Czy można zdelegalizować gatunek muzyki? Zdaniem redaktorów Frondy – tak. Przyjrzeliśmy się na poważnie apelowi wystosowanemu przez portal i oceniamy szanse sukcesu w walce, której celem jest delegalizacja black metalu.
Temat stosowności istnienia poszczególnych gatunków muzycznych nie jest nam, Polakom obcy. Rodzimi internauci od dawna apelują do władz o wszczęcie odpowiednich procedur mających na celu delegalizacje polskiego reggae. Kwestia elektryzuje co jakiś czas polską opinię publiczną. Liczne apele wystosowywane do prezydenta Andrzeja Dudy wydają się jednak, jak na razie, bezskuteczne.
Swoje trzy grosze w temacie postanowiła dorzucić Fronda. W ogniu jej krytyki znalazł się gatunek znacznie bliższy zainteresowaniom portalu, czyli black metal. Środowiska spod sztandaru Frondy i jej okolic regularnie obierają za cel występy zespołów blackmetalowych w naszym kraju. Prowadzona od lat krucjata przeciwko Behemothowi przynosiła nawet niewielkie sukcesy. Tym razem jednak portal wyszedł z inicjatywą znacznie szerszą, obejmującą „delegalizację” całego gatunku muzyki.
Marzenie Frondy na 2018: delegalizacja black metalu
Przyjrzyjmy się argumentom przedstawianym w tekście. Tajemniczy redaktor Krzysztof K. dokonuje na wstępie krótkiej charakterystyki gatunku oraz powołuje się na jego historyczne, norweskie korzenie. W przypadku tej tematyki następuje, jak zawsze, błyskawiczne przejście w kierunku marginalnych, na tle całej sceny muzycznej, przypadków przemocy wśród muzyków blackmetalowych. Właściwie znaczna większość z nich dotyczy zdarzeń zza granicy, odległych w czasie i osób faktycznie niezrównoważonych psychicznie. Osoby, takie jak Nattramn, Varg Vikernes czy Niklas Kvarforth to postacie które z grubsza zamykające listę osób, znanych ze swoich chorych skłonności.
Jak zawsze w przypadku dobierania argumentów pod tezę brakuje w tym miejscu powołania się na przypadki przestępców reprezentujących inne gatunki muzyczne. Nie brakuje w świecie przypadków zbrodniarzy inspirujących się w swoich działaniach muzyką Beatlesów czy Madonny. Przestępców, najróżniejszego kalibru, można doszukać się często w hip-hopie. W przypadku polskiej sceny rapowej bez problemu da się sporządzić nawet osobną listę twórców, których można spotkać za więziennymi kratami. Trudno zatem uznać przytoczony argument za wystarczający.
Oczywiście, nie wszystkie zdarzenia mogą być powszechnie znane. Zdaniem redaktora K., nie potrafimy współcześnie oszacować skali przestępstw, jakie można zaliczyć na konto muzyki blackmetalowej:
Bóg jeden raczy wiedzieć, ile tak naprawdę zła wydarzyło się z powodu tej muzyki. Osoby, które obcują z nią na co dzień i słuchają o diable, morderstwach, przemocy, najwidoczniej nie są na owe treści do końca odporne.
Stwierdzenie wywołało we mnie głębokie zaniepokojenie. Spoglądam na ostatnie wydarzenia z Zakopanego, gdzie setki fanów Despacito, Maryli Rodowicz oraz dobrej, sylwestrowej zabawy doprowadziły do wstrzymania ruchu pociągów w mieście. W pamięci mam także akty przemocy, jakich dopuścili się fani Zenona Martyniuka w Londynie na początku zeszłego roku. Strach pomyśleć, co dalej. Ile przestępstw mogło dokonać się rękami fanów Behemotha, Mgły czy Furii? Bóg jeden raczy wiedzieć.
Prawdziwą wisienką na torcie jest jednak porównanie, jak rozumiem, muzyków metalowych do dżihadystów Państwa Islamskiego. Oddajmy głos redaktorowi K.:
Dlaczego tak bardzo oburzamy się na działania ISIS, skoro na naszym własnym terenie działają tysiące ludzi, mających ochotę podpalać kościoły i gdyby nie strach przed więzieniem, mordowaliby zapewne chrześcijan podobnie, jak robi to tzw. Państwo Islamskie?
Jak podkreśliłem na samym początku, podchodzę do zamieszczonego na Frondzie apelu serio. Mam w związku z tym bardzo poważną prośbę do redakcji portalu: jeśli znają Państwo osoby, mogące stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego to proponuje zgłosić sprawę odpowiednim organom bezpieczeństwa naszego kraju. Nie może być tak, że tysiące potencjalnych terrorystów każdego dnia spaceruje ulicami naszych miast zupełnie bezkarnie. Być może rolą Frondy, stojącej na straży porządku moralnego naszych rodaków jest dzisiaj podjęcie działań mających zapewnić nam, Polakom bezpieczeństwo nie tylko duchowe, ale i fizyczne.
Jak zdelegalizować muzykę?
Portal nie przedstawia konkretnych propozycji, w jaki sposób miałoby dokonać się moralne oczyszczenie polskiej sceny muzycznej. Na początku zapewne wojewodowie musieliby otrzymać stosowne rozporządzenie dotyczące organizacji koncertów w każdym województwie. Z półek sklepowych zapewne zniknęłyby płyty także odpowiednie płyty. Jednak pomysł w realiach współczesnego, cyfrowego świata, wydaje się absurdalny. Wyobrażam sobie, że MSW musiałoby wystąpić do właścicieli serwisów streamingowych oraz YouTube’a prośbą o zablokowanie transferu konkretnej muzyki na terenie Polski.
Wszystkie te działania wymagają na wstępie rozstrzygnięcia uwielbianego przez wszystkich fanów muzyki metalowej problemu zdefiniowania czym jest black metal. Czy nagminnie stosowana podwójna stopa, blasty, growl i makijaż na twarzy wystarczają? A co jeśli pod otoczką pozornie niegroźnej muzyki przemyca się „prawdziwego demona”? Niezbędne, moim zdaniem, wydaje się powołanie specjalnej komórki w ramach Ministerstwa Kultury, analizującej każdy, poszczególny zespół pod kątem jego czystości gatunkowej. Bez problemu wyobrażam sobie np. zespół ds. oceny prawdziwości muzyków black metalowych.
Ja poszedłbym jeszcze dalej, wszak diabeł tkwi w szczegółach. Może czas wziąć na warsztat także powszechnie znanych artystów muzyki popularnej, zatruwających od wielu lat Polaków m.in. podprogowym rasizmem i pochwała środowisk skinowskich. Czy ktoś zastanowił się na poważnie co Beata Kozidrak chciała przekazać w refrenie swojego szlagierowego numeru?
Jesteś sterem, białym żołnierzem
Nosisz spodnie, więc walcz.