Jaś Kapela to dobry troll, ale kiepski poeta. Choć w swoich tweetach przypomina, że Norwid też umarł niedoceniony, czysta matematyka zakazuje nam zakładać, że każdy pozbawiony talentu człowiek jest z automatu Norwidem.
Jaś Kapela jakiś czas temu włączył się w dyskusję o opłacie reprograficznej. Już tłumaczyłem czym jest opłata reprograficzna od strony prawnej. Przyznam, że bardzo powoli zbieram się też do wytłumaczenia dlaczego polscy artyści nie mają racji w swoich postulatach wprowadzenia wyższych podatków od m.in. smartfonów. Motywacja do monologu jest o tyle mniejsza, że bardzo dobrze, wyczerpująco i proroczo robiłem to tak naprawdę już blisko trzy lata temu w drugiej części obszernej polityki z wokalistką Marysią Sadowską. A przyznacie sami, że polemiką z bzdurami, które dzisiaj wygadują artyści, ale napisana w 2018 roku, robi nawet większe wrażenie, niż gdybym opisywał im ad hoc.
Na koniec, łącząc wszystkie wątki zebrane powyżej. Czytam Pani wypowiedzi, czytam wypowiedzi Tomasza Lipińskiego, Zbigniewa Hołdysa, czytam komentarze nieznanych mi osobiście artystów pod Pani wpisem na Facebooku. Nasuwa mi się ta refleksja o ego ludzi kultury. Macie Państwo niekwestionowane poczucie misji i oczekujecie z tego tytułu godnego wynagrodzenia, jednak ja się obawiam, że go tutaj – w tej konkretnej dyrektywie – po prostu nie ma. Nie wiem gdzie ono jest i czy w ogóle jest, to już po prostu nie 1995, na wartość muzyki też mogła spaść inflacja, więc trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy artystyczne dusze na taki cios mogą sobie w ogóle pozwolić.
Artyści nie potrafią przyjąć do wiadomości, że część z nich jest już po prostu niepotrzebna, część się zestarzała, część to jakaś niszówka, a część zawsze była kiepska. I nie powinni z tego tytułu przymuszać Polaków, by płacili kilka procent więcej za nowy telefon, co w przypadku iPhone’a lub innych flagowców może oznaczać nawet kilkaset złotych. Dla kogo? Dla muzyka, którego każdy ma w nosie, pod pretekstem „nieoficjalnych” odtworzeń jego utworów, do których z dużą dozą prawdopodobieństwa nigdy nie dojdzie.
Jaś Kapela
Otóż Jaś Kapela to postać na wskroś kojarząca się z polską lewicą, czyli – idąc drogą naturalnych skojarzeń – kojarząca się z nieprzepracowywaniem się, roszczeniowością, a w sferach artystycznych z brakiem talentu. Przynajmniej takie są moje skojarzenia, ale coś mi mówi, że nie jestem w nich odosobniony.
Kiedy usłyszał, że są do zgarnięcia jakieś pieniądze, których nie trzeba zarobić jak normalny człowiek, pazerne oczka socjalizmu od razu zaświeciły się na czerwono. Bo – jak twierdzi – internauci rozsyłają sobie jego utwory w internecie. On wprawdzie sam je tam publikuje, ale potem traci nad dziełami kontrolę. A – jego zdaniem – potem dochodzi do zwielokrotnienia, inni masowo korzystają w ramach dozwolonego użytku, a to już z kolei powinno się przełożyć na zyski z opłaty reprograficznej.
Oh hi Marx
Wiem kim jest Jaś Kapela i to z pewnością jest miarą pewnego sukcesu, jeśli można tak powiedzieć, artystycznego. Jest w mojej ocenie beznadziejny, ale to i tak lepsza pozycja od stu innych „poetów”, którzy są średni, a ja nigdy o nich nie usłyszałem. Chciałbym napisać, ze Jaś Kapela to taki polski Tommy Wiseau, ale przecież wszyscy wiemy, że Tommy Wiseau też jest Polakiem.
To jest zabawne, bo doszliśmy do tego momentu, w którym polska lewica myśli w sposób kapitalistyczny. Jaś wyznaje bowiem zasadę, że nieważne co mówią, byle gadali – jak większość popularnych instagramerek, które już od 50 złotych zareklamują wybielanie odbytu. Jaś jest lobbystą, w sprawie ustawy, która nie ma sensu, ale może się na niej dorobić. W Stanach Zjednoczonych daliby mu za to garnitur za 100 koła, limuzynę i miejsce parkingowe na Kapitolu. Jaś – wreszcie – odkrywa uroki copyright trollingu, który może nawet ktoś mógłby słusznie nazwać zgniłym odpryskiem tego kapitalizmu.
Zdesperowany zarzutami, że nikt nie chce czytać jego twórczości – w co jestem gotów uwierzyć – zaczął wrzucać co lepsze fragmenty na Twittera w myśl zasady „teraz już musicie mi zapłacić”. To nie do końca prawda, w końcu Jaś sam rozpowszechnił to dzieło. Ale też wszyscy dobrze czujemy w kościach, ze w powietrzu wisi wieczór recitalowy poezji Jasia Kapeli, kiedy to wiersze z przejęciem odczytuje Stanowski, a Najman przygrywa mu na wiolonczeli. Więc pewnie ostatecznie i do dozwolonego użytku pewnie by doszło. Odkąd Krzysztof Stanowski zaczął roastować Kapelę i pisać, że jest ch** nie poeta, paradoksalnie ten stan się zmienił. Poważnie wierzę, że Kapela od paru dni jest najbardziej popularnym polskim poetą (także dlatego, że Polacy mają w nosie poezję, a jak ktoś sobie chce pisać wiersze, to zawsze może to robić po pracy), w każdym razie czekam na udział w Hejt Parku i pierwsze tomiki w sklep.kanalsportowy.pl.
wielu internautów cytuje mi skrzydlate słowa @K_Stanowski że jestem chujem, nie poetą. tak się składa, że o tym też mam wiersz, którym mogę się z wami podzielić za skromny procent od każdego sprzedanego w Polsce snartfona xD pic.twitter.com/PNyJn6WSsW
— Jaś Kapela (@JasKapela) May 21, 2021
Brzmi znajomo? Pewnie, że brzmi znajomo. To wszystko przypomina historię firmy, która najpierw wykupiła prawa do dystrybucji polskich, niskobudżetowych filmów dla dorosłych, a potem sama zaczęła je wrzucać na torrenty i następnie ścigać tych, którzy filmy pobierali (i równocześnie udostępniali). No niby naruszenie prawa autorskiego, a jednak zrobiła się prawdziwa katastrofa, zabrał się za nich UOKiK, radca prawna została zbesztana przez swoją OIRP, a większość postępowań ostatecznie umorzono.
Jaś Kapela to skuteczny poeta, a takich lubią kapitaliści. Jakbym miał doradzać to teraz sklep internetowy z koszulkami przedstawiającymi wizerunki znanych komunistów, producentem może być Fruit of the Loom, ale w nazwie dać Eco i są szanse na 300% marży.