Oglądam sobie właśnie konwencję programową Platformy Obywatelskiej, czy tam Koalicji Obywatelskiej – jest kilka ciekawych pomysłów, kilka bardzo przeciętnych, ale jednak nad wszystkim unosi się duch wad demokracji. Tym razem jakby większych, niż zwykle.
Jest to kampania szczególna, ponieważ trzeba mierzyć się z największymi socjalistami w historii III RP. Prawo i Sprawiedliwość dotrzymuje obietnic, nie liczy się z budżetem oraz przyszłością Polski, jutra nie ma, za to coraz chętniej przelewa żywą gotówkę na konta obywateli.
Podobno z socjalistami można wygrać tylko wtedy, gdy już skończą im się cudze pieniądze. Opozycja jednak próbuje. Trudno zatem winić Platformę Obywatelską wraz z przystawkami, że z programem socjalnym PiS walczy swoim programem, który ma kilka fajnych pomysłów, ale unosi się nad nim duch memiczno-socjalny.
Platforma zapowiada bowiem, że niczego, co zostało dane, obywatelom nie zabierze. Określenie to jest jednak troszkę enigmatyczne i moim zdaniem (a może tylko robię sobie nadzieję) zostawia jednak pewną furtkę do tego, by próbować się wyplątać z programu 500 plus, który okazał się pomyłką. Od 500 plus nie rodzi się więcej dzieci. Tym samym w racjonalnych warunkach ten demograficzny (tak go nam przedstawiano) program powinien zostać zlikwidowany nawet jutro. Oczywiste jest jednak to, że nikt w Polsce nie odważy się tego zrobić, a już na pewno głośno o tym rozprawiać.
Darmowy internet dla młodzieży do 24 roku życia
Nie chcę winić Platformy Obywatelskiej bezpośrednio, bo gra się tak, jak przeciwnik pozwala. A polityka w Polsce sprawiła, że demokracja szura po dnie, zaś motywem przewodnim racjonalnej opozycji stała się desperacja. Rywalizować można tylko na socjal, większy socjal i memy.
Jak inaczej można traktować obietnice, takie jak darmowy internet dla młodzieży do 24 roku życia, skoro to w sumie żaden problem (internet jest dziś śmiesznie tani i powszechnie dostępny). Koszt procedury legislacyjnej tego programu będzie wyższy od ewentualnych korzyści. Coś mi mówi, że młodzież do 24 roku życia bardziej by się ucieszyła, gdyby pozwolono im pić piwo pod chmurką. I wcale nie trzeba rozdawać publicznych pieniędzy.
Postulat, choć pozbawiony sensu, jest jednak populistyczny, bo w takim kierunku zmierza memokracja. Wyścig na kuszenie wyborcy rozdawnictwem, darmowymi świadczeniami i słowami-kluczami w tle wskazującymi na nowoczesność. A czy jest coś nowocześniejszego, niż internet?
Oczywiście, że jest. I niestety spin-doktorzy PiS-u będą musieli podjąć wyzwanie rywalizacji na kolejne obietnice, a paradoksalnie choć światopoglądowo żyją w średniowieczu, czytają otaczający nas świat o wiele lepiej. Dlatego już niebawem w programie PiS zawita zapewne darmowy Netflix i Spotify. Zapłaci polski przedsiębiorca. Tak to się właśnie żyje w tej naszej socjalmemokracji.