Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku czeka nas jeszcze droższa żywność. Z szacunków BNP Paribas wynika, że mowa o nawet 20-30 proc. To fatalna wiadomość dla polskich gospodarstw domowych. Przyczyny spodziewanego wzrostu cen żywności to między innymi wzrost cen nawozów i nośników energii w rolnictwie.
Rosnące koszty produkcji rolnej przyniosą w przyszłym roku wzrost cen produktów spożywczych
Galopująca inflacja, z którą borykamy się w Polsce, to jedynie wypadkowa wzrostu cen towarów i usług w gospodarce. Niektóre jego przejawy są bardziej dolegliwe dla przeciętnego polskiego gospodarstwa domowego niż inne. Na co dzień najczęściej spotykamy się z tym, że żywność w sklepach drożeje z praktycznie z tygodnia na tydzień. Kryzys inflacyjny trwa już od jakiegoś czasu. Wskaźnik ten na dobre wystrzelił latem zeszłego roku, na długo przed rosyjską inwazją na Ukrainę z 24 lutego. Jeśli ktoś myśli, że następny rok będzie lepszy, to BNP Paribas ma złe wieści.
W przyszłym roku czeka nas jeszcze droższa żywność. Cytowany przez portal money.pl Bartosz Urbaniak, szef bankowości Food & Agro BNP Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę, przekonuje, że w 2023 r. czeka nas wzrost cen produktów spożywczych o kolejne 20-30 proc.
Ceny produktów spożywczych w sklepach będą jeszcze rosnąć, ponieważ producenci wyczerpali już zapasy środków produkcji i surowców kupowanych po niższych cenach.
Urbaniak źródła spodziewanych wzrostów cen żywności upatruje przede wszystkim w rosnących kosztach produkcji rolnej. Z jednej strony mamy do czynienia z bolączką dzieloną przez całą gospodarkę: drogie paliwo, drożejąca energia i jej nośniki. Drugi problem to bardzo wysokie ceny nawozów.
Niektórzy rolnicy na wiosnę kupowali nawozy, widząc co zaczyna się dziać i nabyli je jeszcze względnie tanio. Stopniowo jednak na rynek będą wchodziły produkty z nowego sezonu, a one mogą być znacznie droższe, mocno powyżej inflacji, bo będą wytwarzane z uwzględnieniem obecnych cen środków produkcji. Niektóre ceny nawozów wzrosły o około 1000-2500 zł za tonę. Są jeszcze inne nośniki kosztów w rolnictwie, np. paliwo, które też mocno podrożało, a także energia potrzebna do suszenia i przechowywania.
Dalsza obniżka marż przez przetwórców i sprzedawców raczej nie odmieni sytuacji
Nic nie wskazuje na to, żeby sytuację miało jakoś poprawić ograniczenie marż stosowanych przez przemysł spożywczy i sieci handlowe. Bartosz Urbaniak przekonuje, że sytuacja już teraz wymusiła na nich rezygnację z części zysków.
Chociaż niektórym rolnikom wydaje się, że producenci, którzy biorą od nich surowce rolne, czy sprzedawcy w sklepach ich wykorzystują, to jednak my widzimy, że przetwórcom i sprzedawcom marże pospadały. Oznacza to, że oni częściowo już wzięli na siebie wzrost cen, który wystąpił na poziomie produkcji rolnej.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest konieczność kompensowania sobie cen gazu i energii.
Bardzo niewiele przedsiębiorstw zarówno w Polsce, jak i za granicą kupowało energię i gaz na umowy terminowe, na kilka miesięcy naprzód. Większość z nich kupowała na rynku natychmiastowym, zatem teraz muszą ponosić skutki wysokich kosztów energii.
Jak widać, jeszcze droższa żywność nie stanowi dobrej wiadomości dla rolników. Spodziewany wzrost cen wynika w końcu z rosnących kosztów produkcji. Te same czynniki uderzają zresztą także w przetwórstwo i dystrybucję. Rezultatem będą więc rosnące koszty życia polskich gospodarstw domowych. Równocześnie drożejąca żywność może w przyszłym roku stanowić siłę napędową wzrostu inflacji jako takiej.
Jeszcze droższa żywność w przyszłym roku może mieć kluczowe znaczenie dla wyniku przyszłorocznych wyborów
Spodziewany wysoki poziom inflacji w przyszłym roku oznacza, że problemy, z którymi borykamy się dzisiaj, zostaną z nami także w 2023 r. O szczycie inflacyjnym i perspektywie jakiejkolwiek ulgi możemy chyba zapomnieć. Dotyczy to także polityki monetarnej, na którą wzrost cen w gospodarce wpływa. Wydaje się więc, że kryzys trwa w najlepsze.
Warto przy tym wspomnieć, że to właśnie wzrost cen produktów codziennej potrzeby najmocniej wpływa na odbiór sytuacji gospodarczej przez większość społeczeństwa. Co rzeciętnego Kowalskiego obchodzą jakieś abstrakcyjne wskaźniki, kiedy za zakupy płaci coraz więcej? Tymczasem rok 2023 będzie rokiem wyborczym.
Jeszcze droższa żywność jest poważnym problemem dla partii rządzącej. Tej nie bardzo zostały jakiekolwiek instrumenty pozwalające cokolwiek z tym problemem zrobić. Zerowy VAT na niektóre produkty spożywcze już obowiązuje. Nie wiadomo zresztą, czy uda się w ogóle utrzymać tę obniżkę VAT w przyszłym roku.
Nawet sami rządzący przyznają, że stan finansów publicznych jest opłakany. Pomysły w rodzaju Polskiego Holdingu Spożywczego nie są w stanie drastycznie zmienić cen żywności w Polsce. Być może to ceny żywności będą kluczowym tematem przyszłorocznej kampanii wyborczej?