Zakończenie Bezpiecznego Kredytu i zapowiedź „Mieszkania na start”, czyli kolejnego rządowego programu zakładającego dopłaty do kredytów na zakup nieruchomości wywołują wciąż sporo emocji. Wiele osób może zastanawiać się, co w takim razie stanie się w najbliższym czasie z cenami nieruchomości – i czy można oczekiwać ich spadku. Prognozy niestety nie są zbyt optymistyczne.
Czy ceny mieszkań spadną w najbliższym czasie? Na razie mieliśmy do czynienia z ogromnymi wzrostami
Koniec Bezpiecznego Kredytu mógł ucieszyć osoby, które liczą na spadki cen nieruchomości – zwłaszcza że zaledwie w ciągu kilku miesięcy ceny wielu mieszkań wzrosły nominalnie nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jak wylicza Maciej Kazimierski, analityk finansowy Totalmoney.pl, przeciętna cena mieszkania z rynku pierwotnego o powierzchni 50 mkw. w grudniu 2023 r. wzrosła względem czerwca w największych miastach Polski od 24 491 zł (w Łodzi) do aż 103 520 zł w Trójmieście.
Jak prezentuje się to na konkretnych przykładach? W Warszawie 50-metrowe mieszkanie kosztowało w czerwcu poprzedniego roku przeciętnie 745 150 zł, co dawało cenę za metr kwadratowy w wysokości 14 903 zł. W grudniu lokal o tym samym metrażu kosztował już przeciętnie 840 733 zł – a cena za metr kwadratowy wzrosła o 1911 zł). Warszawa – choć wbrew pozorom wzrosty cen nie były najwyższe w stolicy, a we wspomnianym Trójmieście – pozostaje jednocześnie miastem z najwyższymi cenami nieruchomości (oczywiście jeśli bierzemy pod uwagę największe rynki nieruchomości). Na drugim miejscu znajduje się Kraków (przeciętna cena mieszkania 50 mkw. w grudniu 2023 r. wyniosła 779 003 zł, wzrost o 91 007 zł i 1820 zł na mkw. w porównaniu do czerwca), a na trzecim – Trójmiasto (cena z grudnia: 748 249 zł, wzrost o 103 520 zł i jednocześnie o 2070 zł na mkw. w porównaniu do czerwca).
Na drugim biegunie wzrostów cen są natomiast Łódź (wzrost przeciętnie o 490 zł za mkw., do kwoty 522 181 zł – wzrost nominalny o 24 491 zł) oraz, co ciekawe, Wrocław (wzrost przeciętnie o 909 zł za mkw., do kwoty 655 580 zł, wzrost nominalny o 42 462 zł).
Kazimierski policzył również, ile metrów kwadratowych mieszkania można kupić za przeciętną pensję. Co istotne – w żadnym z miast średnie miesięczne wynagrodzenie nie wystarczy na zakup nawet jednego metra kwadratowego.
Wzrosty cen, biorąc pod uwagę fakt, że nastąpiły w zaledwie kilku miesięcy, są zatem ogromne. Co jednak czeka nas w przyszłości?
Na spadki cen raczej nie ma co liczyć – a przynajmniej nie w najbliższym czasie
Starsza analityczka Otodom Analytics Karolina Klimaszewska zwraca uwagę na nowy program – Mieszkanie na start – i jego możliwe konsekwencje. Jak przypomina, budżet, podobnie jak w przypadku Bezpiecznego Kredytu, będzie ograniczony (obecnie resort planuje przeznaczyć w 2024 r. 500 milionów złotych na dopłaty). Analityczka twierdzi przy tym, że może to być kolejny czynnik napędzający wzrost cen – zwłaszcza jeśli rządzący nie ustalą limitu cen za metr kwadratowy (a na to się nie zanosi, obowiązywać ma jedynie limit dotyczący wysokości kapitału, do którego przyznawane będą dopłaty). Klimaszewska zwraca też uwagę na to, że część sprzedających, zarówno deweloperów jak i osób fizycznych, może tymczasowo wstrzymać się z wystawieniem oferty nieruchomości na sprzedaż; a jak wiadomo, podaż nieruchomości jest z kolei mocno ograniczona (na co swój wpływ miał też Bezpieczny Kredyt). Strona rządowa twierdzi, że chce wprawdzie pracować nad zwiększeniem podaży, jednak trudno na ten moment wyrokować, czy ewentualne rozwiązania faktycznie przyniosą poprawę (a jeśli przyniosą, to prawdopodobnie dopiero za jakiś czas). Tym samym raczej nie ma co liczyć na spadki cen nieruchomości w najbliższym czasie; wręcz przeciwnie, prawdopodobny jest ich dalszy wzrost.