Dobromir Sośnierz i wykluczenie komunikacyjne
Artykuł zmodyfikowaliśmy po interwencji posła Sośnierza, który zwrócił uwagę że w telewizyjnym studiu nie powiedział "Niech ludzie po prostu kupują samochody", tylko "Nie, ludzie po prostu kupują samochody". To pierwsze stwierdzenie znalazło się w relacji z programu na stronie internetowej telewizji, dlatego trafiło również na naszą stronę. Za pomyłkę przepraszamy i zapraszamy do lektury po modyfikacji.
Sytuacja, do jakiej doszło w studiu Polsat News, podczas programu „Polityka na ostro”, doprowadziła do niespodziewanego aliansu między Lewicą a Porozumieniem. Adam Banaszak z partii Jarosława Gowina powiedział: „Sam jestem zszokowany, ale w tym przypadku muszę się zgodzić z Lewicą”. Ale Dobromir Sośnierz nie ustępował, mówiąc że kupowanie autobusów „to byłaby irracjonalna alokacja kapitału i rozmieszczenie ludzi”.
Krytycznie odnoszę się do toku myślenia posła Konfederacji. I to na kilku płaszczyznach. Pierwsza jest najbardziej przyziemna: wielu ludzi w małych miejscowościach nie stać na samochód, a spora część z nich nigdy nawet nie pomyślała o zdaniu egzaminu na prawo jazdy. Tym, którzy na co dzień dojeżdżają do pracy, po prostu należy się dostęp do tego nieszczęsnego PKS-u, podobnie jak tym odwiedzającym miasto okazjonalnie, choćby po to żeby załatwić urzędowe formalności.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Druga płaszczyzna pewnie samych zainteresowanych obchodzi mniej, ale jest ona równie ważna. Sensownie zorganizowany transport publiczny oznacza mniej samochodów. Mniej samochodów oznacza mniejsze korki. A mniejsze korki oznaczają czystsze powietrze. Wiem, że w tym momencie wchodzimy na grunt ekologii, czyli coś co w Konfederacji jest uznawane za fanaberię. Ale, dzięki Bogu, zdecydowana większość Polaków ma choć niewielką świadomość ekologiczną. I rozumie, że cały zachodni świat nie może się mylić, próbując jak tylko się da ograniczyć wszechobecną samochodozę.
Dobromir Sośnierz i jego (na szczęście) osamotnione zdanie
Jak wspominałem, temat wykluczenia komunikacyjnego jest bliski większości sił politycznych w Polsce. Trzeba przyznać, że to Prawo i Sprawiedliwość jako pierwsze postanowiło wprowadzić rozwiązanie mające polepszyć sytuację mieszkańców wsi odciętych od świata. Chodzi o program dopłat do przeznaczonych do likwidacji połączeń autobusowych. Fakt, że projekt „przywracanie połączeń PKS” działa średnio, ale przynajmniej zrobiono jakiś krok do przodu. I jest szansa, że w ciągu kilku lat przyniesie on widocznie gołym okiem efekty.
Posłanka Maciejewska zwraca uwagę, że w województwie pomorskim jest 90 miejscowości, do których nie tylko nie przyjeżdża żaden autobus, ale w dodatku na najbliższy przystanek idzie się co najmniej… godzinę. A to utrudnia na przykład dostęp do lekarza starszym kobietom. Dobromir Sośnierz uważa jednak, że przywracanie PKS-ów nie jest rozwiązaniem problemu. "Alternatywą dla państwowych autobusów mogą być przecież prywatne autobusy, busiki, przejazdy grupowe, samochody, podwózki. Każdy problem na wolnym rynku rozwiązuje się indywidualnie i ja nie zamierzam pouczać obywateli, które rozwiązanie mają wybrać", informuje poseł Konfederacji w przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu.