Jaś Kapela, poeta i publicysta Krytyki Politycznej miał ostatnio okazję być gościem Krzysztofa Stanowskiego w wywiadzie z serii Hejt Park na Kanale Sportowym.
Rozmowa stała się szybko niezwykle popularna. W trzy dni została obejrzana ponad milion dwieście tysięcy razy, a liczne niekonsekwentne wypowiedzi oraz wątpliwe poglądy lewicowego aktywisty, szybko stały się przedmiotem memów i szyderstw sporej ilości internautów. Jednakże wiele osób traktujących wywiad jako źródło treści humorystycznych pomija pewien dość ważny aspekt tej rozmowy. Mianowicie to, że Jaś Kapela jasno w niej stwierdza, że osobiście zna gwałcicieli, ale nie zamierza zgłaszać ich na policję:
[Jaś Kapela] Znam wystarczająco dużo gwałcicieli i zgwałconych osób.
[Krzysztof Stanowski] Znasz gwałcicieli?
[JK] Tak.
[KS] Ale na wolności są czy w więzieniu?
[JK] No, wszyscy są na wolności. A znasz jakichś skazanych gwałcicieli?
(…)
[KS] No dobra, mówisz, że znasz dużo gwałcicieli. To co zrobiłeś z tą wiedzą, że oni są gwałcicielami?
[JK] Wspieram ofiary tak jak umiem. Jeśli sobie tego życzą.
[KS] Ale nie, nie mówię co dla ofiar zrobiłeś, tylko co zrobiłeś przeciwko tym gwałcicielom?
[JK] (śmiech) Nie jest to twój interes.
[KS] Czyli nic?
(…)
[KS] Ja bym poszedł na policję na przykład.
[JK] No, jeśli ofiara sobie tego nie życzy no to…
Fragment ten bardzo wyraźnie sugeruje, że publicysta przynajmniej jest przekonany, że pewne osoby dopuściły się gwałtu, ale nie informuje o tym organów ścigania przez wzgląd na wolę ofiar. Wyobraźmy sobie (całkowicie słuszne) oburzenie, które wyniknęłoby w środowisku Jasia Kapeli, gdyby jakiś biskup stwierdził, że wie o pedofilach, ale nie zgłasza ich na policję, bo ofiara sobie tego nie życzy. Tego typu zachowania są nie tylko skrajnie nieodpowiedzialne społecznie, ale wprost narażają też kolejne osoby na krzywdę, sprawiając, że niebezpieczny zwyrodnialec pozostaje na wolności. Stawia to wszystko pod dużym znakiem zapytania rzekomą troskę o pokrzywdzonych jaką deklaruje aktywista.
Można także zadać sobie przy tym pytanie, czy zatajenie takiej informacji narażając bezpieczeństwo innych osób nie jest przypadkiem karalne. Zauważmy, że gwałt jest w Polsce przestępstwem ściganym z urzędu, a ponadto:
304 § 1 k.p.k. „Każdy, dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję”.
Co prawda nie dopełnienie tego obowiązku nie jest w żaden sposób penalizowane. Aczkolwiek art. 240 k.k. określa w tym wyjątki w postaci:
Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, art. 118a, art. 120-124, art. 127, art. 128, art. 130, art. 134, art. 140, art. 148, art. 156, art. 163, art. 166, art. 189, art. 197 § 3 lub 4, art. 198, art. 200, art. 252 lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Te punkty art. 197 brzmią:
3. Jeżeli sprawca dopuszcza się zgwałcenia:
– wspólnie z inną osobą,
– wobec małoletniego poniżej lat 15,
– wobec wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
4. Jeśli sprawca czynu określonego w § 1-3 działa ze szczególnym okrucieństwem, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5.
Jaś Kapela wiedział, ale nie powiedział
Oznacza to, że Jaś Kapela teoretycznie mógłby obawiać się sankcji prawnej, z groźbą więzienia włącznie, ale jedynie gdyby udowodniono, że wiedział o popełnieniu tych konkretnych rodzajów gwałtu. Bez tego może on spać spokojnie.
Prawdopodobnie nie będzie jednak nadużyciem jeśli powiemy, że świadome nie informowanie policji o przestępcach seksualnych jest skrajnie nieodpowiedzialne, realnie niebezpieczne i rażąco lekkomyślne. Oraz, że nawet jeśli prawo nie przewiduje za to formalnych sankcji, to zachowanie takie zasługuje na publiczną krytykę i napiętnowanie.
Należy jednak zaznaczyć, że istnieje także inna interpretacja omawianych słów Jasia Kapeli. I nie mam tu wcale na myśli, że aktywista może kłamać. Istnieje po prostu możliwość, że Jaś oraz środowisko w którym się obraca używa zupełnie innej definicji słowa gwałt niż reszta społeczeństwa (za art. 197 k.k. zmuszenie osoby do obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej poprzez siłę, przymus, nadużycie władzy, podstęp lub wykorzystanie niemożności wyrażenia świadomej zgody).
Co dla Jasia Kapeli jest gwałtem?
I doskonale zdaje on sobie sprawę z tego, że gdyby ujawnił on szczegóły konkretnych sytuacji, to okazałoby się, że wcale nie mieszczą się one się w definicji powszechnie przyjętej przez prawo i społeczeństwo. Warto zauważyć, że np. “Raport o przemocy seksualnej”, na który Kapela powoływał się w wywiadzie wprost stwierdza, że jeśli kobieta słucha nieprzyzwoitych żartów to kwalifikuje ją to jako ofiarę molestowania seksualnego. Dlatego delikatna podejrzliwość wobec takich stwierdzeń płynących z tego środowiska może być tutaj uzasadniona.
Jeśli tak jest, to może się okazać, że aktywista świadomie gra hasłem gwałt w celu wzbudzania współczucia, oburzenia i nadawania nobilitującego statusu ofiary konkretnym osobom. Oraz do przedstawiania Polski jako przestrzeni zacofanej i niebezpiecznej, wymagającej obecności aktywistów takich jak on, którzy potrzebni są do autorytatywnego pouczania reszty ciemnogrodu. Korzystając przy tym z wygodnej wymówki, o nie podawaniu konkretów, bo to przecież gwałt, to osobista, delikatna tragedia i “może lepiej nie wchodzić w szczegóły”.
Gdyby jednak naprawdę tak było, to mamy tu niestety do czynienia z uprzedmiotowieniem tematu przemocy seksualnej i narzędziowym wykorzystaniem go do realizacji partykularnych interesów. Być może nie zdając sobie spawy z tego, że takie podejście do tematu w praktyce go bagatelizuje. Dewaluuje to tragedię jaką jest gwałt, upowszedniając oskarżenia o niego i sprawia, że zarzut ten staje się “tani”, co odbiera mu powagi. Przez to Jaś sam dokłada się do tworzenia atmosfery, w której ofiary tej przemocy mogą mieć jeszcze większe opory przed zgłaszaniem swoich spraw. Tym razem dodatkowo w obawie przed byciem skojarzonym z bezczelnym aktywizmem chcącym ugrać uwagę na tym temacie. A ludziom, którzy bagatelizują ataki na tle seksualnym, których publicysta słusznie uważa za duży problem, daje on jednocześnie kolejne argumenty do nietraktowania tego tematu na poważnie.
Zatem niezależnie od tego, która z wymienionych tutaj motywacji rzeczywiście ma miejsce, to ciężko oprzeć się wrażeniu, że w najlepszym wypadku mamy tu do czynienia z kolejnym przykładem kręcenia pustego, aktywistycznego show, kosztem zachowań radykalnie społecznie nieodpowiedzialnych.