Sąd rozstrzygnie, czy weganizm to już religia, czy „tylko” pewien styl życia

Na wesoło Praca Prawo Zagranica Dołącz do dyskusji (349)
Sąd rozstrzygnie, czy weganizm to już religia, czy „tylko” pewien styl życia

Czy weganizm to „tylko” styl życia, czy już światopogląd religijno-filozoficzny? Na to ciężkie pytanie będzie musiał odpowiedzieć brytyjski sąd w Norwich. Wszystko za sprawą pewnego mężczyzny. Uznał, że jego zwolnienie z pracy było czymś w rodzaju prześladowania religijnego. A religia, którą wyznaje, to właśnie weganizm.

Niejaki Jordi Casamitjana pracował w NGO-sie League Against Cruel Sports („Liga Przeciwko Okrutnym Sportom”). Organizacja miała na celu walkę z „rozrywkom”, które wykorzystują zwierzęta, czyli na przykład polowaniom. Problem w tym, że Brytyjczyk przyjrzał się funduszom emerytalnym, prowadzonym przez swoją organizację. Okazało się, że inwestują one w firmy, które prowadzą testy na zwierzętach.

Casamitjana poinformował o swoim okryciu szefów NGO-sa, ale ci go zignorowali. Zaczął więc opowiadać o problematycznym dla obrońców zwierząt funduszu swoim kolegom z pracy. To natomiast bardzo nie spodobało się szefom, którzy go zwolnili.

Case i tak byłyby ciekawy, ale stał się jeszcze bardziej interesujący. Jordi Casamitjana uznał bowiem, że zwolnienie… godzi w jego uczucia religijne.

Czy weganizm to religia? Ciężki orzech do zgryzienia

Brytyjczyk uważa bowiem, że weganizm to jego pogląd filozoficzno-religijny – a jako taki, powinien być chroniony przed brytyjskie prawo. I tak jak Muzułmanina nie powinno się zmuszać w pracy do jedzenia mięsa, tak i weganin powinien mieć prawo do mówienia, że jego fundusz emerytalny inwestuje „nieetycznie”.

No dobrze, ale czemu niby weganizm ma być traktowany jako religia? Kto jest wegańskim bogiem?

Na to Brytyjczyk ma zestaw argumentów. Sugeruje, że weganizm jest „zestawem wierzeń”, a te wierzenia „zasługują na szacunek ze strony społeczeństwa” – a dokładnie to samo znajduje się w brytyjskiej definicji religii.

Podobnie jak religia, uważa Casamitjana, weganizm wpływa na codzienne życie „wyznawców”. Bo „wyznawcy” weganizmu nie jedzą mięsa, nie chodzą do zoo i nazywają zwierzęta „kompanami”, a nie „pupilami”. Oczywiście to nie wszystko – mężczyzna uważa, że dobry weganin wybiera rower czy autobus zamiast samochodu, bo tak ważne jest dla niego środowisko.

Do tego weganizm ma według niego „olbrzymie znaczenie dla swoich wyznawców – i traktują oni te sprawy niezwykle poważnie”. Znów, tak samo, jak wyznawcy bardziej „standardowych” religii.

Decyzja sądu na pewno będzie ważna dla wszystkich wegan. Jeśli bowiem weganizm zostanie uznany za pogląd „filozoficzno-religijny”, to takie osoby zyskają wiele nowych praw. Chociażby to, że znacznie ciężej będzie ich zwolnić, a obrażanie ich np. w mediach społecznościowych będzie mogło mieć bardzo poważne konsekwencje.

Oczywiście uznanie weganizmu za religię może mieć też inne konsekwencje. Może otworzyć puszkę Pandory wyznawcom innych nurtów myślowych. Może na przykład miłośnicy określonych partii czy prądów politycznych też będą chcieli, by uznawać ich „wierzenia” za religię?