Druga waloryzacja w 2024 r. nie wchodzi w grę. Minister do spraw polityki senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz stwierdziła, że skoro mamy niską inflację, to kolejnego skorygowania wartości świadczeń nie będzie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gra była ustawiona od samego początku. Liczy się w końcu wysokość inflacji w pierwszym półroczu. Tymczasem najważniejsze czynniki windujące ją w górę wchodzą w życie od 1 lipca.
Inflacja spadła przez pierwsze półrocze, więc kolejnej waloryzacji emerytur nie będzie
Poważny kryzys inflacyjny teoretycznie za nami. Wskaźnik wzrostu cen w gospodarce nawet zbliżył się do celu inflacyjnego NBP. W maju wyniosła upragnione 2,5 proc., w czerwcu wzrosła nieznacznie do poziomu 2,6 proc. To naprawdę dobra wiadomość dla wszystkich Polaków. Jest jednak małe „ale”: druga waloryzacja w 2024 r. najwyraźniej nie wchodzi już w grę. Poinformowała o tym minister do spraw polityki senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz w rozmowie z TVP Info.
Dzisiaj wygląda na to, że mamy niską inflację i w związku z tym nie będzie drugiej waloryzacji emerytur. […] Na koniec czerwca wyniosła ona 2,6 proc. czyli znacznie mniej niż za czasu rządów PiS. To bardzo korzystna sytuacja dla nas wszystkich, bo im niższa inflacja, tym niższe koszty utrzymania. Per saldo to sytuacja optymalna dla wszystkich.
W żadnym wypadku nie chcę uderzać w panią minister, bo przecież nie powiedziała nic, co byłoby niezgodne z prawdą. Co więcej, w zasadzie nie jest to informacja nowa. Już wcześniej wiceszef resortu rodziny Sebastian Gajewski przekonywał, że nie będzie potrzeby stosowania mechanizmu drugiej waloryzacji w tym roku. Niezależnie od tego, czy uda się uchwalić ustawę wprowadzającą go na stałe. Dlaczego więc postawiłem tezę, że gra od samego początku była ustawiona przeciwko emerytom? Odpowiedź tkwi w warunkach wymaganych do zastosowania drugiej waloryzacji w połączeniu z innymi działaniami rządu.
Przypomnijmy: druga waloryzacja w 2024 r. stałaby się faktem, jeżeli w pierwszym półroczu roczna waloryzacja przekroczy 5 proc. Tak się rzecz jasna nie stało. Te czerwcowe 2,6 proc. to inflacja konsumencka właśnie w ujęciu rok do roku. Nie ma większego znaczenia, że inflacja w lutym po tradycyjnych styczniowych korektach cen i stawek wyniosła 5,4 proc. Ponownie trudno więc rządzącym zarzucić kłamstwo.
Wzrost cen surowców energetycznych zaboli emerytów bardziej niż pozostałych Polaków
Równocześnie jednak początek lipca to ten moment, w którym fundują nam oni kolejną falę wzrostów cen. Wszystko z powodu nieprzedłużenia wszelkiego rodzaju tarcz antykryzysowych mających osłonić gospodarstwa domowe przed wzrostem cen surowców energetycznych.
O ile kwietniowa rezygnacja z zerowego VAT na żywność nie przyniosła większych szkód, o tyle tego samego nie da się powiedzieć o zbliżających się podwyżkach cen gazu. Prognozowałem niedawno, jak bardzo uwolnione rachunki za gaz mogą zaboleć gospodarstwa domowe. Problem widzimy na przykładzie przedsiębiorców, których firmy koszty energii wykańczają od trzech lat. Jak jednak będzie w praktyce? PGNiG sugeruje, że rachunki typowego gospodarstwa domowego wzrosną o 20 proc. Nieco mniej optymistyczną wizję roztaczał jednak Dziennik Gazeta Prawna.
A zatem dla odbiorców objętych ochroną taryfową (np. gospodarstwa domowe), średni wzrost cen gazu wyniesie około 45-47 proc., a wraz z wyższymi stawkami dystrybucyjnymi, rachunki za gaz mogą wzrosnąć średnio o 50-60 proc. w drugiej połowie 2024 roku. Opłata zmienna ma zwiększyć się o 55 proc., a stała opłata o 59 proc.
W przypadku energii elektrycznej nie jest tak źle. Za prąd zapłacimy średnio o ok. 33 zł więcej miesięcznie. Wszystko dzięki utrzymaniu maksymalnej ceny za energię elektryczną, tym razem w wysokości 500 zł za MWh netto. Do tej pory było to co prawda 412 zł netto za MWh, ale do wyznaczonych limitów zużycia. Później maksymalna stawka wynosiła 693 zł netto za MWh. Gdyby nie działania rządu, stawka taryfowa wynosiłaby 739 zł MWh.
Druga waloryzacja w 2024 r. sprawdziłaby się lepiej od pozostałych działań osłonowych
Teoretycznie najuboższym emerytom wzrost cen energii ma zrekompensować bon energetyczny. Jego wysokość jest uzależniona od liczby osób w gospodarstwie domowym. Ograniczenie stanowią progi dochodowe. W przypadku osoby mieszkającej samotnie w grę wchodzi 300 zł przy progu dochodowym wynoszącym 2 500 zł. Czteroosobowa rodzina może dostać 500 zł przy progu 1 700 zł na osobę.
Nie da się jednak ukryć, że wzrost cen surowców energetycznych w drugiej połowie roku będzie miał przełożenie na wysokość inflacji. Owszem, emerytom ma to zrekompensować przyszłoroczna waloryzacja. Tyle tylko, że trzeba jakoś do niej przeżyć. Równocześnie czternasta emerytura będzie nieco niższa, bo nowy rząd nie musi już dbać o dobre imię Jarosława Kaczyńskiego. To jego pomyłce zawdzięczają skokowy jej wzrost w zeszłym roku.
Czy naprawdę druga waloryzacja w 2024 r. tak bardzo zabolałaby budżet państwa? Nie da się ukryć, że rządzący cały czas kombinują, jak by tu w przyszłym roku wcisnąć bardzo niepopularny „Kredyt na start” kosztujący 11 mld zł w ciągu 5 lat.
Przy minimalnej emeryturze wynoszącej 1588,44 zł taka druga waloryzacja oznaczałaby 79,42 zł więcej miesięcznie. Przy średniej wysokości świadczenia wynoszącej w pierwszym kwartale 3516,95 zł jego wzrost wyniósłby 175,85 zł. To w sam raz, by osłonić emerytów przed skutkami spodziewanego wzrostu cen w drugiej połowie roku. Zwłaszcza że prognozy sugerują powrót do poziomu 5-6 proc. na koniec roku.
Na koniec warto wspomnieć, że rezygnacja z drugiej waloryzacji być może nie zabolałaby emerytów tak bardzo, gdyby rząd tak bardzo jej nie eksponował w czasie maratonu wyborczego. Nie sądzę, by seniorzy mieli wyrozumiale potraktować obiektywnie prawdziwe argumenty o niskiej inflacji w pierwszym półroczu. Zwłaszcza że drugie półrocze przyniesie odwrócenie sytuacji.