Kolejna śmieszna historia ze Stanów Zjednoczonych o dyskryminacji, tym razem na wokandę trafi dyskryminacja w dostępie do usług. Amerykański portal TMZ pisze o głuchym mężczyźnie, który zdecydował się pozwać znaną stronę pornograficzną Pornhub za brak napisów do filmów. Dlaczego w Polsce taka „śmieszna historia” raczej by się nie wydarzyła?
Dyskryminacja w dostępie do usług
Niejaki Yaroslav Suris twierdzi, że brak napisów uniemożliwia mu dostęp do usługi oferowanej przez serwis, co stanowi naruszenie amerykańskiej ustawy „American Disabilities Act (ADA)”. Mężczyzna miał być żywo zainteresowany dialogami w filmach pt. „seksowna policjantka zmusza świadka do mówienia ”, czy „gorąca ciocia opiekuje się nieposłusznym siostrzeńcem”. Niestety, przez brak napisów cała fabuła w filmach porno go omijała. I to mimo tego, że wykupił do usługi dostęp premium.
W pozwie domaga się od Pornhuba dostosowania serwisu do potrzeb niepełnosprawnych i odszkodowania. Sprawę skomentował nawet wiceprezes Pornhuba zaznaczając, że mają sekcję z tzw. „zamkniętymi napisami”, w ramach której napisy zawierają nie tylko dialogi, ale także odgłosy tego, co się dzieje na ekranie.
Ach ci niepoważni Amerykanie
Wszyscy lubią komentować i czytać takie i podobne historie ze Stanów, gdzie pozwy często przekraczają granice absurdu, szczególnie biorąc pod uwagę nasze, europejskie standardy. Pozew Amerykanina opiera się na konstrukcji, zgodnie z którą usługi oferowane powszechnie powinny być w równym stopniu dostępne dla wszystkich, niezależnie od charakterystyk danych osób.
Tymczasem w Polsce, nawet jeżeli jedyny sklep w promieniu 20 kilometrów postanowiłby się otworzyć na kurzej łapce tylko dlatego, że właściciel nie lubi niepełnosprawnych na wózku, nie bardzo byłoby jak taki pozew złożyć. I to, mimo że zgodnie z Konstytucją:
Art. 32 ust. 2: Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Co więcej, w Polsce obowiązuje nawet ustawa o równym traktowaniu (uchwalona w związku z koniecznością implementacji przepisów europejskich), zgodnie z którą:
Art. 6 ustawy: Zakazuje się nierównego traktowania osób fizycznych ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne lub narodowość w zakresie dostępu i warunków (…), usług, (…) jeżeli są one oferowane publicznie.
Na podstawie art. 13 ustawy osoby dyskryminowane mogą domagać się odszkodowania.
Kto jednak przeczytał treść ww. artykułu, być może zauważył, że wśród wymienionych cech nie ma… niepełnosprawności. Od lat o tę prostą zmianę apeluje Rzecznik Praw Obywatelskich. Bezskutecznie.
Dyskryminacja w dostępie do usług w Polsce
Poza tym Anno Domini 2018, przy okazji sprawy drukarza, który odmówił świadczenia usługi na rzecz fundacji LGBT, Rzecznik Praw Obywatelskich pisał, że nie jest mu znana żadna sprawa, która toczyłaby się w Polsce z powództwa na podstawie ww. 13 ustawy o równym traktowaniu. Dlaczego?
Po pierwsze, ustawa ta ogranicza krąg osób, które mogą domagać się odszkodowania, do osób dyskryminowanych ze względu właśnie na płeć, rasę, pochodzenie lub narodowość. Brakuje chociażby kryteriów oczywistych takich jak religia, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek i orientacja seksualna, a i tak należałoby ująć kryteria w sposób bardziej ogólny, bo co będzie, jeżeli nikt w Polsce nie będzie chciał obsługiwać ludzi z Sosnowca?
Po drugie, sądy uznają (nie do końca słusznie), że na jej podstawie można domagać się tylko odszkodowania za szkodę majątkową tj. np. za dojazd do sklepu, który odmówił usługi, czy tak jak w przypadku Yaroslava Surisa kosztów opłaconego abonamentu premium. Tymczasem clou odszkodowania za dyskryminację powinno być wynagrodzenie komuś urażonej godności. Komu więc chciałoby się pozywać sklep, który nie wpuścił go do środka, bo właściciel nie lubi osób o innej kolorze skóry, jeżeli jedyne co mógłby uzyskać to zwrot kosztów biletu za tramwaj?
Warto przy okazji wyjaśnić, że w głośnej sprawie drukarza i fundacji LGBT chodziło o art. 138 Kodeksu wykroczeń tj. możliwość ukarania drukarza z powodu odmowy dostępu do usługi grzywną na gruncie prawa karnego, a nie jak wyżej o odszkodowanie i wynagrodzenie osobom LGBT krzywdy. Trzeba też odróżnić dyskryminację w dostępie do usług, a np. do edukacji, której dotyczył pozew przeciwko uczelni T. Rydzyka za odmowę przyjęcia kandydata, ze względu na brak zaświadczenia od proboszcza.
Dyskryminacja w dostępie do usług w Polsce – to nie jest tak, że nikt nie próbuje kogoś pozwać
Zawsze możliwe jest pozwanie kogoś, za tzw. naruszenie dóbr osobistych (art. 23-24 Kodeksu cywilnego). Dobrem osobistym jest także cześć (tj. dobre imię i godność danej osoby). Na chętnych czeka jednak o wiele bardziej skomplikowana procedura (zainteresowanych odsyłam na stronę Rzecznika).
Trudne zagadnienia proceduralne i dowodowe w sprawach o naruszenie dóbr osobistych sprawiają, że takich pozwów jest także niezwykle mało. Rzecznik Praw Obywatelskich przyznał, że zna jedynie dwie takie sprawy, które zakończyły się sukcesem. Jedna dotyczyła odmowy wstępu do klubu nocnego, ze względu na romskie pochodzenia klienta (wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z 29 lutego 2012 r., sygn. akt I ACa 1162/1126). Druga niewpuszczenia do jednej z warszawskich restauracji osoby z niepełnosprawnością, której towarzyszył pies przewodnik (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 28 września 2011 r., sygn. akt I ACa 300/11).
Jedynym skutecznym środkiem do tej pory było złożenie darmowego zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia z art. 138 Kodeksu wykroczeń. Postępowanie w sprawie o wykroczenie ma też tą zaletę, że za pokrzywdzonego wszystkich czynności dokonuje organ. Trybunał Konstytucyjny w głośnej sprawie drukarza uznał jednak, że przepis ten jest niezgodny z Konstytucją.
Można więc zaryzykować stwierdzenie, że w Polsce takich pozwów jak w Stanach nie ma głównie dlatego, że po prostu ciężko jest taki złożyć. Oczywiste jest, że otwarcie drogi dla jednych stanowiłoby przyczółek dla kolejnych i może kiedyś doczekalibyśmy się pozwu o dyskryminację ze względu na brak napisów na Pornhubie.