Poczta Polska pełni rolę operatora wyznaczonego. Musi w całym kraju świadczyć określone przepisami podstawowe usługi w całym kraju – niezależnie od rachunku ekonomicznego danej placówki. Takie obowiązki siłą rzeczy odbijają się negatywnie na kondycji finansowej przedsiębiorstwa. Dlatego teraz będzie drożej na poczcie. Rząd chce otworzyć drogę do podwyżek cen na przykład listów.
Kondycja finansowa Poczty Polskiej jest kiepska ponieważ musi świadczyć w całym kraju takie same podstawowe usługi
Jak podaje Rzeczpospolita, rządzący chcą znieść limity cenowe w usługach pocztowych świadczonych przez operatora wyznaczonego. To oznacza, że będzie drożej na poczcie. Mowa w końcu o takich usługach, jak chociażby przyjmowanie, sortowanie, przemieszczanie i doręczanie listów oraz paczek ważących do 10 kilogramów.
Takie rozwiązanie ma w założeniu poprawić rentowność spółki. Kondycja finansowa Poczty Polskiej nie jest raczej do pozazdroszczenia. Nie chodzi bynajmniej o słynne wybory kopertowe. 70 milionów złotych to relatywnie niewielka kwota przy obrotach spółki idących w miliardy. Prawdziwym problemem jest opłacalność ekonomiczna części działalności. Mowa o obowiązkach operatora wyznaczonego. Zgodnie z prawem Poczta Polska musi w całym kraju świadczyć takie same podstawowe usługi pocztowe.
Operator wyznaczony nie ma możliwości zamykania placówki w danym miejscu tylko dlatego, że jej działalność jest zupełnie nieopłacalna. Usługi pocztowe mają być świadczone pięć dni w tygodniu. Jakby tego było mało, jedna stała placówka pocztowa musi przypadać na 6000 tysięcy mieszkańców w miastach i gminach wiejsko miejskich, oraz na 85 kilometrów kwadratowych. Wymaga tego ministerialne rozporządzenie w sprawie warunków wykonywania usług powszechnych przez operatora wyznaczonego.
Konsekwencje takiego stanu rzeczy można bardzo łatwo przewidzieć. Status operatora wyznaczonego oznacza, że Poczta Polska musi utrzymywać pokaźną infrastrukturę i rzeszę pracowników – w tym nie tylko listonoszy. Udział kosztów pracy w strukturze kosztów spółki sięga nawet 70 proc. Tymczasem europejska średnia dla operatorów pocztowych wynosi raptem 54 proc.
Drożej na poczcie nie będzie, jeśli rządzący zaczną dopłacać do realizacji usług podstawowych
Nie jest też żadną tajemnicą, że rynek tradycyjnych usług pocztowych stopniowo maleje. Polacy coraz rzadziej wysyłają do siebie tradycyjne listy, wyraźnie preferując komunikację telefoniczną czy elektroniczną. Także w przypadku paczek Poczta Polska musi konkurować z licznymi firmami kurierskimi. Pewnym ratunkiem mogą być e-doręczenia, które spółka będzie świadczyć od października.
W takiej sytuacji istnieją trzy realne możliwości naprawy sytuacji: będzie drożej na poczcie, spółka zacznie zwalniać pracowników, albo po prostu rząd będzie ją dotować z budżetu. W pierwszym przypadku na przeszkodzie stoi ustawowy nakaz świadczenia usług przez operatora wyznaczonego „po przystępnych cenach”. Redukcja zatrudnienia przez Pocztę Polską oznacza widmo strajków. Pracownicy spółki mają już sporo powodów do niezadowolenia – z niskich zarobków, czy obarczania dodatkowymi zadaniami.
Ministerstwo Aktywów Państwowych ma pracować nad nowelizacją prawa pocztowego mającą zapewnić „trwałą rentowność” usługom powszechnym. Możliwe, że rządzący wybiorą jednak dopłacanie z budżetu do świadczenia najmniej opłacalnych usług przez operatora wyznaczonego. W takiej sytuacji być może jednak wcale drożej na poczcie nie będzie. Warto jednak pamiętać, że budżet nie jest z gumy i koniec końców i tak to obywatele się na tego typu rozwiązanie złożą w swoich podatkach.
Nie oznacza to jednak, że dopłaty z budżetu do tej części działalności Poczty Polskiej to zły pomysł. Jakby nie patrzeć, podstawowe usługi pocztowe świadczone przez operatora wyznaczonego powszechnie to niejako jeden z obowiązków państwa. Skoro więc Poczta Polska realizuje go na zlecenie władz, to te powinny mieć możliwość dorzucenia się.