznach społeczno-ideologicznych, ale także w kwestiach gospodarczych.
Społeczeństwo musi zrozumieć, że te pięknie opisywane sukcesy spółek finansowanych przez Skarb Państwa mogą w długofalowej perspektywie i ogólnym rozrachunku mieć opłakane skutki dla całego państwa. Przy obecnym układzie z zysków generowanych przez państwowe podmioty korzystają nade wszystko obywatele merkantylnie związani z obozem władzy.
W końcu prowadzenie spółki finansowej przez Skarb Państwa to praca marzeń. Minimalne ryzyko, pewne i wysokie wynagrodzenia dla najbardziej oddanych. Ewentualne fiasko nie istnieje. W najgorszym wypadku trzeba będzie ogłosić upadłość, a należący do spółki majątek zostanie sprywatyzowany. W obecnym układzie politycznym obstawianie spółek finansowanych ze środków Skarbu Państwa politycznymi wybrańcami bez doświadczenia oraz kompetencji przypomina tworzenie patologicznych elit.