„NaszEauto” zamiast „Mojego Elektryka”
Jeszcze niedawno zapowiadano, że polski rynek elektromobilności wreszcie nabiera tempa. Program „NaszEauto”, który ruszył na początku 2025 roku, miał być odpowiedzią na kryzys popularności aut elektrycznych i próbą zastąpienia zużytego już „Mojego Elektryka”. Ale po kilku miesiącach obowiązywania resort klimatu postanowił – jak to w Polsce bywa – dokręcić śrubę. Od października 2025 r. w życie weszły istotne zmiany, które w praktyce ograniczają zmniejszają pulę pieniędzy.
Budżet programu został ucięty o pół miliarda złotych – z 1,6 mld zł do niespełna 1,2 mld zł. Jednocześnie dopuszczono do dopłat kolejne grupy beneficjentów: organizacje pozarządowe, placówki edukacyjne i opiekuńcze, parki narodowe, a także użytkowników pojazdów kategorii M2 i N1, czyli busów i dostawczaków, którzy mogą być osobami fizycznymi, prowadzącymi działalność gospodarczą. Dla firm osób fizycznych to niezbyt dobra wiadomość, jednak dla niektórych osób prawnych – długo wyczekiwana zmiana.
Brak premii za niski dochód, pieniądze jednak i tak są spore
Zmiany, które weszły w życie w październiku 2025 roku, zakładają likwidację dodatkowej premii dla osób z niskimi dochodami. Eksperci wskazują, że ta zmiana może mieć katastrofalne skutki dla polskiego rynku elektromobilności – zniknęła zachęta dla osób mniej zamożnych, które – paradoksalnie – najbardziej potrzebują dopłat, by w ogóle myśleć o elektryku. Program z „prospołecznego” stał się więc raczej narzędziem modernizacji flot instytucjonalnych niż realnym wsparciem dla Kowalskiego. Dopłaty do elektryków jednak wciąż są odczuwalną ulgą dla kupującego.
Jak zawsze, za zmianami poszła aktualizacja formularzy i regulaminów. Od 20 października obowiązują nowe wzory wniosków – dostępne na oficjalnej stronie programu, uwzględniają one nowe wymogi oraz nowe limity dofinansowań. W ramach programu NaszEauto można otrzymać maksymalnie 40 000 zł dopłaty na nowy elektryczny samochód osobowy kategorii M1, cena nieprzekraczająca 225 000 zł netto. To cios dla osób fizycznych z niskim dochodem, które wcześniej mogły dostać nawet 51 250 złotych.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku pojazdów kategorii M2 (więcej niż 8 miejsc siedzących, masa do 5 ton). Tutaj kwota wsparcia może wynosić nawet 600.000 złotych. Z kolei w przypadku samochodów N1 (czyli samochody dostawcze do 3,5 tony) można liczyć na wsparcie w kwocie nawet 70.000 złotych. Wszystko jednak zależy od ceny pojazdu.
Polski rząd nie walczy z elektrykami z Chin
Nowa forma dofinansowań rozwiała również wątpliwości dotyczące dofinansowań na chińskie samochody elektryczne (z którymi od wielu miesięcy walczy Unia Europejska, gdyż są gwoździem do trumny europejskiej motoryzacji). W projekcie zmian pojawił się zapis, że pojazdy, od których naliczono cło, nie będą objęte dopłatą – co wykluczałoby większość chińskich modeli. Po burzy medialnej rząd się wycofał. Tym razem. Ale niesmak pozostał – a rynek odetchnął dopiero po oficjalnym komunikacie NFOŚiGW, że „auta z Chin dopłaty dostaną”.
W Polskich realiach jednak ta zmiana byłaby trudna do wprowadzenia, ponieważ to właśnie marki takie jak BYD, MG, czy Omoda napędzały w ostatnich miesiącach sprzedaż elektryków w Polsce. Oferowały konkurencyjne ceny, lepszy zasięg i wyposażenie, którego europejskie modele w podobnym segmencie nie były w stanie zapewnić. Krótko mówiąc: zaczęły wygrywać.
Dopłaty do elektryków, czyli program, który ma zadowolić wszystkich
„NaszEauto” jest próbą pogodzenia sprzecznych interesów: ekologii, polityki przemysłowej i nastrojów społecznych. Z jednej strony państwo chce, żebyśmy kupowali elektryki. Z drugiej – nie bardzo chce za to płacić. Z trzeciej – musi udowodnić Brukseli, że coś robi w zakresie zielonej transformacji.
Efekt? Typowo polski kompromis: dopłaty są, ale mniejsze, jednak dostępne dla większej liczby potencjalnych beneficjentów. Oczywiście nie można tych zmian ocenić w sposób jednoznaczny; z perspektywy osób fizycznych z niskim dochodem to zdecydowanie zmiany w złym kierunku. Jednak dla przedsiębiorców to szansa na poszerzenie ekologicznego taboru w niższej cenie.