Wiceminister finansów ogłosił, że w Polsce zaczęła się właśnie dezinflacja. Jak podkreślił, większość ekspertów wskazuje też, że do końca roku inflacja osiągnie poziom poniżej 10 proc. Sęk w tym, że wcale nie musi się tak stać – i wiele zależy w tym wypadku od działań samego rządu. Część specjalistów obawia się, że w rzeczywistości rząd wkrótce da rynkowi silny, proinflacyjny sygnał.
Dalszy spadek inflacji stoi pod znakiem zapytania. Eksperci obawiają się tego, co zrobi rząd
Jak twierdzi wiceminister finansów Piotr Patkowski, luty był tym miesiącem w 2023 r., w którym inflacja była najwyższa – a w marcu rozpoczęła się dezinflacja. Jednocześnie na luty miał przypaść też szczyt spowolnienia gospodarczego. Wiceminister tłumaczył, że widać to w danych produkcji przemysłowej i sprzedaży konsumenckiej, a także w danych o PKB za IV kwartał 2022 r. Oczywiście „oficjalne ogłoszenie dezinflacji” to dość śmiały ruch – i na razie wygląda nieco jak zaklinanie rzeczywistości.
Wiceminister odniósł się również do przewidywań co do wysokości inflacji w kolejnych miesiącach. Jego zdaniem już II kwartał roku będzie silnym okresem odbicia i dezinflacji. Podkreślił też, że przeważają opinie o spadku inflacji poniżej poziomu 10 proc. do końca 2023 r.
Trzeba przyznać, że faktycznie już wcześniej pojawiały się analizy z których wynikało, że jednocyfrowa inflacja pod koniec roku jest możliwa do osiągnięcia. Sęk w tym, że optymistyczny scenariusz końca wzrostu inflacji wcale nie musi zostać zrealizowany. Jak na przykład prognozują analitycy ING Banku Śląskiego, słaby popyt krajowy i prognozowany wzrost PKB na poziomie 1 proc. będzie wprawdzie sprzyjał dezinflacji, ale jednocześnie najprawdopodobniej nie wystarczy to, by obniżyć inflację bazową. W dodatku ekonomiści banku obawiają się również programu wyborczego partii rządzącej – który, jak wskazują, może przynieść proinflacyjny impuls fiskalny.
W 2023 prognozujemy wzrost PKB na 1%, słaby popyt krajowy będzie sprzyjał dezinflacji, jednak będzie to niewystraczający czynnik, aby istotnie obniżyć uporczywie wysoką inflację bazową. W 2kw23 poznamy programy wyborcze, co może przynieść proinflacyjny impuls fisklany.
— ING Economics Poland (@ING_EconomicsPL) February 28, 2023
Wybory parlamentarne mogą wszystko zepsuć
Oczywiście wszystko zależy od tego, co tak naprawdę planują rządzący i co zamierzają zaoferować wyborcom. Wiadomo na pewno, że wyborczą przynętą będzie bez wątpienia program Pierwsze Mieszkanie, który ma wejść w życie już od lipca. Możliwość zaciągnięcia przez beneficjentów Bezpiecznego Kredytu 2 proc. nie tylko oznacza konieczność zabezpieczenia sporych środków budżetowych na dopłaty do zobowiązań, ale też prawdopodobnie – zwiększony popyt na rynku nieruchomości. Można też założyć, że rządzący będą chcieli zaproponować coś swoim najstarszym wyborcom. „Trzynastka” i „czternastka” (nawet oficjalnie wprowadzona na stałe) mogą nie wystarczyć, by przekonać seniorów do głosowania na obóz rządzący. Jeśli politycy zdecydowaliby się na kolejny dodatek (lub inne rozwiązanie, zapewniające emerytom i rencistom bezpośredni zastrzyk gotówki), to konsekwencje mogą być poważne.
A warto przecież pamiętać, że są jeszcze inne grupy społeczne, do których rządzący z pewnością będą chcieli jakoś trafić. Pytanie zatem, czy posłużą się swoją sprawdzoną praktyką (czyli – rozdawnictwem), czy może postawią na straszenie opozycją i mętne zapowiedzi poprawy bytu obywateli. Jeśli jednak wybiorą to pierwsze rozwiązanie, to dalszy spadek poziomu inflacji stoi pod znakiem zapytania.