Novak Djoković, jak Jacek Kurski, postawił się ponad prawem i wygrał

Zagranica Zdrowie Dołącz do dyskusji (102)
Novak Djoković, jak Jacek Kurski, postawił się ponad prawem i wygrał

A więc jednak – Novak Djoković zagra w Australian Open. Serbski tenisista, a dokładniej jego prawnicy, ograli władze kraju w sądowej potyczce, zwracając uwagę na oczywisty błąd formalny służb granicznych. Djoković śmieje się teraz w twarz wszystkim zasadom epidemicznym, bo jego kłamstwo na temat rzekomego przejścia Covid-19 ma najkrótsze nogi na świecie. To fatalny przykład.

Djoković zagra w Australian Open

Przypomnijmy – najlepszy tenisista świata, jako osoba niezaszczepiona (i generalnie sceptycznie podchodząca do pandemii koronawirusa) miał problem z dostaniem się do Australii. W tym kraju restrykcje są bardzo ostre i bez szczepionki trudno przekroczyć jego granicę. Ekipa Novaka Djokovicia postanowiła jednak skorzystać z wyjątku. I okazała zaświadczenie o tym, że Serb przeszedł niedawno Covid-19 i z tego powodu nie może jeszcze się zaszczepić. Australijskie władze nie dały temu wiary i cofnęły zawodnikowi wizę. A następnie zamknęły go w hotelu dla imigrantów do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd.

Dziś wiemy już, że Djoković w Australii triumfuje. Na razie nie sportowo, ale prawnie, bo sąd uznał argumenty prawników Serba i nakazał jego natychmiastowe wypuszczenie z migracyjnego aresztu. Skąd taka decyzja? Otóż powodem był nadmierny pośpiech australijskich służb granicznych. Albowiem 6 stycznia tenisista dowiedział się o planach anulowania jego wizy około godziny 5:20 rano i miał czas do 8:30, by odnieść się do tej sprawy. Zrobił to odpowiednio wcześniej, ale pogranicznicy wydali decyzję na godzinę przed prawnym deadlinem, co było złamaniem procedur. Z tego właśnie powodu sąd zdecydował, że Novak Djoković może legalnie przebywać w Australii. Teoretycznie władze kraju mogą ponownie wydać decyzję o anulacji wizy, ale póki co milczą.

Serb śmieje się światu w twarz

Sędzia zatem analizował kwestie formalne, zupełnie pomijając to, w jak bezczelny sposób Novak Djoković oszukał i władze Australii, i de facto cały świat sportu. Dlaczego? Otóż jego prawnicy przedłożyli dokumenty potwierdzające, że Serb 16 grudnia otrzymał pozytywny wynik testu na obecność wirusa SARS-CoV-2. Problem w tym, że podczas domniemanej izolacji Djoković prowadził normalną aktywność. Między innymi (jak donosi dziennikarz New York Times Ben Rothenberg) 18 grudnia brał udział w sesji fotograficznej dla magazynu L`Equipe. A dzień wcześniej – oczywiście bez maseczki – rozdawał dzieciom nagrody w swoim centrum tenisowym.

Djoković zatem zakpił sobie ze wszystkich możliwych procedur, a jednocześnie ośmieszył władze Australii, które pomimo tak oczywistych faktów nie powstrzymały go przed wjazdem do kraju. Brzmi to dla was znajomo? Powinno. Bo przecież w bardzo podobny sposób z procedur zakpił sobie Jacek Kurski z TVP. On również miał otrzymać pozytywny wynik na obecność koronawirusa i najpierw przemawiać na koncercie organizowanym przez jego telewizję, a następnie – jak donosił Onet – bez żadnych problemów udać się do Francji na Eurowizję Junior, gdzie bez maseczki spotykał się z wykonawcami. I tak oto mamy dwa namacalne dowody na to, że jeśli ktoś ma władzę, pieniądze i dobrych prawników, to może traktować wszelkie procedury covidowe jako nieobowiązujące.

Symboliczna historia

Cała historia wokół Novaka Djokovicia trochę pokazuje, w jakim momencie jesteśmy. Z jednej strony za Serbem wstawili się ci, którzy za szczepionkami – najdelikatniej mówiąc – nie przepadają. I dziś mogą triumfować. Z drugiej mamy Australię, kraj który jest symbolem covidowej histerii, gdzie po ujawnieniu raptem kilku przypadków zamykane są całe miasta, jednocześnie dający się oszukać za pomocą prawnego triku ekipy pierwszej rakiety świata. To pokazuje, że w pandemicznym reżimie na dłuższą metę trudno jest funkcjonować, a pole do tworzenia kolejnych konfliktów i podziałów jest ogromne. Teraz kto wie czy nie czeka nas w Australian Open jakaś dyskwalifikacja Djokovicia i kolejne protesty antyszczepionkowców w obronie swojego nowego idola. Tylko do czego to wszystko prowadzi? Obawiam się, że do niczego konstruktywnego.

(zdjęcie pochodzi z Twittera @DjokerNole)